Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Poznań. Śledczy: zabił żonę i cztery inne osoby. Mogło zginąć niemal 40. Pierwszy taki proces w Polsce

"Musiałby mi łeb odrąbać i przyszyć nowy, bo ja już z nim nie chcę żyć, ani w ogóle nic" – napisała do nowego partnera Beata J. Jak ustaliła prokuratura, niedługo potem mąż kobiety Tomasz J. z zazdrości zmasakrował jej ciało. By zatrzeć ślady, wysadził w powietrze kamienicę w Poznaniu, w której mieszkała. Zginęły cztery kolejne osoby. W piątek rusza proces mężczyzny. 44-latek jest oskarżony o zabójstwo pięciu osób i usiłowanie zabójstwa 34.

Poznań. Śledczy: zabił żonę i cztery inne osoby. Mogło zginąć niemal 40. Pierwszy taki proces w Polsce
Źródło zdjęć: © East News | Jakub Walasek
Magda Mieśnik

To pierwszy taki proces w Polsce. Do tej pory nikt nie odpowiadał przed sądem za usiłowanie zabójstwa tak wielu osób. Tomasz J. będzie siedział za kuloodporną szybą. Jednym ze świadków może być jego 14-letni syn Kacper, który wcześniej nieomal zginął w wypadku, do którego mężczyzna miał celowo doprowadzić.

Chłopiec przebywa pod opieką cioci. Kilka tygodni temu sąd pozbawił jego ojca praw rodzicielskich. - Sytuacja mojej klientki i chłopca jest bardzo ciężka z uwagi na to, że ta sprawa wiele ich kosztuje. W procesie będą oskarżycielami posiłkowymi, ale z powodów emocjonalnych raczej nie będą uczestniczyć w rozprawach – mówi mec. Katarzyna Golusińska, pełnomocnik ciotki 14-letniego Kacpra. Chłopiec cały czas jest pod opieką psychologa.

Sprawcę wskazali świadkowie

4 marca 2018 roku wszystkie media informowały o wybuchu w poznańskiej kamienicy przy ulicy 28 czerwca 1956 r. Służby wezwane na miejsce w gruzach znalazły pięć ciał. Jedno z nich miało obrażenia, które nie mogły powstać w wyniku katastrofy budowlanej. Potencjalnego sprawcę szybko wskazali świadkowie.

Mieszkańcy kamienicy opowiedzieli śledczym o mieszkającej pod numerem piątym Beacie J. Kobieta niedawno rozstała się z mężem. Tak się go bała, że wymieniła zamki w drzwiach. Tomasz J. miał się nad nią znęcać i nadużywać alkoholu. "Gdy dowiedział się o założeniu sprawy rozwodowej, groził Beacie samobójstwem i 'pozbawieniem wszystkiego, co jest dla niej ważne''' – przyznał sąsiad zamordowanej kobiety.

Beata J. wystąpiła o rozwód po wypadku samochodowym. Prokuratura ustaliła, że Tomasz J., jadąc 109 km/h na drodze, gdzie dopuszczalna prędkość wynosiła 60, celowo zjechał na pobocze i wjechał w drzewo. Jego 14-letni syn bardzo ucierpiał w wypadku. Z powodu obrażeń głowy długo był nieprzytomny. Miał zapadnięte płuco i bardzo skomplikowane złamania prawej nogi. Przeszedł kilka operacji i cały czas wymaga rehabilitacji.

Paradoksalnie, być może właśnie wypadek, a w konsekwencji rehabilitacja sprawiły, że jeszcze żyje. 3 marca 2018 r. Tomasz J. przyleciał do Poznania. Z lotniska odebrał go ojciec i zawiózł prosto do mieszkania żony, z którą był w separacji. Po 15 minutach Tomasz J. zadzwonił do ojca, że zostanie u kobiety dłużej. Ten pojechał do domu i położył się spać. Rano dowiedział się, że kamienica, do której zawiózł syna, wybuchła. 14-letniego Kacpra nie było w budynku, bo przebywał wówczas w szpitalu na rehabilitacji.

Chciał ukryć ślady

Jak wynika z aktu oskarżenia, do wybuchu doszło w chwili, gdy do mieszkania Beaty J. próbowali wejść jej znajomi. Przez kilka minut nie mogli otworzyć drzwi. Przebywający w środku Tomasz J. odkręcił rurę doprowadzającą gaz do kuchenki. Siła wybuchu była tak duża, że część kamienicy się zawaliła.

Prokuratura ustaliła, że Tomasz J. miał doprowadzić do wybuchu, bo bał się, że znajomi żony odkryją, co zrobił. Z postępowania wynika bowiem, że z zazdrości rzucił się na swoją żonę z nożem. Zadał jej 11 ciosów w klatkę piersiową. Gdy już nie żyła, zbezcześcił jej ciało, zadając wiele obrażeń ostrym narzędziem.

Poza zamordowaną Beatą J. w wyniku wybuchu gazu zginęły cztery osoby. Pod paznokciami Tomasza J. znaleziono ślady DNA jego żony. Na jego spodniach i butach była jej krew. Jego ślady DNA były na rurce doprowadzającej gaz. Tomasz J. odmówił składania wyjaśnień. Nie chciał się odnieść do tego, czy przyznaje się do winy.

Chciał, żeby mama była szczęśliwa

Przesłuchiwany przez śledczych 14-letni Kacper zeznał, że nie pamięta wypadku samochodowego. Przyznał, że rodzice nie darzyli się sympatią, ale w jego obecności starali się nie kłócić. Zdarzało się jednak, że po wypiciu piwa ojciec wulgarnie odnosił się do matki i awanturował się. Chłopiec wiedział o rozwodzie i chciał, by do niego doszło, bo zależało mu na tym, by mama była szczęśliwa.

W piątek o 9:30 rozpocznie się proces Tomasza J. Ma odpowiadać za umyślne spowodowanie wypadku, w którym ranny został jego syn, a także za zabójstwo żony i czterech innych osób przebywających w kamienicy oraz za usiłowanie zabójstwa kolejnych 34. Grozi za to dożywocie. Kamienica, w której doszło do wybuchu, ze względów bezpieczeństwa miała zostać rozebrana.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (251)