SLD przedstawił pakiet zmian ws. walki z kryzysem
Politycy SLD zaprezentowali pakiet
zmian w ustawach, które mają pomóc w walce z kryzysem
gospodarczym. Sojusz proponuje zmniejszenie liczby wiceministrów
oraz osób zatrudnionych w gabinetach politycznych ministrów, a
także ograniczenia w finansowaniu partii z budżetu. Platforma nie odrzuca pomysłów SLD; jest gotowa na rozmowy w tych
sprawach.
11.02.2009 | aktual.: 11.02.2009 15:22
Jak mówił szef sejmowego klubu Lewicy Wojciech Olejniczak, zmiana w ustawie o Radzie Ministrów ma ograniczyć liczbę sekretarzy i podsekretarzy stanu. - Dzisiaj mamy rekordy, które bije rząd Donald Tuska - podkreślił Olejniczak. Według niego, w rządzie Marka Belki było 21 sekretarzy stanu, a w gabinecie Tuska jest ich 24. Jeśli chodzi o podsekretarzy to - jak mówił szef klubu Lewicy - w obecnym rządzie jest ich 65, podczas gdy u Belki było 49.
Olejniczak skrytykował również Tuska za to, że w swej kancelarii zatrudnia aż dziewięciu sekretarzy stanu. - Jak takim zespołem kierować? Trzeba wprowadzić ograniczenia. Będzie to wielki pożytek finansowy dla państwa - przekonywał szef klubu Lewicy.
SLD chce także ograniczenia liczby osób, które pracują w gabinetach politycznych ministrów i proponuje, aby w gabinecie premiera mogło być zatrudnionych pięć osób, wicepremiera - trzy, a ministra - dwie.
Według polityków Platformy Obywatelskiej, pomysły SLD są do rozważenia. Wyrażają jednocześnie nadzieję, że propozycje nie są "zagrywką PR-owską" ze strony Sojuszu.
- W dobie kryzysu finansowego trzeba oszczędzać na wszystkim. Dlatego przyjmujemy do wiadomości pomysły SLD. Ich apel będzie ciepło przyjęty, jest do rozważenia - powiedział wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak. Zaapelował jednocześnie do posłów SLD, aby swoją uwagę i czas skupili na rzetelnym programie walki z kryzysem.
Również wiceszef Platformy Waldy Dzikowski powiedział, że nie wyklucza rozmów z SLD w sprawie ich propozycji. - Można o tych pomysłach rozmawiać, szczególnie w dobie kryzysu - dodał.
- Mam nadzieję, że nie jest to rzucenie hasła tylko po to, żeby sprawić kłopot Platformie, ale że jest to racjonalne rozwiązanie i że nie jest to odwrócenie uwagi od finansowania partii politycznych z budżetu. Mam nadzieje, że to nie jest populizm - powiedział Dzikowski.
- Nie może być tak, że jednego dnia premier zapowiada potrzebę cięć w Sejmie, czy ograniczeń w funkcjonowaniu państwa, a tymczasem mamy rozbudowane gabinety polityczne, gdzie zatrudniani są partyjni działacze - mówił szef klubu Lewicy.
SLD opowiada się również za zawieszeniem w latach 2009-2010 wypłacania nagród i "trzynastek" dla tzw. erki (m.in. prezydenta, premiera, ministrów, marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu).
- W sytuacji, kiedy wynagrodzenia podsekretarzy stanu, sekretarzy stanu, ministrów są zdecydowanie wysokie, obniżono podatki dla osób dobrze zarabiających, również dla "erki". Uważamy, że trzeba w dobie kryzysu być solidarnym - stwierdził Olejniczak.
Sojusz chce również zmienić przyjętą pod koniec ubiegłego roku ustawę o pracownikach samorządowych, która wprowadziła możliwość tworzenia gabinetów politycznych przez samorządowców. - Chcemy to zlikwidować i przywrócić stan, który był wcześniej. Samorządy nie potrzebują pracowników politycznych - zaznaczył szef klubu Lewicy.
SLD zgłasza także propozycję zmian w ustawie o finansowaniu partii politycznych tak, by zmniejszyć subwencję, którą ugrupowania dostają co roku z budżetu państwa.
Jak mówił Olejniczak, ograniczenie dla najbogatszych partii sięgnęłyby około 50%. -Te partie zdobywają największe poparcie, a tym samym kilkudziesięciomilionowe dotacje rocznie. Mówimy tutaj o około 40 mln dotacji dla PO i około 38 mln dla PiS. Te partie powinny mieć już w tym roku obcięty budżet o około połowę - mówił Olejniczak.
Budżet mniejszych partii zmniejszyłby się o kilkanaście procent - SLD o około 15%, a PSL około 10-12%.
Obecnie subwencję z budżetu państwa otrzymują te partie, które w ostatnich wyborach do Sejmu uzyskały przynajmniej 3% prawidłowo oddanych głosów (dla koalicji próg wynosi 6%). Wypłacana jest ona w kwartalnych transzach. Partie, które dostały się do parlamentu, dostają także dotacje w ramach zwrotu kosztów kampanii.
Według informacji Państwowej Komisji Wyborczej subwencja dla PO w 2009 roku wyniesie ok. 40,4 mln złotych, dla PiS - ok. 37,8 mln złotych, dla PSL - ok, 15,1 mln złotych, dla SLD - ok. 14,3, mln, dla SdPl - ok. 3,5 mln złotych.
Według propozycji SLD zakazane byłoby ponadto finansowanie billboardów i spotów telewizyjnych z pieniędzy budżetowych. Jednocześnie ustawa zobowiązywałaby partie do przekazywania większych środków na fundusz ekspercki. - Tak, by partie działały na cel obywatela, przedstawiając merytoryczny program a nie tanią lub drogą propagandę, która nic nie wnosi - podkreślił Olejniczak.