370 zarzutów dla znanego katowickiego komornika
Znany katowicki komornik Henryk G. stanie przed sądem oskarżony o oszustwa na szkodę klientów, fałszowanie dokumentów i wyłudzanie pieniędzy. Śląska policja poinformowała, że przedstawiono mu aż 370 zarzutów. Śledczy z wydziału antykorupcyjnego ustalili, że Henryk G. wyłudził ponad 1,3 mln zł, za co grozi mu kara nawet do 10 lat więzienia. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała już do sądu akt oskarżenia.
08.02.2010 | aktual.: 11.06.2018 14:59
- To było bardzo pracochłonne śledztwo. Samo liczenie zarzutów zajęło nam wiele godzin - przyznał komisarz Janusz Jończyk ze śląskiej policji. - Oskarżony zawyżał opłaty egzekucyjne oraz koszty zastępstwa prawnego w postępowaniach egzekucyjnych, żądając kwot wyższych niż przewidziane ustawowo.
O nietykalnym przez lata komorniku Henryku G. pisaliśmy wielokrotnie. W krótkim czasie zgromadził olbrzymi majątek i był bodaj najbogatszym urzędnikiem publicznym w Polsce. To, że był też chyba najbardziej krytykowanym, nie utrudniało mu jednak kariery.
Kiedy z konta Henryka G. zniknęło w dziwnych okolicznościach prawie 9 mln zł, przez kilka miesięcy nikomu nie zgłaszał tej straty. Twierdził, że jej nie zauważył. Potem sam gdzieś zniknął, utrudniając śledztwo. Zażądał jednak od banku zwrotu tej sumy i ją dostał.
Henryk G. jako przez lata drwił sobie z prawa. Bali się go pracownicy szpitali dziecięcych, których konta blokował i od których pobierał niebotyczne prowizje. Ignorował za to sprawy zwykłych klientów. - Nie chciał zająć poborów mojego męża - skarżyła się Dorota Ledwoń z Chorzowa, która walczyła o alimenty na małą córkę. - Nigdy nie miał czasu, żeby mnie przyjąć. Byłam dla niego zerem.
Henryka G. skutecznie chronili go koledzy z katowickiej Izby Komorniczej. W końcu Krzysztof Hejosz, prezes Sądu Rejonowego w Katowicach, złożył skargę na Henryka G. w Krajowej Radzie Komorniczej. Zgromadził masę zażaleń, podważających nawet zdrowy rozsądek komornika. Henryk G. przewlekał sprawy, błędnie je księgował, przetrzymywał dokumenty i żądał opłat z sufitu.
Wyjaśnienie tych zarzutów nie było łatwe, bo komornik unikał spotkań z radą, która zdecydowała się zawiesić go w czynnościach. Już wcześniej rozpływał się w powietrzu. Na przykład gdy zablokował konto Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, wyjechał na dwa tygodnie i nie dawał znaku życia. Tłumaczył potem, że udał się na odpoczynek. Szpital złożył na niego kilkanaście skarg do prokuratury. Dyrektor Górnośląskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzieci w Rabce bez skutku błagał Henryka G., żeby nie pobierał z pieniędzy niezbędnych na leczenie dzieci ogromnej prowizji - 19,5%. Komornik nie reagował, zapadł się pod ziemię. Prokuratura Rejonowa Centrum-Zachód w Katowicach też miała problemy z Henrykiem G. Podejrzewała go o to, że nie przekazał należnych zaległych pensji pracownikom zakładu w Raciborzu. Komornik nie miał jednak ochoty na kontakty z prokuratorem, który twierdził, że Henryk G. lekceważy wymiar sprawiedliwości, utrudnia czynności procesowe, od miesięcy nie reaguje na wezwania albo przysyła niepoważne
usprawiedliwienia. Policja musiała ustalać jego miejsce pobytu.
W końcu zagrożony tymczasowym aresztowaniem Henryk G. zgłosił się na przesłuchanie. Sąd Rejonowy w Raciborzu w 2008 roku skazał go za niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej na rok więzienia w zawieszeniu. Jako zadośćuczynienie finansowe na rzecz pokrzywdzonych miał zapłacić ponad 600 tys. złotych. Przyznał w sądzie, że zarabia około 250 tys. złotych na miesiąc.
Takie zarobki, według resortu sprawiedliwości, są możliwe. Śląscy komornicy zarabiają najwięcej w kraju w tej grupie zawodowej. Sumy jednak trzymają w ścisłej tajemnicy. Chociaż są funkcjonariuszami zaufania publicznego, nie ujawniają dochodów. Ale jak widać, gigantyczne zarobki nie chronią ich przed pokusą gigantycznych oszustw.
Śląska policja podała wczoraj, że wcześniej aktem oskarżenia objęci zostali komornicy z kancelarii w Rudzie Śląskiej, Bytomiu i Gliwicach.