Skutki dekretu Donalda Trumpa - strach tysięcy naukowców w USA
Antyimigracyjny dekret Donalda Trumpa mocno zaniepokoił pracujących w USA
naukowców z innych krajów. Zakaz wjazdu do Stanów Zjednocznych dla obywateli siedmiu krajów muzułmańskich i uchodźców wywołał u obcokrajowców lęk o przyszłość. Niektórzy myślą o szybkiej emigracji. 12 tys. naukowców z USA, w tym 40 noblistów, podpisało list otwarty krytykujący dekret Trumpa.
Dziennikarze tygodnika „Nature” rozmawiali z dwudziestoma naukowcami - wszyscy czują się zdezorientowani i zastraszeni. Genetyk Kaveh Daneshvar z Uniwersytetu Harvarda, obywatel Iranu, miał jechać w przyszłym miesiącu do Kanady na konferencję, ale nie pojedzie, bo obawia się, że nie będzie mógł wrócić do USA.
"To jest dla nas szaleństwo"
Luca Freschi, włoski mikrobiolog miał przenieść się z Kanady właśnie na Harvard, ale teraz nie wie, co robić, bo jego żona z Iranu może zostać zatrzymana na granicy. Amerykańskie służby graniczne zatrzymały od 100 do 200 imigrantów i uchodźców, którzy byli w drodze do Stanów Zjednoczonych w momencie wejścia w życie czasowego zakazu przyjmowania uchodźców oraz obywateli siedmiu krajów muzułmańskich. - To jest dla nas szaleństwo, ponieważ dostaliśmy wizę dwa dni przed podpisaniem dekretu przez prezydenta - mówi Freschi. Żona zachęca go, by jechał sam do USA.
Dekret Trumpa, podpisany przez prezydenta 27 stycznia, zawiesza - do odwołania - przyjmowanie przez USA uchodźców m.in. z Syrii. Przyjmowanie uchodźców z innych krajów zostało, zgodnie z dekretem, zawieszone na 120 dni. Wyjątkowo przyjmowani mogą być członkowie mniejszości religijnych, zwłaszcza chrześcijanie prześladowani w krajach muzułmańskich.
Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dekret nie wymienia tych państw, ale według Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego chodzi o Irak, Iran, Syrię, Sudan, Libię, Jemen i Somalię.
Celem dekretu, jak podkreślał prezydent Donald Trump, jest zapobieżenie przenikaniu do USA "radykalnych islamskich terrorystów".
Inna para irańskich naukowców rozważa wyjazd na stałe do Australii. Student inżynierii z Wayne State University w Detroit, który woli pozostać anonimowy, właśnie kupił dom, jego żona ma urodzić dziecko w przyszłym tygodniu. Plany młodej pary stoją pod znakiem zapytania, tak jak zielone karty, które mieli otrzymać w kwietniu.
Ali Shourideh, ekonomista z Carnegie Mellon University w Pittsburghu jest wdzięczny USA za możliwość robienia kariery, ale dekret Trumpa go zszokował. Irańczyk, z zieloną kartą, wiele razy jeździł do ojczyzny w odwiedziny do chorej na raka matki. "Musisz dokonać wyboru: chcesz zobaczyć mamę czy chcesz zachować swoje miejsce pracy? To na pewno dotknie nas osobiście, ale także USA, bo wszyscy ci wysoko wykwalifikowani profesjonaliści nie będą chcieli dłużej tu przebywać - mówi Shourideh.
Już 12 tys. naukowców z USA, w tym 40 noblistów, podpisało list otwarty krytykujący antyimigracyjny dekret Trumpa. Także Amerykańskie Towarzystwo Rozwoju Nauki wezwało prezydenta do ponownego przemyślenia decyzji.
Sąd federalny w Nowym Jorku wydał w sobotę wieczorem zezwolenie na warunkowy pobyt w USA 2 osobom, którym odmówiono prawa wjazdu na podstawie dekretu prezydenta.
Pozew w imieniu dwóch osób zatrzymanych na lotnisku JFK w Nowym Jorku złożyła organizacja pozarządowa walcząca o przestrzeganie praw obywatelskich gwarantowanych przez konstytucję American Civil Liberties Union (ACLU).
Podpisanie przez prezydenta Trumpa rozporządzenia ws. imigrantów, spowodowało chaos na wielu lotniskach. Na nowojorskim międzynarodowym lotnisku Johna F. Kennedy'ego zatrzymano kilkadziesiąt osób, niektórzy zostali oddzieleni od reszty rodzin. Doszło do protestów.