Skruszyć KRUS
Politycy nie dali rady, więc może teraz uda się rzecznikowi praw obywatelskich Januszowi Kochanowskiemu, który zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego finansowanie składki na ubezpieczenie zdrowotne rolników z budżetu państwa, czyli z kieszeni wszystkich podatników.
Rolnicy latami bronili Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego jak niepodległości. Żaden rząd nie ośmielił się tej rolniczej zdobyczy ruszyć, tym bardziej że partie rolników najczęściej były języczkiem uwagi parlamentarnych koalicji. KRUS wywinęła się reformom rządu Buzka. Wybroniła się z późniejszych planów cięć i reform tej instytucji. Jednak dłużej fikcji utrzymać się nie da. Na początku lat 90. KRUS miała służyć ubogim rolnikom, osłaniać ich przed uderzającymi w nich reformami gospodarczymi. Ale czas gwałtownych przemian już się kończył, a wieś stała się bogatsza.
Sponsoruj gospodarza
Rocznie budżet państwa dopłaca do rolniczych rent i emerytur ponad 15 mld zł. To połowa deficytu budżetowego! Dopłaca do ubezpieczenia rolników, ale też wszystkim osobom mieszkającym z nimi (więc nie tylko rodzinie). W sumie na szczególnych warunkach jest 2,5 mln obywateli.
Niezależnie od tego, czy rolnik ma kawałek pola za domem i jedną krowę, czy zarządza wielohektarowym gospodarstwem, płaci taką samą składkę kwartalną ubezpieczenia: 251 zł. Dla porównania, w tym samym okresie osoba prowadząca własną działalność gospodarczą miesięcznie wpłaca do ZUS z tytułu ubezpieczenia ponad 2300 zł. Późniejsza emerytura z KRUS jest niewiele niższa od tej płaconej z ZUS. Ponieważ rolnicze składki pokrywają zaledwie 7,5 proc. świadczeń (w przypadku ZUS-owców ze składek pochodzi 70 proc. kwoty wypłat), powstaje ogromna dziura. Dziurę opłacają wszyscy ci, którzy nie mają przywileju należenia do KRUS. Każdy z nas – nierolników – płaci rocznie na rolnicze świadczenia 1098 zł.
Rolnik rolnikowi nierówny
Od 1991 r., kiedy powstała specjalna kasa dla rolników, sytuacja na polskiej wsi diametralnie się zmieniła. Małe, rozczłonkowane gospodarstwa zaczęły się łączyć, na wieś popłynęły szerokim strumieniem unijne dotacje. Blisko jedna czwarta ubezpieczonych w KRUS ma gospodarstwa powyżej 10 ha, a kolejne 7 proc. – ponad 20 ha. W 2005 r. 20-hektarowe gospodarstwo miało dochód w wysokości średnio 47 tys. zł (z unijnymi dopłatami). To dochód, od którego rolnik nie musi płacić podatków, chociaż jest on dwa razy wyższy od średnich zarobków Polaków (którzy procentowo płacą składki do ZUS). Słusznie więc Janusz Kochanowski pyta: niby dlaczego wszyscy Polacy mają płacić składki za bogatych rolników?
Od hektara albo od dopłaty
Już nawet PSL przyznaje, że z KRUS-em coś zrobić trzeba. Chce, żeby najbogatsi rolnicy płacili do KRUS wyższą składkę, ale też, by potem mieli prawo do wyższych emerytur. Projekt zróżnicowania składki na rolnicze ubezpieczenia społeczne ma trafić do Sejmu na początku przyszłego roku. Dokument na nowo zdefiniuje pojęcia: rolnika – właściciela drobnego gospodarstwa rodzinnego, którego obciążenia podatkowe powinny pozostać na dotychczasowym poziomie, oraz przedsiębiorcy rolnego, który – jak inni przedsiębiorcy – powinien prowadzić książki przychodów i rozchodów, płacić podatek dochodowy i składki na ubezpieczenie.
Niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej chcieliby pójść jeszcze dalej. Drobnymi krokami dążyć do zlikwidowania KRUS w obecnym kształcie i za kilka lat połączyć ją z ZUS. Bowiem rolnicza kasa to nie tylko problem składek, wysysania budżetu państwa i kosztów utrzymania olbrzymiej instytucji. Zyta Gilowska w końcówce sprawowania urzędu ministra finansów chciała rozprawić się z udawanymi rolnikami, czyli osobami, które korzystają z uprzywilejowanego ubezpieczenia, ale z rolnictwem nie mają nic wspólnego. Według bardzo ostrożnych szacunków, tylko w ostatnich latach takich pseudorolników zgłosiło się do KRUS ponad 200 tys. – Specyfika ubezpieczenia rolników jest zachowana także w innych europejskich państwach, więc nie należy likwidować KRUS, tylko ją zreformować – uważa prof. Marian Podstawka ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Na rolnictwo należy spojrzeć przez pryzmat różnych kategorii gospodarstw. Ustalenie takich samych składek, ale też takich samych emerytur i rent dla wszystkich
rolników było dobre kiedyś, ale nie teraz. Rolnicy, którzy mają silne, duże gospodarstwa, powinni ponosić wyższy ciężar ubezpieczenia. Ale jest rzesza małych gospodarstw, które nie są w stanie więcej płacić.
Joanna Jureczko-Wilk