Skazani z Bielbawu złożą apelacje
Dziewięciu z dziesięciu mężczyzn, pracowników
zakładu produkcyjnego tkanin Bielbaw z Bielawy (Dolnośląskie),
nieprawomocnie skazanych za seksualne wykorzystywanie podległej im
pracownicy, złożyło wnioski o pisemne uzasadnienie wyroku. Z
wnioskiem takim wystąpił też prokurator. Strony nie zgadzają się z
orzeczeniem i złożą apelacje.
Poinformował o tym rzecznik Sądu Okręgowego w Świdnicy Tomasz Białek. Sprawa trafi do Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Sąd Rejonowy w Dzierżoniowie pod koniec grudnia 2004 r. skazał 10 mężczyzn na kary od 2 lat i 10 miesięcy więzienia do pół roku pozbawienia wolności. Najwyższą karę otrzymał kierownik jednego z działów zakładu Andrzej P., dodatkowo ma czteroletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych.
Zdaniem prokuratury w 2001 r. razem z dziewięcioma innymi mężczyznami wielokrotnie doprowadził Małgorzatę B. do obcowania płciowego, "wykorzystując krytyczne położenie kobiety obawiającej się utraty pracy".
Jeden z mężczyzn otrzymał karę półtora roku więzienia, pięciu - karę roku pozbawienia wolności, jeden - 8 miesięcy, a dwóch - pół roku więzienia.
O pisemne uzasadnienie wyroku nie stara się jedynie mężczyzna skazany na rok więzienia. Mimo to wyrok wobec niego nie uprawomocnił się, bo apelację zapowiedział prokurator.
Mężczyźni w swoim zakładzie pracy nie ponieśli żadnych konsekwencji. Normalnie pracują. Dyrektor generalny Bielbawu Dariusz Czesny nie chciał powiedzieć, czy zawieszono ich w obowiązkach do czasu uprawomocnienia się wyroku.
Jestem tu nowy i przyznam, że nie znam tej sprawy. Proszę do mnie zadzwonić później - powiedział dyrektor. Po tej rozmowie PAP nie udało się już z nim skontaktować.
Sprawa od początku budziła sporo emocji. Cały proces był utajniony. Nie wiadomo, jakimi dowodami, oprócz zeznań pokrzywdzonej, dysponowała prokuratura. O niewinności oskarżonych są przekonani ich koledzy z firmy. Kilka razy protestowali przed sądem w Dzierżoniowie. Uważają, że pokrzywdzona kłamie. Zrobiła to z zemsty. Za zwolnienie z pracy - twierdziła jedna z kobiet.
Zdaniem prokuratury, do seksualnego wykorzystywania kobiety miało dochodzić na terenie zakładu. Pokrzywdzona samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Jak zeznała, w obawie przed utratą pracy zgadzała się na takie traktowanie. Kobieta nie pracuje już w zakładzie w Bielawie.