Skazani na powolne umieranie. Ilu niewinnych odsiaduje w Polsce długie wyroki

- To jest jak nowotwór. Oni są skazani na swego rodzaju powolne umieranie – mówi prawniczka Maria Ejchart-Dubois. Marcin i Krzysztof, Piotr, Adam, Jan, Arkadiusz – lista osób, które mogły zostać niesłusznie skazane na wieloletnie więzienie liczy kilkadziesiąt nazwisk. Eksperci od lat walczą o ponowne zbadanie ich spraw.

Skazani na powolne umieranie. Ilu niewinnych odsiaduje w Polsce długie wyroki
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Kurzyński
Magda Mieśnik

24.06.2019 05:57

Zwłoki 15-letniego Adama w pobliżu giżyckiego mostu odnalazł przypadkowy przechodzień. W usta miał wbite trzy długie drewniane kołki. Dwa tygodnie później policja odkryła leżące w pobliżu ciało 11-letniego Szymona. Było przykryte śniegiem.

Śledczy zatrzymali w tej sprawie trzy osoby - Roberta T., Sebastiana S. i Piotra P. Wszyscy złożyli niemal identyczne zeznania, winą za zbrodnię obciążając Marcina Chmielewskiego i Krzysztofa Kaczmarczyka. Ze szczegółami opowiedzieli o tym, co stało się w październiku 1998 r. w Giżycku.

Sprawcy natknęli się na dwóch chłopców, gdy ci łowili ryby. Zaczęli ich szarpać. Starszego dusili i dotkliwie pobili. Gdy stracił przytomność, uznali, że nie żyje i nakryli jego ciało gałęziami. Złapali młodszego chłopca i utopili go w jeziorze. Wtedy zorientowali się, że Adam jeszcze żyje. Wbili mu w usta trzy kołki.
W 2001 r. sąd skazał Chmielewskiego i Kaczmarka na dożywocie. Kolejny z oskarżonych usłyszał wyrok 25 lat, a dwaj pozostali – 8 i 7 lat więzienia.

Wrobieni w dożywocie?

- Jestem niewinny, niczego nie zrobiłem - krzyczał w sądzie Marcin Chmielewski, gdy wraz z Krzysztofem Kaczmarczykiem usłyszał, że zostaje skazany na dożywocie. - Mówi się, że w więzieniu siedzą sami niewinni, bo skazani zawsze tak twierdzą, ale w tym przypadku naprawdę tak jest. Jestem o tym głęboko przekonana, bo od niemal 20 lat badam tę sprawę. Mam duże wątpliwości czy Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk zostali słusznie skazani na dożywocie – mówi prawniczka Maria Ejchart-Dubois.

I dodaje: - Usłyszeli wyrok wyłącznie dlatego, że całą winę zrzucili na nich pozostali mężczyźni, którzy dzięki temu otrzymali dużo niższe wyroki. Po latach pojawili się świadkowie, którzy twierdzą, że mężczyźni zostali wrobieni. Żeby wznowić postępowanie, potrzebne są jednak bardzo mocne nowe dowody. W Polsce system ponownego badania takich spraw jest mało skuteczny. To dramat skazanych – mówi Maria Ejchart-Dubois.

Prawniczka kieruje Kliniką Niewinności, działającą przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Każdego roku wraz ze studentami bada kilkadziesiąt spraw, w których mogło dojść do niesłusznego skazania. Pierwszą z nich był wyrok dożywocia dla Chmielewskiego i Kaczmarka.

Nie zostawił żadnych śladów

Na ponowne zbadanie sprawy czeka także Piotr Mikołajczyk. Odsiaduje wyrok za zabicie dwóch kobiet. Prawnicy uważają, że z powodu niepełnosprawności intelektualnej nie był w stanie zaplanować i popełnić takiej zbrodni. Tym bardziej, że na miejscu nie było ani jednego śladu, który wiązałby go z zabójstwem.

Jedynym dowodem winy Piotra było to, że sam się obciążył w śledztwie, do czego prawdopodobnie został zmuszony przez śledczych. Nikt nie wziął pod uwagę badań wariograficznych, jakim zostali poddani krewni zamordowanych kobiet. Biegła orzekła, że mieli związek z zabójstwami. Śledczy nie podjęli tego tropu. W winę Piotra nie wierzą eksperci, Helsińska Fundacja Praw Człowieka ani siostra i córka zamordowanych kobiet.

Klinika Niewinności działa od 19 lat. W tym czasie wytypowała około 20 spraw, w których mogło dojść do niesłusznego skazania. – Na pewno jest ich więcej. Sądy popełniają błędy, niewinni ludzie trafiają do więzienia i musimy się z tym pogodzić. Potrzebne jest jednak rozwiązanie systemowe, które pozwoli analizować te sprawy ponownie – mówi Maria Ejchart-Dubois.

Takie rozwiązania funkcjonują w wielu krajach. Na przykład w Wielkiej Brytanii czy Norwegii powołano komisje złożone m.in. z byłych sędziów sadu najwyższego, profesorów, autorytetów w dziedzinie prawa karnego, którzy analizują sprawy, w których mogło dojść do niesłusznego skazania.

Zbrodnia sądowa

Michał Rapacki, były oficer Centralnego Biura Śledczego Policji, a obecnie prywatny detektyw, od lat analizuje sprawy osób skazanych na wieloletnie więzienie. – Zajmowałem się sprawą Adama Dudały. To ewidentnie zbrodnia sądowa. Skazano niewinnego człowieka – mówi.

I dodaje, że głównym świadkiem, który doprowadził do skazania Dudały za dwa zabójstwa był człowiek uznany przez biegłego sądowego za osobę niepoczytalną i mitomana. – Świadek ów opisywał całkowicie inną osobę, a w trakcie rozpoznania wskazał na Adama Dudałę. Zeznawał też, że skacze bez spadochronu z wieżowców. Wbrew wielokrotnym informacjom, że zabójcą w tej sprawie jest inna osoba (Adam Ch.) nikt nie chciał zweryfikować tego wątku. Był już przecież skazany Adam D.

Dudała to kolejna osoba, który czeka na wznowienie postępowania, bo mogła zostać niesłusznie skazana m.in. z powodu zaniedbań i nadużyć w działaniach organów ścigania. – Policjantom często zależy na dobrych wynikach i wysokiej wykrywalności sprawców przestępstw. Dochodzi do tego splendor za szybkie rozwiązanie sprawy. W każdej organizacji trafiają się ludzie, którzy są tam z przypadku. Mają manię wielkości, kompleksy, które próbują leczyć, a ich ofiarami padają czasem niewinne osoby – mówi Rapacki.

Przyznaje, że o takich funkcjonariuszach mówiło się, że policja uratowała im życie, bo nigdzie indziej by sobie nie poradzili. - Zdarza się, że takie osoby na siłę dopasowują dowody lub błędnie je gromadzą, piszą notatki ze zmyślonych zdarzeń, które mają potwierdzać rzeczy w istocie nie mające miejsca, relacjonują informacje z anonimowego źródła, które nie istnieje, po to choćby by móc się wykazać – mówi detektyw.

Były Komendant Główny Policji gen. Adam Rapacki przyznaje, że cały czas zdarzają się przypadki skazania niewinnej osoby, ale wyjątkowo dużo było ich pod koniec lat 90. i na początku dwutysięcznych. - Organa ścigania zachłysnęły się zeznaniami świadków koronnych i skruszonych gangsterów. Była większa presja ze strony przełożonych i część funkcjonariuszy szła na skróty – mówi Rapacki.

Były szef policji przyznaje, że zna policjantów, którzy "zakochiwali się" w świadkach, gangsterach, którzy składali takie zeznania, które pozwalały obciążać innych, niekoniecznie winnych. - Spotkałem się z przypadkami, że policjanci przeprowadzali pseudo operacyjną rozmowę, czyli wzywali kogoś, kto nie miał żadnego związku ze sprawą. Opowiadali mu o szczegółach zbrodni. Po pewnym czasie ta osoba była wzywana na przesłuchanie i powtarzała to, co usłyszała od policjantów.

Czekają na sprawiedliwość

Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk od 20 lat odsiadują wyrok dożywocia za zabicie dwóch braci. Prawnicy cały czas szukają sposobu, by ich uwolnić.
Piotr Mikołajczyk usłyszał wyrok 25 lat za zabójstwo dwóch kobiet. Przebywa za kratami od ośmiu. Rzecznik Praw Obywatelskich złożył kasację w tej sprawie. Skarga o naruszenie prawa do rzetelnego procesu czeka na rozpatrzenie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

Adam Dudałą 19 rok odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za dwa zabójstwa. Prokuratura Krajowa analizuje jego sprawę. Za kilka tygodni ma podjąć decyzję, czy wznowić postępowanie.

Arkadiusz Kraska odsiadywał wyrok dożywocia za podwójne zabójstwo. Po 19 latach w więzieniu Sąd Najwyższy kilka tygodni temu zwolnił go z odbywania kary. 9 lipca zostanie rozpatrzony wniosek prokuratury o jego uniewinnienie.

- W Polsce nie ma żadnych badań dotyczących tego, ile osób zostało skazanych niesłusznie. W Stanach Zjednoczonych to kilka procent. Jeśli przełożymy to na Polskę, to znaczy, że w więzieniach przebywa 2-4 tysiące niewinnych osób. Osoba, która niesłusznie trafiła do więzienia na najwyższą karę, jest skazana na swego rodzaju powolne umieranie – mówi Maria Ejchart-Dubois.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)