Skatowali kontrolerów na przystanku
Poznańska policja zatrzymała dwóch nastolatków, którzy brutalnie pobili na przystanku autobusowym kontrolerów biletów Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Poznaniu.
25.02.2004 | aktual.: 25.02.2004 17:43
"Zatrzymani to młodzi ludzie. Jeden ma 17, a drugi 16 lat. Starszemu postawiono zarzut pobicia, a sprawa młodszego jako nieletniego zostanie skierowana do sądu rodzinnego" - poinformował rzecznik prasowy poznańskiej policji kom. Andrzej Borowiak.
W miniony piątek dwaj młodzi ludzie zostali przyłapani na jeździe bez biletu. Nie mieli pieniędzy na mandat ani dokumentów. Kontrolerzy wysiedli z nimi na pętli autobusowej w peryferyjnej dzielnicy Poznania. Tam zostali zaatakowani.
"Piątkowe zdarzenie było straszne. Napastnicy nie chcieli uderzyć i uciec, tylko chcieli skatować naszych pracowników. Kopali leżącego" - powiedział dyrektor MPK Wojciech Tulibacki. Jeden z kontrolerów po opatrzeniu ran został zwolniony ze szpitala jeszcze tego samego dnia, drugi z połamanymi palcami u ręki, z rozciętą twarzą i wstrząsem mózgu przez kilka dni leżał w szpitalu.
W ubiegłym roku doszło do osiemnastu napaści na kontrolerów poznańskiego MPK. Firma chce być stroną w procesie przeciwko młodym przestępcom. "Wystąpimy o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Będziemy chcieli doprowadzić do tego, aby wyrok w tym procesie odstraszał kolejnych napastników" - powiedział dyrektor Tulibacki. Według niego ostatnio coraz częściej dochodzi do konfliktów między kontrolerami a pasażerami.
"Nawet pasażerowie posiadający bilet nie chcą go pokazywać twierdząc, że kontrolerzy nie mają prawa do legitymowania ani przetrzymywania gapowiczów" - dodał.
Informacje, że kontrolerzy biletów nie mogą żądać dokumentów tożsamości ani przetrzymywać pasażerów do czasu przyjazdu policjanta, który takie uprawnienia ma, zostały w ostatnim czasie opublikowane w jednej z lokalnych gazet.
Podstawą tych artykułów był wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie, który zakwestionował prawo kontrolerów do przetrzymywania pasażerów do czasu przybycia policji, która może stwierdzić tożsamość gapowicza. "A to w praktyce uniemożliwia skuteczną kontrolę" - dodał Tulibacki.