Skandaliści w koronie
Gdyby w starożytności i średniowieczu istniała prasa brukowa, też miałaby o czym pisać. Bohaterami skandali bywali cesarze i królowie, papieże i biskupi, filozofowie i poeci... Polskie dzieje też są pod tym względem barwne.
03.01.2007 12:20
Termin „skandal” wywodzi się z greki: skandalon oznaczał gorszący postępek, to samo oznacza łacińskie scandalum. Skandal nie jest zjawiskiem ponadczasowym, istnieje zawsze w kontekście historycznym. Nikt przecież w średniowieczu nie uznawał tratowania obsianych pól przez polującego władcę za zachowanie wywołujące powszechne zgorszenie; obecnie w krajach demokratycznych oburzają prywatne przeloty polityków bez zapłacenia za bilet samolotowy. Za początek skandalistyki historycznej możemy uznać porwanie Heleny trojańskiej przez Parysa z dworu jej męża, króla Sparty Menelaosa, i kradzież jego skarbca. W rzeczywistości rzekoma afera obyczajowo-miłosna z Heleną i Parysem kryła znacznie poważniejszy konflikt polityczny, społeczny i ekonomiczny. Wojna trojańska była wojną handlową – pisze Robert Graves. Z drugiej strony, czai się typowy skandal: kwestie zranionej dumy własnej, złamanie świętych praw gościnności przez Parysa.
W 356 r. p.n.e. niebo koło Efezu rozjarzyła łuna bijąca od płonącej świątyni Artemidy, uznanej za cud świata. Podpalił ją skandalista Herostrates; nazywamy go tak, gdyż zniszczył ogniem wielki Artemizjon tylko po to, by przejść do historii. Wywołanie publicznego zgorszenia udało mu się, ale sąd wyczuł jego intencje i skazał na karę zapomnienia i śmierci: jego imię miało być wymazane na wieki. Jednakże ktoś złamał zakaz i księga zawierająca opis czynu Herostratesa przetrwała; szewc, prosty człowiek, nie godzący się z własną anonimowością na ziemi, urósł do rangi symbolu.
Kryteria skandali? Oto listy proskrypcyjne Sulli z 83 r. p.n.e., eliminujące wrogów politycznych, były dla Rzymian mniej skandaliczne niż fakt wykorzystywania list przez niewolników: za donosy niewolnicy otrzymywali wyzwolenie i majątki swych panów. Wzbogacanie się kosztem ekwitów było więc dla republikańskich Rzymian znacznie większym skandalem niż wyrzynanie wrogów politycznych – naruszało bowiem podstawy ustrojowe państwa niewolniczego.
Koło niesłychanych rzymskich skandali polityczno-obyczajowych zaczęło się toczyć w czasach cesarstwa, co dobrze opisał Swetoniusz i wielu innych łacińskich dziejopisów. Pozwala to zaryzykować tezę, że skandale intensyfikują się bardzo w warunkach władzy despotycznej, niekontrolowanej, absolutystycznej. Juliusz Cezar i imperator August mogli jeszcze uchodzić za wzór powściągliwości polityczno-obyczajowej w zestawieniu z pedofilem Tyberiuszem, matkobójcą Neronem, nimfomanką Messaliną czy Heliogabalem, jeżdżącym rydwanem zaprzężonym w nagie młode dziewczyny smagane batem cesarza. Skandale te, uchodzące za obyczajowe, miały jednak zawsze podtekst polityczny: zobaczcie, poddani, ile mam władzy i możliwości, skoro mnie stać na tak potworne rzeczy! Ich celem zatem było wywołanie strachu w poddanych. Średniowieczne pojęcie zgorszenia publicznego brało się z Ewangelii i słów Jezusa radzącego gorszycielom, by wyłupili sobie oczy albo ucięli rękę. Ponieważ średniowieczne czyny i myśli były najpierw skrojone na potrzeby
zbawienia, opinię publiczną niezbyt zgorszyła szalona krucjata 30 tys. dzieci w 1212 r. Zdziesiątkowana przez choroby, porwania, przemoc, głód, nawet nie dotarła do Bizancjum. Godząc się na wysyłanie dzieci, na czele z chłopcem-wizjonerem, pasterzem Stefanem z Cloyes, wierzono powszechnie, że owe istotki bez rozlewu krwi obejmą rączkami Grób Jezusa, przepędzając swym niewinnym pojawieniem się okrutnych Saracenów. Gdy stało się inaczej, potraktowano to jako wolę Bożą. Dziś uznano by to za ludobójstwo, a inspiratorów marszu postawiono przed trybunałem. Podobnie osądzono by wyczyny psychopatycznych okrutników w rodzaju Iwana IV Groźnego i Henryka VIII Tudora. Rosjanie w XVI w. uważali, że car karaje i żałuje, jak to się zwierzył Samuelowi Maskiewiczowi pewien bojar, i to mu wolno. Natomiast Polacy zdawali sobie aż nadto sprawę z ludobójczego, skandalicznego charakteru panowania Iwana IV: „Od początku świata tyrana okrutnika podobnego sobie Iwan car nie miał” – pisał hetman Stanisław Żółkiewski w swych
pamiętnikach z wojny moskiewskiej.
W średniowieczu skandal łatwo wywoływały sprawy obyczajowe i w gruncie rzeczy trend ten trwa do dziś. Wedle Prokopiusza z Cezarei, Teodora, przyszła żona cesarza Justyniana (VI w.), by zaspokoić żądze, „często szła w gościnę z dziesięcioma lub więcej młodzieńcami... i jakkolwiek wykorzystywała w tych celach wszystkie trzy otwory swego ciała, często miała za złe naturze... iż nie uczyniła większymi otworów w piersiach, gdyż mogłaby wówczas odbywać stosunki w jeszcze jeden sposób”. Nie wiemy jednak, czy Prokopiusz nie sprzeniewierzył się prawdzie: jest bowiem pewne, że cesarza Justyniana i jego żony nienawidził. Bo też kto lubiłby wprowadzony przez cesarzową obowiązek proskinezy: padania na kolana przed parą cesarską i całowania ich stóp?
Kryzys papiestwa niekiedy ocierał się o ewangeliczną zgrozę zgorszenia, wymienianą przez Jezusa w opowieści o znakach końca świata. „Wiek IX i X to pełen zamętu, mroczny okres w historii papiestwa” – pisała Zsuzsanna Kulcsár, węgierska tropicielka średniowiecznych skandali. W 882 r. został zatruty i dobity młotkiem Jan VIII, pierwszy zamordowany papież. W życiu kościelnym „zaczyna się najsmutniejszy okres dziejów papiestwa, okres poniżenia i smutnego zwyrodnienia” – jak oceniali niemieccy profesorowie w pierwszej poł. XX w., Seppelt i Löffler. W 897 r. Stefan VII zwołuje „trupi synod”, na który zaprasza martwego od roku, znienawidzonego biskupa Porto Formozusa, wybranego w 891 r. na papieża. Ponieważ z przyczyn oczywistych Formozus nie może się zjawić, wyciągają go na tę okoliczność z grobu, gdzie spoczywał od roku, i sadzają na krześle, by wysłuchał oskarżeń i wyroku. Trupa skazano na śmierć.
W X w. „pornopapieże” i biskupi prowadzili wystawne świeckie życie w towarzystwie konkubin i własnych dzieci. O obsadzie papieży Leona VI, Stefana VII i Jana XI w pierwszej połowie X w. decydowała osławiona Marocja. Rozprzężenie dotarło do klasztorów męskich, w których nagminnie dochodziło do pijaństw i orgii z jawnie mieszkającymi tam mniszkami i kobietami. Szerzyła się symonia, czyli kupowanie urzędów kościelnych. Kościół jednak miał w sobie dość duchowej i racjonalnej siły, by skandaliczne kryzysy przezwyciężyć. Ratunek przyszedł z Cluny w Burgundii, gdzie w 910 r. powstał klasztor benedyktyński według ścisłej reguły, zachowujący znaczną niezależność od władców. Fale pojawiania się papieży wraz z anty-papieżami i gorszących zachowań jednak wracały.
Władza papieży opierała się w znacznej mierze na chrześcijańskiej odpowiedzialności najwyższych kapłanów przed Bogiem, co nie zawsze wystarczało dla okiełznania wolnej woli człowieka. W 1493 r. biskupem Rzymu obrany został Rodrigo Borgia, który przybrał imię Aleksandra VI. Papież był ojcem wielu dzieci, zrodzonych ze związku z kurtyzaną Vanozzą Catanei, m.in. dwóch sławnych postaci: Cezara i Lukrecji Borgii. W świadomości obywateli Wiecznego Miasta skandal przestawał wywoływać oburzenie; być może przechodził – trawestując słowa Jana Pawła II o naszych czasach – w sferę „świata grzeszącego bez świadomości grzechu”. Może dlatego bunt wobec grzechów Kościoła przyszedł nie z Rzymu, lecz z Europy Środkowej – z Niemiec. Sprzeciw Marcina Lutra w 1517 r. rozprzestrzenił się z niebywałą siłą, znamionującą niechęć ówczesnych chrześcijan do życia w skandalicznych czasach. Bez wątpienia ten wybuch reformacyjny otrzeźwił Kościół rzymski i wybił go z aury przyzwolenia na oburzające prowadzenie się jego dostojników.
Oburzenie społeczne w znacznej mierze żywi się sprawami płci. Zgorszeń w związku z tym było bez liku, a dwory królewskie, mające być swoistym sacrum i wzorcem, stawały się często producentami taśmowych wręcz skandali obyczajowych powiązanych z politycznymi. Ale niekiedy oburzający rozgłos skandalicznych miłości towarzyszył zdarzeniom pozadworskim. Średniowieczne ograniczenia życia seksualnego doprowadziły np. w początkach XII w. do słynnego skandalu, którego bohaterami byli wybitny filozof Abelard i jego bystra uczennica Heloiza. 40-letni filozof, zachęcając młodą uczennicę do nauki chłostą, nieoczekiwanie zapałał namiętnością i nauka przerodziła się w gorący, szalony, erotyczny związek, zwieńczony urodzeniem dziecka w 1118 r. Wywołało to wściekłość kanonika Fulberta, zapewne ojca Heloizy, co doprowadziło do kastracji biednego filozofa przez zbirów wynajętych przez krewnych Heloizy. Gdy Paryż się o tym dowiedział, studenci i ulicznicy złapali, wykastrowali i wykłuli oczy także zbirom. Ale też dzięki tym
bulwersującym wydarzeniom pozostały wspaniałe listy kochającej się pary, co przybliża nam „wieki ciemne” jako swojskie, którym nieobca była wielka ziemska miłość, namiętność i szalony seks. Właściwie każde novum, eksponujące seksualność człowieka, stawało się skandalem (szczególnie dotyczyło to mody i tańców, w końcu to one wyznaczały w najbardziej widoczny sposób zakres wolności człowieka). Skandal w rękach prasy i telewizji staje się współczesnym pręgierzem. Z tą różnicą, jak wskazują niemieccy socjolodzy, że pręgierz przez stulecia stosowano po wyroku sądowym, a obecnie stosuje się go bez większych ograniczeń prawnych i moralnych jako instrument nacisku, przyciągania, karania, upokarzania itd. Istnieje jednak pozytywna strona skandalu. Pojawienie się Rasputina na dworze rosyjskim obnażyło w początkach XX w. gnicie systemu carskiego. Bezrobotny psychopatyczny drobny pruski kryminalista Wilhelm Voigt w 1906 r., po kolejnym wyjściu z więzienia, przebrał się w mundur kapitana, podporządkował sobie pododdział
wojska i w miasteczku Köpenick aresztował urzędników. Zabrał też potrzebne mu formularze, a z kasy 4 tys. marek, i tym samym ośmieszył pruskie zamiłowanie do drylu, wykonywania bezsensownych rozkazów i munduru. Nie na tyle jednak, by Niemcy odeszły od ideo-logii munduru, ze skutkami wiadomymi.
Z kolei walka sądowa o prawo publikacji skandalizujących książek „Fanny Hill” czy „Kochanek lady Chatterley” przyciągnęła nawet półanalfabetów do literatury; choć znów było to przyciąganie nie dla wartości, lecz dla sensacji. Literatura od początku lubiła karmić się sensacyjnym widzeniem świata, więc np. Jean Genet zbulwersował opinię publiczną w latach 40. XX w. jako złodziej-poeta, wierny światu absolutnego zła; inna sprawa, że kilka wieków wcześniej podobnie bulwersował społeczeństwo jego rodak zamieszany w zabójstwa, adoptowane dziecko biskupa, François Villon. Ten niezwykły poeta i członek tajnego stowarzyszenia Muszelników skazany został na śmierć za zabójstwa w 1455 i 1462 r., po czym znikł bez śladu. Pozostały za to jego niezwykłe wiersze.
W „Słowniku XVI-wiecznej polszczyzny” nie znajdujemy słowa skandal. Podobnie u Bogusława Lindego w początkach XIX w. Świat piastowski i szlachecki nie znał tego terminu i związanych z nim strukturalnych pojęć. Czyżby dlatego, że nie istniały? Oczywiście, że nie. Na dworach piastowskich książąt i królów zwyczaje nie odbiegały od tych z innych dworów: były, mierząc naszą miarą, skrajnie okrutne. Bolesław Chrobry „z lisią chytrością złączył je [dzielnice] potem w jedną całość... wypędziwszy macochę i braci oraz oślepiwszy swoich zaufanych Odylena i Przybywoja” – pisał Thietmar. Odtąd wyłupywanie oczu, okaleczenia, kastracje, zamachy, uwięzienia, zabójstwa, otrucia, zdrady małżeńskie będą częścią dziejów Piastów i po części ich państwa.
Nikt jednak przytomny (było ich niewielu) nie uważał wówczas tego za skandal, gdyż takie czyny wpisane były w realia walki o władzę; kara książęca czy królewska musiała odstraszać i dlatego bywała tak okrutna. Wiele zależało od kontekstu zdarzeń. Nie uważano za skandal wybijania zębów – na rozkaz Chrobrego poddanym kmiotkom i wojom jedzącym w piątek mięso, gdyż to służyło zbawieniu; ani ograbienia Kijowa, ani też zgwałcenia Przecławy, siostry księcia kijowskiego Jarosława. Książę i król funkcjonowali na innych prawach niż poddani, gdyż jednocześnie prawo powściągało „wszeteczników”: „jeśli ktoś spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzi się go na most targowy i przymocowuje doń, wbijając gwóźdź przez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok ostry nóż i pozostawia mu trudny wybór: albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała” – przytaczał polskie prawa Thietmar. Kastracja dokonana przez Czechów na królu Mieszku II Lambercie
stała się jednak swoistą sensacją, ale tylko ze względu na okoliczności. Tak to podaje Gall: ok. 1031 r. Czesi Mieszka „schwytali zdradziecko na wiecu i rzemieniami skrępowali mu genitalia tak, że nie mógł już płodzić, za to, że król Bolesław, jego ojciec, podobną im wyrządził krzywdę, oślepiwszy ich księcia, a swego wuja” Bolesława III Rudego. „Mieszko tedy powrócił wprawdzie z niewoli, lecz żony więcej nie zaznał”.
Kastracja była aktem średniowiecznego prawa i kary, która nie tylko pozbawiała potomstwa, uniemożliwiała seks, ale i potwornie upokarzała dynastię. Bardziej jednak oburzano się na podstęp i zdradę Czechów, niż współczuto władcy. Znacznie większe wzburzenie na dworze wywoływały zapewne zamachy na sacrum: np. gdy Bezprym oddał koronę Chrobrego żonie Mieszka II Rychezie, a ta uwiozła ją z innymi świętymi insygniami królewskimi do cesarza.
Skandalistą pełną gębą był Bolesław Śmiały. Pisze o tym Jan Długosz, idąc za zawoalowanymi stwierdzeniami mistrza Wincentego: Bolesław „nie poprzestając na zwykłych miłostkach, popadł w haniebny i plugawy grzech sodomski, naśladując godne potępienia zwyczaje Rusinów, u których to zboczenie było pospolite. I zwyciężony błędami tych, których orężnie zwyciężał, uwikłał wszystkich swych potomków, królestwo i ród swój w wielką i długotrwałą hańbę, którą mogło zmazać jedynie miłosierdzie Boże”.
Wynikałoby z tego, że Bolesław II Śmiały był pierwszym udokumentowanym gejem na tronie polskim. Zwolennicy tej tezy przytaczają inne oburzające zachowanie króla. Wieloletnie wojny doprowadziły do rozprzężenia moralnego w kraju bez mężczyzn; żony rycerzy zaczęły żyć ze służbą. Wtedy król Bolesław „dla pomszczenia nierządnych czynów, których się dopuściły, każe do ich piersi przystawić szczenięta”, oburzał się Jan Długosz. „Twierdzi, że kobiety, które zapomniały o dobrych obyczajach i splamiły swe łoże oddając się sługom, podczas gdy ich mężowie wojowali, nie są godne żywić swym mlekiem dzieci ludzkich, ale szczenięta. Nie zasłużyły one na życie, ale na śmierć i wszelkie haniebne kary. Tego okrutnego człowieka o kamiennym sercu nie wzruszały hańba i udręczenie niewiast, na jego rozkaz karmiących szczenięta przystawione do ich piersi. Polska przedstawiała wtedy haniebny i smutny widok”. Jeszcze większy skandal wybuchł niebawem, po zabiciu w maju 1079 r. przy ołtarzu w kościele na Skałce biskupa krakowskiego
Stanisława. Kilkoma ruchami miecza czy topora Bolesław, być może autor dziejowego dramatu, postawił naprzeciw siebie całą przerażoną Polskę, choć wracał z wypraw wojennych przebogaty, koronowany, w glorii zwycięzcy. Musiał uciekać przed buntem poddanych. Podłożem wściekłości króla, tnącego kapłana przed ołtarzem, była chyba nie tylko sprawa z karmieniem szczeniąt przez nieszczęsne matki. Czy w grę nie wchodził również homoseksualizm Bolesława II? Rzecz tak wówczas straszna, tak niewyobrażalna, że Gall woli napisać: „wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków”. A bł. Wincenty dodaje o królu: „okrutnik ojczyźnie niemniej jak i ojcom obmierzły”. Można by tak mnożyć bez końca dynastyczne i inne skandale Piastów. Wystarczy przypomnieć małżeństwo Władysława Hermana z ówczesną nimfomanką Judytą, wyczyny Bolesława Krzywoustego wobec brata Zbigniewa, zwariowanego ks. głogowskiego Bolesława Rogatkę, któremu w dzieciństwie babka, św. Jadwiga,
myła twarz wodą pozostałą z mycia nóg mniszkom. Można przywołać postępki Konrada Mazowieckiego i jego żony Agafii, której kazali powtórnie powiesić trupa kanonika Jana Czapli, zaduszenie żony Ludgardy w 1283 r., zapewne na rozkaz jej męża Przemysła II, czy też niezwykłe amory Kazimierza Wielkiego, rozpoczęte od krwawej rzezi na zamku wyszehradzkim... Za Jagiellonów skandaliczna strona życia jakby się nieco uspokoiła. Potężny skandal, wedle ówczesnych norm, wybuchł na skutek romansu Zygmunta Augusta w 1547 r., zakończonego ślubem i koronacją Barbary Radziwiłłówny w grudniu 1550 r. Barbara była poddaną króla Zygmunta Augusta, a sprawa małżeństwa, wywyższającego niebotycznie Radziwiłłów, wplotła się w zaciekłą walkę polityczną o pozycję szlachty, senatu i króla w państwie i przestrzeganie praw. Prowadzenie się króla, wychowanego przez Bonę na miłośnika wdzięków kobiecych, także było przyczyną wielu skandali obyczajowych i politycznych aż do końca jego dni.
Polacy mieli swoje, mimo wszystko wysokie, normy moralne, dalekie od tych na dworze Walezjuszy za czasów Katarzyny Medycyjskiej. Biseksualny Henryk Walezy, nim uciekł z Polski w czerwcową noc 1574 r., najpierw wzbudził zdziwienie kolczykami w uszach; oburzał wielu, gdy tańczył „nieprzystojną” woltę i siadał w oświetlonych oknach Wawelu ze swymi pieszczoszkami. Bulwersowały kuse stroje Francuzów, co pozostało Sarmatom aż do rozbiorów: oburzano się na krótkie stroje z Włoch i Francji. „Pośmiewisko takie krótkie sukmanisko” – mawiała szlachta w XVI w.
Podpalanie owłosienia łonowego ladacznicom podczas nocnych rajdów Walezego po Krakowie raczej nie skandalizowało: to dość normalne praktyki znudzonych władców. Jan Olbracht, po powrocie z nieudanej wyprawy mołdawskiej w 1498 r., „niczym się innym nie bawił jeno biesiady, gry, tańcy i białogłowami” – pisał Marcin Bielski. Zygmunt III Waza, jeden z najcnotliwszych królów, to „sodomista” – tak twierdził niezwykły warchoł i erotoman, innowierca Stanisław Diabeł Stadnicki, sam producent skandali polityczno-obyczajowych. Skandale w gasnącej I Rzeczypospolitej narastały i żyły swym życiem aż do czasów Augusta III, oskarżanego o współżycie z córką Anną Orzelską. I do skandalu z kochankiem carycy Katarzyny II, desygnowanym na króla Polski – Stanisławem Augustem. A potem już był nowy rozdział dziejów Polski.
JERZY BESALA