Skandal - zatrzymali pociąg dla urzędników
Ekspres pędzący z Berlina do Warszawy i na 40 minut staje w niewielkim Świebodzinie, 70 km od granicy.
To nad tym miastem pieczę sprawuje najwyższa na świecie figura Chrystusa. Zamiast ruszyć po chwili w dalszą drogę, pociąg wciąż stoi na stacji. Pasażerowie się niepokoją, bo postój trwa wyjątkowo długo - aż 40 minut. Oficjalny powód - problemy techniczne. A prawdziwa przyczyna? Rządowi urzędnicy spóźnili się na pociąg, więc zażądali jego zatrzymania. - To była delegacja z resortu ochrony środowiska - powiedział nam dyspozytor ze Świebodzina.
Ponad stu pasażerów ekspresu domaga się informacji od kierownika pociągu. - Co się dzieje? Dlaczego tyle tu stoimy? - dopytują. Mężczyzna z obsługi próbuje uspokoić sytuację: - Mamy problemy techniczne, wkrótce będziemy kontynuować podróż – zapewnia pasażerów. Później się okazuje, że albo nie znał prawdy, albo zwyczajnie kłamał.
Na kogo czekamy?
Prawdziwy powód długiego postoju wychodzi na jaw po prawie 40 minutach. Wtedy na stacji pojawia się rządowa delegacja. Władza wsiada do wagonów i pociąg rusza. Skąd to zamieszanie? Z naszych ustaleń wynika, że 18-osobowa grupa urzędników spóźniła się na pociąg, gdy odjeżdżał z Frankfurtu nad Odrą. Wtedy też zapadła decyzja, by gonić pociąg autobusem do stacji w Rzepinie, niewielkiej miejscowości tuż przy granicy. Kiedy tam nie udało się go złapać, postanowiono zatrzymać cały skład na następnej stacji.
- Dyspozytor wydał polecenie numer 508 na zatrzymanie pociągu w stacji Świebodzin do chwili przyjazdu opóźnionego pasażera. Pociąg przybył o 19.33 do Świebodzina i dalej ruszył o 20.14 - dowiadujemy się w PKP.
Ministerstwo Środowiska, na czele którego stoi prof. Andrzej Kraszewski (63 l.), oficjalnie zaprzecza, jakoby ekspresem w piątek podróżowali urzędnicy resortu. - Według mojej wiedzy żadnego z pracowników resortu środowiska nie było w tym pociągu - mówi Faktowi Magda Sikorska, rzeczniczka ministerstwa.
- To nie jest normalna sytuacja, żeby urzędnik za pomocą jednego telefonu wstrzymywał normalny ruch pociągów. Osoby odpowiedzialne za zaistnienie takiej sytuacji powinny ponieść konsekwencje, a minister infrastruktury Cezary Grabarczyk powinien podać się do dymisji - mówi Zbigniew Girzyński (38 l.), poseł PiS.
Pociąg na trasie Berlin - Warszawa pokonuje trasę w ciągu 5 i pół godziny. Dzięki interwencji władzy podróż wydłużyła się o kolejną godzinę. Z takim właśnie opóźnieniem skład dotarł do Warszawy. Ale za to z jakimi ważnymi pasażerami w wagonach...
Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka PKP InterCity: Oni już mieli bilety To byli pasażerowie, którzy mieli bilety na ten pociąg. Dla nas nie ma znaczenia, czy to były osoby publiczne. Ważne było, że to grupa aż 18 osób, a to było już ostatnie połączenie do Warszawy tego dnia
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Podwyżki dla emerytów będą wyższe