Skandal w szkole
Dziś w XIV L.O. miała być feta z okazji kolejnego prestiżowego wyróżnienia. Zamiast tego jest afera na całą Polskę.
12.01.2005 | aktual.: 12.01.2005 08:24
Dyrektor jednego z najlepszych liceów w kraju trafił wczoraj za kratki. Policjanci nie zdradzają szczegółów, ale Aleksander D. prawdopodobnie podejrzewany jest o seksualne wykorzystywanie jednego ze swoich podwładnych.
Oficjalna wersja brzmi: "nadużycie zależności służbowej". Jak ustaliliśmy, na pewno nie chodzi o żadnego z nauczycieli. Wiemy też niemal na pewno, że wykorzystywany pracownik to mężczyzna. Dyrektor ogólniaka zatrzymany został wczoraj rano w swoim domu. Policja obserwowała Aleksandra D. już od dłuższego czasu. - Faktycznie, zatrzymaliśmy go przy okazji rozpracowywania innej sprawy - potwierdza Dariusz Boratyn z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Tajemnicza choroba
- Czy w to wierzę? W głowie mi się to nie mieści - mówi wicedyrektor szkoły Cezary Urban - Około godziny 11.30 dyrektor zadzwonił, że jest chory i do końca tygodnia będzie na zwolnieniu lekarskim. Drugi wicedyrektor, Marek Łaźniak, też jest zaskoczony. - Nigdy nie chorował to fakt. Ale każdemu może się zdarzyć - mówi. To właśnie on rozmawiał przez telefon z Aleksandrem D. Szef powiedział również, że nie może dziś jechać do Warszawy, by odebrać nagrodę. Chodzi o wyróżnienie w tegorocznym rankingu "Perspektyw" i "Rzeczpospolitej" dla najlepszych szkół w Polsce. I poprosił, by Marek Łaźniak uczynił to za niego. - Nie wiemy nawet, jakie miejsce zajęliśmy. Taką informację przed oficjalnym ogłoszeniem wyników ma tylko dyrektor. A on jej nam nie przekazał. Cały czas próbujemy się dodzwonić do niego na komórkę - denerwował się wczoraj po południu Cezary Urban, gdy odwiedziliśmy szkołę. - I szczerze mówiąc myślałem, że w tej sprawie przyjechaliście.
Tak nie można
Najprawdopodobniej dziś Aleksandrowi D. postawione zostaną oficjalne zarzuty. Wtedy policja zdradzi więcej szczegółów. Na razie, z nieoficjalnych informacji wynika, że wykorzystywanie pracownika szkoły przez dyrektora mogło ciągnąć się nawet od trzech lat. Jarosław Obremski, wiceprezydent Wrocławia odpowiedzialny za szkolnictwo, zapowiada, że do czasu wyjaśnienia sprawy Aleksander D. na pewno zostanie zawieszony w swych obowiązkach. - Z takimi zarzutami szkołą kierować nie można. To jedna z najlepszych szkół. Oczywiście Aleksander D. jest twórcą jej sukcesów, lecz zawsze kierujemy się dobrem ucznia. Nie dyrektora - mówi wiceprezydent. Większość uczniów "czternastki", z którymi wczoraj rozmawialiśmy, nie zauważyła nawet nieobecności Aleksandra D. w szkole. Mówili o nim niezbyt chętnie, nie chcieli się przedstawiać. - Kontrowersyjny. Jak każdy dyrektor szkoły, która osiąga wyniki - mówią spotkane na korytarzu uczennice III klasy.
Liceum z tradycjami XIV Liceum Ogólnokształcące im. Polonii Belgijskiej istnieje od 1974 roku. Najpierw swoją siedzibę miało przy ulicy Szczytnickiej, teraz - przy Brucknera. Szkołą od początku kieruje Aleksander D. O "czternastce" mówi się, że to kuźnia olimpijczyków. Jej absolwentem jest m.in. prof. Ludomir Newelski, laureat tzw. polskiego Nobla w dziedzinie matematyki. W 1999 roku szkoła po raz pierwszy wygrała Ogólnopolski Ranking Liceów, organizowanym przez miesięcznik "Perspektywy" i dziennik "Rzeczpospolita" (pod uwagę brane są licea, które miały najwięcej laureatów i finalistów olimpiad przedmiotowych w stosunku do ogólnej liczby uczniów). Od tego czasu zawsze była w czołówce tego rankingu. Po raz drugi wygrała go w 2003 roku. W tym roku znów jest w czołówce.
Nie pierwszy dyrektor
Przed wrocławskim sądem toczy się proces Jacka B - dyrektora wrocławskiego liceum plastycznego, oskarżonego o rozpijanie nieletniej uczennicy prywatnej szkoły plastycznej. Dyrektor nie przyznaje się do winy. Do czasu wyjaśnienia sprawy został on też zawieszony w swych obowiązkach
Już oskarżony
Wczorajsze zatrzymanie to nie jedyny kłopot Aleksandra D. Pod koniec ubiegłego roku przed wrocławskim sądem rozpoczął się jego proces. Chodzi o wyłudzenie od stowarzyszenia, powołanego przez rodziców uczniów "czternastki", 16,5 tys. zł. Tymi pieniędzmi dyrektor płacił swojej córce za zajęcia, których w rzeczywistości nigdy nie prowadziła.
Krzysztof Kamiński