Skandal przed wyborami. Prezes wysłał SMS, teraz się wypiera

Anna chciała zostać radną w gminie Końskowola. W dniu ogłoszenia, że startuje, odebrała telefon od pracodawcy z żądaniem rezygnacji. Jej były już szef zaprzecza, że zabronił udziału w wyborach, ale w wiadomości do wspólnego znajomego przyznał, że "nikt nie dostał zgody na kandydowanie". Sam w przeszłości był radnym PiS.

AnnaAnna Sykuła chciała być radną w swojej gminie Końskowola
Źródło zdjęć: © PAP, WP
Paweł Buczkowski

Anna Sykuła z Nowego Pożoga (woj. lubelskie) zawodowo zajmuje się finansami. Po pracy angażuje się w działalność miejscowego koła gospodyń wiejskich. W ubiegłym roku postanowiła pójść krok dalej i wystartować w wyborach samorządowych do Rady Gminy Końskowola.

- Wpadłam na pomysł, żeby poza organizowaniem festynów dla dzieci w ramach koła gospodyń, zrobić dla lokalnej społeczności coś więcej. Komitet "Zielone Powiśle" potrzebował akurat osoby z Nowego Pożoga. Więc się zdecydowałam, zebrałam podpisy poparcia - relacjonuje Anna Sykuła.

Ogłoszenie startu. Po godzinie przykra rozmowa z pracodawcą

12 marca 2024 roku na stronie Komitetu Wyborczego Wyborców "Zielone Powiśle" na Facebooku ukazała się seria wpisów, w której przedstawiani byli kandydaci na radnych. Pojawiło się też zdjęcie Anny Sykuły i krótka informacja na jej temat:

"39 lat, mężatka, dwoje dzieci. Ukończyła finanse i rachunkowość na UMCS w Lublinie. Pracownik Lubelskiego Banku Spółdzielczego w Puławach. Wolny czas poświęca rodzinie. Interesuje się historią - szczególnie naszego regionu".

- Wpis ukazał się po godz. 11, a po godzinie 12 zadzwonił do mnie prezes banku Krzysztof Zawadzki - relacjonuje Anna Sykuła. - Co powiedział? Bardziej wykrzyczał, że do godziny 15 mam się zdecydować, czy chcę pracować, czy chcę kandydować. Zarzucił też, że bezprawnie użyłam nazwy banku w moim wpisie – opowiada.

Politolożka o Tusku. "Nie powiedziałabym, że jemu się nie chce"

Pani Anna uważa, że mogła podać, gdzie pracuje, bo nie jest to nic nadzwyczajnego. - Każdy kandydat, od posła po prezydenta Polski, informuje swoich wyborców, czym zajmował się do tej pory, gdzie pracował. Dlaczego miałabym tego nie robić? - dziwi się.

Spójrzmy na życiorysy innych kandydatów. Niektórzy wprost podali swoje miejsca pracy. Z tej samej listy co pani Anna startowali również: dyrektor handlowy w Zakładach Azotowych w Puławach, pracownica Poczty Polskiej w Końskowoli czy nauczyciel ZS nr 2 w Puławach.

Zmiana umowy tego samego dnia

Ale tylko pani Anna miała problem ze swoim pracodawcą. Mimo to poszła na rękę prezesowi banku i zmieniła treść wpisu. Już po godzinie zniknęła informacja o miejscu pracy kandydatki. To jednak niczego nie zmieniło. Po trzech godzinach od rozmowy z prezesem, tuż przed godziną 15, zostało jej wręczone wypowiedzenie zmieniające warunki zatrudnienia.

- Dotychczas dojeżdżałam do pracy z Nowego Pożoga do Puław. To jest niecałe 15 km. Tam pracowałam jako analityk kredytowy. Dostałam wypowiedzenie zmieniające warunki pracy, że od dnia następnego, czyli od 13 marca jestem przeniesiona do placówki w Gniewoszowie, czyli już ponad 30 km od miejsca zamieszkania. Mam dwójkę dzieci, ta sytuacja z dnia na dzień wywracała moje życie do góry nogami. Miałam tam też pracować nie jako analityk kredytowy, ale jako kasjer, co było dla mnie degradacją - relacjonuje Anna Sykuła.

Właśnie dlatego pani Anna nie zgodziła się na nowe warunki pracy i po trzech miesiącach okresu wypowiedzenia stała się osobą bezrobotną.

- Oczywiście nigdzie w dokumentach oficjalnie powody startu w wyborach nie padły, bo wiedzieli, że byłby to skandal. Podali powód z palca wyssany, że to jest reorganizacja miejsc pracy i wzmocnienie placówki w Gniewoszowie - uważa Anna Sykuła.

Prezes banku: Nie ma żadnego zakazu

Prezes Lubelskiego Banku Spółdzielczego przekonuje w rozmowie z WP, że zmiana umowy wiązała się z rzeczywistymi potrzebami banku.

- Nie ma żadnego zakazu startowania w wyborach dla pracowników banku. Tylko ona później powiązała te rzeczy niepotrzebnie i próbuje z tego konflikt robić. Był taki moment, że był napływ wniosków kredytowych, tzw. płynnościowych. Prowadzimy działalność w wielu placówkach i ja zaproponowałem przejście na placówkę, nie zmieniałem jej warunków finansowych. Bardzo się oburzyła i podciągnęła to jako zakaz. Ja nie mam takiego prawa ani obowiązków. Chcesz, startuj - mówi prezes Krzysztof Zawadzki w rozmowie z WP.

Prezes stanowczo zaprzecza, że zabraniał kandydować Annie Sykule w wyborach samorządowych.

- O tym, że pani Anna Sykuła będzie kandydować, to ja już wiedziałem w styczniu. A ta sytuacja miała miejsce chyba w marcu - odpowiada.

Zwracam jednak uwagę na to, że zmiana warunków pracy została przedstawiona pani Annie w dniu, kiedy ukazała się lista kandydatów w wyborach z jej nazwiskiem.

- Ciągłe niedopowiedzenie. Ja jej powiedziałem tylko tyle, że proszę z materiału reklamowego usunąć nazwę banku. Dlatego, że jesteśmy instytucją apolityczną i instytucją zaufania publicznego, i mamy taką zasadę, że tego nie wykorzystujemy - tłumaczy Krzysztof Zawadzki.

Dopytuję, czy kandydat w wyborach samorządowych nie może informować, gdzie pracuje.

- Nie może używać nazwy banku - odpowiada Zawadzki.

Dociekam co złego w tym, że ktoś informuje, gdzie pracuje.

- Każdy ma w takim momencie 50 proc. przeciwników, to tak zwykle jest. A mnie nie interesuje złotówka, z jakiego jest ugrupowania. Jesteśmy zbyt małym środowiskiem i tego rzeczy od razu są wykorzystywane. Mnie to nie jest potrzebne do niczego. Ja tylko mogę stracić klienta przez to - przekonuje Krzysztof Zawadzki.

Prezes pisze do znajomego: "nikt nie dostał zgody na kandydowanie"

Przytaczam prezesowi SMS, który został wysłany do niego przez wspólnego znajomego Anny Sykuły i jego. Osoba ta chciała się skontaktować z Krzysztofem Zawadzkim, aby porozmawiać o jej sprawie. Prezes banku odpisał tak:

"Jeśli temat dotyczy Anny, to sprawa jest 0:1. Bank jest instytucją zaufania publicznego i nikt nie dostał zgody na kandydowanie. Tym bardziej, że w RN jest mieszkaniec tej miejscowości. Mój kręgosłup znasz."

- Ja się strasznie dziwię. To nie miało żadnego przełożenia na to, czy kandyduje, czy nie kandyduje - komentuje treść SMS-a Krzysztof Zawadzki.

W wyborach samorządowych komitet, z którego startowała Anna Sykuła, poniósł sromotną porażkę. Mimo że dostał 40 proc. głosów w skali całej gminy, to zdobył tylko 1 z 15 mandatów. Pani Anna dostała 109 głosów, ale radną nie została, bo jej konkurent w okręgu miał 144. Gminą rządzą obecnie radni z KWW Mariusza Majkutewicza (to były zastępca burmistrza, obecnie burmistrz), który ma 14 mandatów. Konkurent Majkutewicza w wyborach na burmistrza Radosław Barzenc (KWW "Zielone Powiśle"), uważa, że znaczenie w sprawie Anny Sykuły miało właśnie to, z jakiego komitetu startowała.

- Być może ktoś prezesowi banku zagroził tym, że jego bank straci kontrakt na obsługę gminy Końskowola? Ja innej sytuacji nie widzę. Bo cóż miałoby go to interesować, że pracownik chce być aktywny poza pracą - komentuje Radosław Barzenc w rozmowie z WP.

Zdaniem Radosława Barzenca ludzie związani z "Zielonym Powiślem" są dla rządzących gminą niewygodni.

- To nie była pierwsza taka sytuacja. W poprzednich wyborach, kiedy stowarzyszenie pierwszy raz wystartowało, również jedna z osób, której małżonek był zatrudniony w gminnej szkole, wycofała się z wyborów, bojąc się, że straci pracę. Mimo że była już zgłoszona i my z dnia na dzień tak naprawdę stanęliśmy do wyborów bez kandydata na radnego w jednym okręgu, bo osoba się przestraszyła - mówi Radosław Barzenc.

Podobnego zdania jest sama Anna Sykuła. - Pan prezes wcześniej kandydował z PSL, potem bywał na wiecach PiS, a teraz chce mieć dobre układy z nowym burmistrzem - uważa.

Prezes Zawadzki przyznaje, że samorząd miasta Końskowola jest klientem Lubelskiego Banku Spółdzielczego. Ale odrzuca zarzut, że mogłoby to mieć jakiś wpływ na sprawę Anny Sykuły.

- Ja tutaj dalekosiężnych wniosków nie wyciągam. Nie analizuję tego aż tak, bo to nie jest moją rolą. Dla mnie najważniejszy jest każdy klient - odpowiada Krzysztof Zawadzki.

Prezes banku, w przeszłości radny PiS

Co może zaskakiwać, działalność samorządowa prezesowi banku nie jest obca. Krzysztof Zawadzki w 2002 roku startował na wójta Końskowoli jako kandydat PSL. Wtedy się nie udało. Ale już w 2010 roku został radnym powiatowym z listy Prawa i Sprawiedliwości i był nim do końca kadencji w 2014 roku. W trakcie kadencji, w 2012 roku został nawet członkiem zarządu Banku Spółdzielczego w Końskowoli (poprzednik Lubelskiego Banku Spółdzielczego, przed konsolidacją z innym bankiem). Z rady powiatu wtedy nie odszedł.

- W 2010 roku, kiedy kandydowałem, nie byłem jeszcze pracownikiem banku. Wtedy pracowałem w Instytucie Nowych Syntez Chemicznych w Puławach. W 2012 roku zostałem członkiem zarządu. Dopiero w 2014 roku zostałem prezesem banku i w następnych wyborach samorządowych już nie kandydowałem. Dlatego, że jestem w instytucji zaufania publicznego. To była moja osobista decyzja. Nie da się łączyć z tego typu biznesem - przekonuje.

Pytam, czy ktoś inny z pracowników banku zamierzał kandydować w wyborach samorządowych.

- W ogóle nie pamiętam takiej sytuacji. Nie musi nikt się zgłaszać, ponieważ nie ma takiego obowiązku - odpowiada Krzysztof Zawadzki.

Anna Sykuła ma lepszą pamięć w tej kwestii.

- Do rady gminy Puławy chciała kandydować jedna dziewczyna od nas z banku. Ale wykonała telefon do prezesa, który jak to potem zeznała w prokuraturze, "wytłumaczył wszystkie plusy i minusy kandydowania" i ona jednak z tego zrezygnowała - relacjonuje Sykuła.

Prokurator nie dostrzegł czynu zabronionego

Anna Sykuła zgłosiła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa banku m.in. poprzez naruszenie prawa do korzystania przez pracownika z konstytucyjnie zagwarantowanych praw i wolności obywatelskich, w tym biernego prawa wyborczego.

- Śledztwo zostało umorzone wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego - mówi WP prokurator Grzegorz Kwit, szef Prokuratury Rejonowej w Puławach.

Decyzję prokuratury w sprawie karnej zatwierdził także puławski sąd. Ale pani Anna wciąż czeka na orzeczenie w sądzie pracy. Wyrok ma zostać ogłoszony jeszcze w tym miesiącu.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Ukraińcy znów zaskakują. Nowy, tani i skuteczny dron
Ukraińcy znów zaskakują. Nowy, tani i skuteczny dron
Obrażali Tuska na stadionie. Polacy zabrali głos w sondażu
Obrażali Tuska na stadionie. Polacy zabrali głos w sondażu
Szokujący internetowy trend. Toksykolog ostrzega
Szokujący internetowy trend. Toksykolog ostrzega
Izrael odpowie na ataki Hamasu. Zapowiedź Netanjahu
Izrael odpowie na ataki Hamasu. Zapowiedź Netanjahu
Kim jest Ukrainiec oskarżany o wysadzenie Nord Stream? Udzielił wywiadu w TVP
Kim jest Ukrainiec oskarżany o wysadzenie Nord Stream? Udzielił wywiadu w TVP
Putin gotowy na układ ws. Ukrainy? Chodorkowski nie ma wątpliwości
Putin gotowy na układ ws. Ukrainy? Chodorkowski nie ma wątpliwości
Poplecznik Putina odsunięty. Jest nowa prezydent Republiki Serbskiej
Poplecznik Putina odsunięty. Jest nowa prezydent Republiki Serbskiej
Nawrocki stawia rządowi warunek. "Musi to zostać wzięte pod uwagę"
Nawrocki stawia rządowi warunek. "Musi to zostać wzięte pod uwagę"
Izrael wznowi działania wojenne? Minister apeluje do Netanjahu
Izrael wznowi działania wojenne? Minister apeluje do Netanjahu
Napad rabunkowy w Luwrze. "Rozpoczęła się ewakuacja"
Napad rabunkowy w Luwrze. "Rozpoczęła się ewakuacja"
Hołownia ambasadorem w USA? "Bardzo zabiega o tę posadę"
Hołownia ambasadorem w USA? "Bardzo zabiega o tę posadę"
Brytyjskie media piszą o Polakach. Szykują się i zbroją na Rosję
Brytyjskie media piszą o Polakach. Szykują się i zbroją na Rosję