Skąd Wachowski miał tajne dokumenty - wyjaśni Wałęsa?
Łódzka prokuratura prawdopodobnie
przesłucha prezydenta Lecha Wałęsę i byłego szefa Urzędu Ochrony
Państwa Gromosława Czempińskiego. Zapyta ich, co wiedzą o tajnych
dokumentach Mieczysława Wachowskiego, informuje "Życie Warszawy".
18.10.2005 | aktual.: 18.10.2005 07:23
Śledczy chcą wyjaśnić, skąd były minister w Kancelarii Prezydenta miał w domu tajne, oryginalne dokumenty UOP. Notatki znaleźli kilka tygodni temu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego podczas przeszukania domu Wachowskiego. Pochodzące z pierwszej połowy lat 90. kwity dotyczyły m.in. afery FOZZ, inwigilacji prawicy i związków Wachowskiego ze światem przestępczym.
- Informacje o istotnych postępowaniach przekazywaliśmy prezydentowi Lechowi Wałęsie, powiedział "Życiu Warszawy" Gromosław Czempiński, były szef UOP. Jego zdaniem, przekazywane Wałęsie dokumenty nie miały prawa znaleźć się w domu Wachowskiego. A jednak się znalazły. - Ja Wachowskiemu nic nie przekazywałem, oświadczył dziennikowi Lech Wałęsa.
Łódzka prokuratura, która wyjaśnia sprawę odnalezionych u Wachowskiego dokumentów, chce przesłuchać wszystkie osoby, które miały do nich dostęp. Prokuratura chce wyjaśnić, czy były minister dzielił się wiedzą uzyskaną ze znalezionych u niego w domu notatek UOP z osobami, których te dokumenty dotyczyły.
Wiadomo, że jeden z dokumentów dotyczył afery FOZZ. W sprawie FOZZ pojawiły się nazwiska Andrzeja Kuny, Aleksandra Żagla i Edwarda Mazura, podejrzanego aktualnie o zabójstwo Marka Papały, byłego szefa policji. Śledztwo w sprawie FOZZ dotyczyło m.in. interesów należącej do Kuny i Żagla austriackiej firmy Bicarco. Brała ona udział w transakcji zakupu za 18 mln dolarów pewnej spółki w Belgii. Pieniądze wyłożył FOZZ. Spółkę kupiono ostatecznie za sześć milionów dolarów. Reszta pieniędzy FOZZ "wyparowała". (PAP)