Siostra zaginionego górnika: on musi wyjechać
Rodziny górników uwięzionych pod ziemią w kopalni "Halemba" ciągle wierzą, że z wyrobiska w kopalni uda się wyciągnąć ich żywych. Narzekają na brak informacji na temat prowadzonej akcji ratowniczej.
Iwona Szynol pod kopalnią w Rudzie Śląskiej czekała na wieści o swoim bracie, 41-letnim Krystianie. To pracownik firmy zewnętrznej, która pracowała przy likwidacji ściany wydobywczej ponad 1000 metrów pod ziemią. To właśnie tam doszło do wybuchu metanu. Przed trzema tygodniami górnik przeniósł się do "Halemby" z kopalni "Śląsk".
On musi wyjechać. Ma dwoje dzieci, jego żona nie pracuje. Ma dla kogo żyć i dla kogo pracować - mówiła łamiącym się głosem Iwona Szynol.
Mam nadzieję, że on jednak wróci. Twardy chłop, musi sobie dać radę - dodała. Zaznaczyła, że będzie czekała na brata do końca. Narzekała jednak na brak jakichkolwiek informacji o prowadzonej akcji ratowniczej.
Nic nie wiemy. Nie mówię tylko o bracie, ale o wszystkich chłopach, którzy tam są. Nikt nie ma żadnej wiadomości - podkreśliła. Jak mówiła, przyszła pod kopalnię po to, by dowiedzieć się, czy na dole w ogóle się coś robi.
Rzecznik powiedział tylko, że udało się rozrzedzić stężenie metanu, żadna akcja nie jest podjęta. Jak coś będzie, mają powiedzieć - dodał mąż Iwony, Eugeniusz Szynol.
Krystian przeniósł się do "Halemby", bo sądził, że lepiej mu się tu będzie pracowało. Kiedy po raz ostatni siostra ze szwagrem się z nim spotkali, mówił, że cieszy się ze zmiany miejsca pracy.
Dotychczas potwierdzono śmierć sześciu górników, los 17 jest wciąż nieznany. (bart)
*Wydarzenia TV POLSAT*
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl