Siły stabilizacyjne w Iraku - spotkanie w Londynie zakończone
Wojskowi z "ok. dwunastu" państw spotkali się w środę w Londynie, by omówić sformowanie międzynarodowych sił bezpieczeństwa dla Iraku. Polska zadeklarowała gotowość wysłania swoich żołnierzy. Swój stopień zaangażowania uzależnia jednak od finansowego wsparcia ze strony USA.
01.05.2003 | aktual.: 05.05.2003 10:17
Jednodniowe, zakończone już spotkanie przedstawicieli ok. 12 państw antysaddamowskiej koalicji było poświęcone perspektywom utworzenia międzynarodowych sił stabilizacyjnych w Iraku. Konferencja odbyła się pod auspicjami brytyjskiego dowództwa wojskowego.
Rzecznik brytyjskiego Ministerstwa Obrony Clive Bull nie chciał powiedzieć, czy w czasie spotkania zapadły jakieś ustalenia, ani czy jego następstwem będą dalsze konsultacje i na jakim szczeblu. Zastrzegł, że obrady były tajne.
Brytyjski rzecznik dodał, że "spotkanie jest elementem dialogu, którego celem jest ustalenie, które kraje byłyby zainteresowane udostępnieniem swoich środków, w jakim wymiarze i na jak długo, z myślą o ustabilizowaniu sytuacji w Iraku po zakończeniu wojny".
Płk Tadeusz Jędrzejczak, polski attache wojskowy w Londynie, potwierdził, że Polska jest zainteresowana wysłaniem do Iraku swoich żołnierzy i że odpowiadaliby oni za wydzielony teren.
Polskę reprezentował na spotkaniu zastępca dowódcy wojsk lądowych gen. Andrzej Tyszkiewicz oraz przedstawiciele Sztabu Generalnego, MON i MSZ. Nieoficjalnie, w źródłach zbliżonych do MON, PAP dowiedziała się, że Tyszkiewicz może być poważnym kandydatem na stanowisko dowódcy oddziałów stabilizujących.
Według płka Adama Stasińskiego z biura prasy i informacji MON, trudno jednak mówić o objęciu dowództwa międzynarodowych oddziałów stabilizacyjnych w Iraku przez gen. Tyszkiewicza, gdy nie podjęto jeszcze decyzji o udziale w nich polskich żołnierzy.
Dodał, że wszelkie decyzje personalne - o ile zostaną Polsce zaproponowane - będą podejmowane przez ministra obrony narodowej, po powrocie polskiej delegacji z konferencji w Londynie.
W zeszły poniedziałek w Legnicy minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński powiedział, że Polska zadeklarowała obecność w siłach stabilizacyjnych w Iraku, warunkując ją otrzymaniem środków z budżetu koalicji stabilizacyjnej. Dodał, że "zakres militarnego udziału Polski w działaniach w Iraku uzależniony jest od budżetu, jakim będzie dysponować koalicja stabilizacyjna".
Po zakończeniu konferencji w Londynie strona brytyjska nie ogłosiła żadnego komunikatu. Według agencji Reutera, udział w planowanych siłach oprócz Polski potwierdziła Dania. Polska, deklarując obecność w siłach stabilizacyjnych, uzależniła ją jednak od otrzymania środków z budżetu koalicji.
Źródła polskie podają, że takie finansowe wsparcie wstępnie Polsce obiecano. Amerykanie widzieliby w Iraku w ramach sił stabilizacyjnych do 4. tys. żołnierzy z Polski. Według amerykańskiej prasy, na siły stabilizacyjne złożyłyby się dwie dywizje (łącznie ok. 20-25 tys. żołnierzy), a Polacy mieliby dowodzić jedną z nich.
Brytyjski ekspert wojskowy Paul Beaver, związany z prestiżową grupą badawczą i wydawniczą Jane's Defence, w wypowiedzi dla PAP wyraził obawę, że polskie siły stabilizacyjne w Iraku mogą być negatywnie odbierane przez arabską opinię publiczną. Zdaniem Beavera, Polacy są postrzegani jako katolicy, a sama Polska jako kraj silnie proamerykański.
Beavera nie dziwiła "supertajna atmosfera" spotkania. Powiedział, że z utworzeniem sił stabilizacyjnych w Iraku związane są duże trudności praktyczne, m.in. ze względu na to, że Irakijczycy nie darzą Amerykanów zaufaniem, a bez niego "nie da się realizować misji pokojowych". Jego zdaniem Amerykanie nie mają ani doświadczenia, ani odpowiedniego nastawienia w prowadzeniu tego rodzaju misji. (aka)