Siły stabilizacyjne w Iraku - spotkanie w Londynie zakończone
Wojskowi z "ok. dwunastu" państw spotkali się w środę w Londynie, by omówić sformowanie międzynarodowych sił bezpieczeństwa dla Iraku. Polska zadeklarowała gotowość wysłania swoich żołnierzy. Swój stopień zaangażowania uzależnia jednak od finansowego wsparcia ze strony USA.
Jednodniowe, zakończone już spotkanie przedstawicieli ok. 12 państw antysaddamowskiej koalicji było poświęcone perspektywom utworzenia międzynarodowych sił stabilizacyjnych w Iraku. Konferencja odbyła się pod auspicjami brytyjskiego dowództwa wojskowego.
Rzecznik brytyjskiego Ministerstwa Obrony Clive Bull nie chciał powiedzieć, czy w czasie spotkania zapadły jakieś ustalenia, ani czy jego następstwem będą dalsze konsultacje i na jakim szczeblu. Zastrzegł, że obrady były tajne.
Brytyjski rzecznik dodał, że "spotkanie jest elementem dialogu, którego celem jest ustalenie, które kraje byłyby zainteresowane udostępnieniem swoich środków, w jakim wymiarze i na jak długo, z myślą o ustabilizowaniu sytuacji w Iraku po zakończeniu wojny".
Płk Tadeusz Jędrzejczak, polski attache wojskowy w Londynie, potwierdził, że Polska jest zainteresowana wysłaniem do Iraku swoich żołnierzy i że odpowiadaliby oni za wydzielony teren.
Polskę reprezentował na spotkaniu zastępca dowódcy wojsk lądowych gen. Andrzej Tyszkiewicz oraz przedstawiciele Sztabu Generalnego, MON i MSZ. Nieoficjalnie, w źródłach zbliżonych do MON, PAP dowiedziała się, że Tyszkiewicz może być poważnym kandydatem na stanowisko dowódcy oddziałów stabilizujących.
Według płka Adama Stasińskiego z biura prasy i informacji MON, trudno jednak mówić o objęciu dowództwa międzynarodowych oddziałów stabilizacyjnych w Iraku przez gen. Tyszkiewicza, gdy nie podjęto jeszcze decyzji o udziale w nich polskich żołnierzy.
Dodał, że wszelkie decyzje personalne - o ile zostaną Polsce zaproponowane - będą podejmowane przez ministra obrony narodowej, po powrocie polskiej delegacji z konferencji w Londynie.
W zeszły poniedziałek w Legnicy minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński powiedział, że Polska zadeklarowała obecność w siłach stabilizacyjnych w Iraku, warunkując ją otrzymaniem środków z budżetu koalicji stabilizacyjnej. Dodał, że "zakres militarnego udziału Polski w działaniach w Iraku uzależniony jest od budżetu, jakim będzie dysponować koalicja stabilizacyjna".
Po zakończeniu konferencji w Londynie strona brytyjska nie ogłosiła żadnego komunikatu. Według agencji Reutera, udział w planowanych siłach oprócz Polski potwierdziła Dania. Polska, deklarując obecność w siłach stabilizacyjnych, uzależniła ją jednak od otrzymania środków z budżetu koalicji.
Źródła polskie podają, że takie finansowe wsparcie wstępnie Polsce obiecano. Amerykanie widzieliby w Iraku w ramach sił stabilizacyjnych do 4. tys. żołnierzy z Polski. Według amerykańskiej prasy, na siły stabilizacyjne złożyłyby się dwie dywizje (łącznie ok. 20-25 tys. żołnierzy), a Polacy mieliby dowodzić jedną z nich.
Brytyjski ekspert wojskowy Paul Beaver, związany z prestiżową grupą badawczą i wydawniczą Jane's Defence, w wypowiedzi dla PAP wyraził obawę, że polskie siły stabilizacyjne w Iraku mogą być negatywnie odbierane przez arabską opinię publiczną. Zdaniem Beavera, Polacy są postrzegani jako katolicy, a sama Polska jako kraj silnie proamerykański.
Beavera nie dziwiła "supertajna atmosfera" spotkania. Powiedział, że z utworzeniem sił stabilizacyjnych w Iraku związane są duże trudności praktyczne, m.in. ze względu na to, że Irakijczycy nie darzą Amerykanów zaufaniem, a bez niego "nie da się realizować misji pokojowych". Jego zdaniem Amerykanie nie mają ani doświadczenia, ani odpowiedniego nastawienia w prowadzeniu tego rodzaju misji. (aka)