Siergiej Iwanow prowadzi w sondażach przedwyborczych
Gdyby wybory prezydenckie w Rosji odbywały się
w najbliższą niedzielę, a na liście kandydatów nie było Władimira
Putina, to najwięcej głosów - 37% - zdobyłby I wicepremier
Siergiej Iwanow - wynika z najnowszego sondażu Centrum
Analitycznego Jurija Lewady.
16.08.2007 | aktual.: 16.08.2007 13:50
Na jego najgroźniejszego rywala w walce o schedę po Putinie, drugiego z pierwszych wicepremierów Dmitrija Miedwiediewa głosowałoby 29 proc. wyborców.
54-letni Iwanow, były generał Federalnej Służby Bezpieczeństwa, jeszcze nigdy nie miał tak wyraźnej przewagi nad swym młodszym o 12 lat konkurentem. Jeszcze w maju górą był Miedwiediew, którego popierało 34% wyborców. Na Iwanowa chciało wtedy głosować 31 proc. respondentów.
Centrum Lewady bada szanse obu pretendentów do kremlowskiego tronu od grudnia 2006 roku. Wówczas zdecydowanie prowadził Miedwiediew, który mógł liczyć na 35% głosów. Iwanow zgromadziłby wtedy 18%.
Socjolodzy przestrzegają przed wyciąganiem z tych sondaży daleko idących wniosków. Ich zdaniem, notowania kandydatów wciąż się wahają i w dużej mierze zależą od częstotliwości z jaką obaj główni pretendenci pojawiają się w mediach.
Centrum Lewady zwróciło uwagę, że gdyby w wyborach kandydował także Putin, to na Iwanowa głosowałoby tylko 4 proc. wyborców (tyle samo, co na lidera komunistów Giennadija Zjuganowa), a na Miedwiediewa - 3 proc. Urzędujący szef państwa - z 48% głosów - byłby poza konkurencją.
Putin konsekwentnie utrzymuje, że nie będzie szukał możliwości przedłużenia swej prezydentury i wiosną 2008 roku wyprowadzi się z Kremla. Jednocześnie zastrzega sobie prawo do powiedzenia Rosjanom, kogo on widzi w roli swojego następcy.
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się 2 marca 2008 roku. Według konstytucji Putin, który był prezydentem przez dwie kadencje - od 2000 roku - nie może już w nich startować.
Iwanow i Miedwiediew, dwaj wieloletni zausznicy Putina, uważani są przez rosyjskie media za jego potencjalnych sukcesorów. Pierwszy, który do lutego 2007 roku był ministrem obrony, ma opinię kremlowskiego jastrzębia. Z kolei Miedwiediew, przewodniczący rady nadzorczej Gazpromu, utożsamiany jest z liberalnym nurtem w otoczeniu obecnego gospodarza Kremla. Obaj - podobnie jak Putin - pochodzą z Petersburga i są prawnikami z wykształcenia.
W czwartek Iwanow po raz pierwszy prowadził posiedzenie rządu. Dotychczas premiera Michaiła Fradkowa pod jego nieobecność zawsze zastępował Miedwiediew.
Fradkow od 3 sierpnia jest na urlopie. Miedwiediew, który po raz ostatni przewodniczył posiedzeniu rady ministrów 29 września 2006 roku, także wypoczywa.
Według zwykle dobrze poinformowanej "Gaziety", szef rządu nie życzył sobie, aby gabinet zbierał się pod jego nieobecność. W poprzedni czwartek jego wola została uszanowana. W ten czwartek - na wniosek Iwanowa - posiedzenie rządu jednak się odbyło. Jego głównym tematem była strategia w sferze energetyki termojądrowej.
W tym samym czasie w Moskwie rozeszły się pogłoski, że Siergiej Iwanow może być jedną z trzech "lokomotyw" listy wyborczej prokremlowskiej partii Jedna Rosja w wyborach do Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu Rosji, planowanych na 2 grudnia 2007 roku. O możliwości takiej piszą m.in. czwartkowe "Wiedomosti", które powołują się na źródła na Kremlu i w Jednej Rosji.
Jeśli na czele partii nie stanie prezydent, to umieszczenie na liście wyborczej jednego z pierwszych wicepremierów wytworzy wśród elit i politycznej nomenklatury przekonanie, że to on będzie następcą (Putina) - ocenia politolog Dmitrij Orieszkin.
Jerzy Malczyk