Siemiątkowski: jeśli mam pójść siedzieć, to pójdę
Jeśli wysoka komisja oraz prokuratura i sąd
uznają, że za to, co robiłem, mam pójść siedzieć - to pójdę, ale
dajcie pracować służbom - tymi słowami były szef UOP i Agencji
Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski zakończył swoje wstępne
wystąpienie przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.
27.10.2004 | aktual.: 27.10.2004 11:56
Wcześniej Siemiątkowski zapewnił, że wszystko, co robił, robił zgodnie z prawem i w interesie państwa. Przekonywał, że zachowanie prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, który chciał w 2002 r. "w tajemnicy przed ministrem skarbu" przedłużyć kontrakt na dostawę ropy z firmą J&S, zagrażało bezpieczeństwu energetycznego kraju i dlatego Modrzejewski na tym stanowisku był niebezpieczny.
Siemiątkowski zaapelował, aby zbudować silny środkowoeuropejski koncern paliwowy, który "na zasadach partnerskich mógłby rozmawiać z Rosjanami".
Kaczmarkowa prawda
Do tego, co o całej sprawie mówił publicznie b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek, Siemiątkowski nie chciał się odnosić. To Kaczmarek oświadczył publicznie, że w lutym 2002 r. na spotkaniu u ówczesnego premiera Leszka Millera zapadła decyzja, że trzeba uniemożliwić Modrzejewskiemu podpisanie kontraktu z J&S. Według Kaczmarka to wtedy miano postanowić, że Modrzejewski będzie zatrzymany przed posiedzeniem rady nadzorczej PKN Orlen.
Siemiątkowski wykazywał sprzeczności w oświadczeniach Kaczmarka (że nie było dwóch, tylko jedno spotkanie u premiera w lutym 2002 r., że nie było na nim ani Marka Wagnera, ani Karola Napierskiego, jak początkowo twierdził Kaczmarek itd.), a potem oświadczył, że nie będzie wypowiadał się na temat "Kaczmarkowej prawdy".
Zadeklarował natomiast, że "z radością" podzieli się - ale na tajnym posiedzeniu - z komisją swoją wiedzą na temat tego, "kto wprowadził firmę J&S do PKN Orlen, jak i kto wyrugował z tego koncernu Ciech (Centralę Importowo-Eksportową Chemikalii, wcześniejszego pośrednika w dostawach ropy z Rosji) i czy stało się to na życzenie gigantów paliwowych Wiktora Czernomyrdina (b. premiera Rosji, obecnie znaczącej postaci w tamtejszej branży paliwowej).
Wierzę oficerom
Mając do wyboru deklaracje i relacje prokuratorów Katarzyny Kalinowskiej i Małgorzaty Dukiewicz oraz moich podwładnych z byłego Urzędu Ochrony Państwa, wierzę oficerom - powiedział Zbigniew Siemiątkowski.
Siemiątkowski odniósł się w ten sposób do pytania przewodniczącego komisji Józefa Gruszki (PSL), który prosił o skomentowanie rozbieżności między zeznaniami prokuratorów i oficerów UOP.
Z wcześniejszych zeznań prokuratorów przed komisją śledczą wynika, że były naciski UOP w sprawie zatrzymania 7 lutego 2002 r. ówczesnego prezesa PKN Orlen. Oficerowie UOP twierdzili, że żadnych nacisków z ich strony nie było.
Były naciski?
Przesłuchiwana niedawno na tajnym posiedzeniu komisji prokurator Małgorzata Dukiewicz miała - według relacji członków komisji - potwierdzić, że w lutym 2002 r. UOP naciskał na prokuraturę w sprawie zatrzymania Modrzejewskiego. Również podwładna Dukiewicz, prokurator Katarzyna Kalinowska, która 7 lutego 2002 r., wydała polecenie zatrzymania Modrzejewskiego, powiedziała przed komisją śledczą, że UOP narzucił prokuraturze swoje stanowisko.
Siemiątkowski oświadczył, że "7 lutego, jak i w następnych dniach, (2002 r.), nie miał żadnej wiedzy na temat interakcji, jakie zachodziły między oficerami UOP, a prokuratorami".
B. szef UOP dodał, że w tamtym czasie uzyskał jedynie informację, że zatrzymanie Modrzejewskiego to "rutynowa praca prokuratury wynikająca z planu jej działań, i, że UOP otrzymał zalecenie i w zasadzie nie ma żadnego ruchu i musi wykonać polecenie prokuratury".
Siemiątkowski dodał, że dopiero dzisiaj, dwa lata po tamtych wydarzeniach, prokuratorzy przedstawiają inną wersję. Jego zdaniem, oficerowie UOP nie mieli żadnych powodów, by wprowadzać prokuraturę w błąd.