Trwa ładowanie...
19-10-2009 11:30

Sielanka w Poznaniu - ale tylko z nazwy

Koty, kury, psy, rybki – to tylko część asortymentu, jaki oferują sprzedawcy na poznańskim targowisku zwierząt Sielanka. Miejsce od lat budzi wiele kontrowersji, a miłośnicy zwierząt nieraz interweniowali, widząc, jak pseudohodowcy traktują swoich podopiecznych. Choć na Sielance jest już lepiej niż kilka lat temu, to jeszcze dużo pozostaje do zrobienia.

Sielanka w Poznaniu - ale tylko z nazwyŹródło: WP.PL
d42tab0
d42tab0

Nazwa targowiska powinna zobowiązywać, lecz w tym przypadku niestety tak nie jest. Teren przy Opolskiej 115 z sielskością nie ma nic wspólnego. Giełda zarządzana przez Poznański Związek Hodowców Gołębi Rasowych i Drobiu Ozdobnego od lat jest na cenzurowanym Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Choć połowę Sielanki zajmują klatki z ptakami, to największym zainteresowaniem cieszą się koty i psy. Właśnie do hodowców tych ostatnich zastrzeżenia mają miłośnicy zwierząt, którzy wskazują, że większość sprzedawanych na Sielance psów i kotów jest zbyt młoda i nie posiada odpowiednich szczepień.

Żeby kupić nowego pupila, nie musimy wcale wchodzić na teren targowiska. „Hodowcy” czekają już przed bramą. Z rozpiętej kurtki wystaje pyszczek małego yorka. – To dziewczynka. Jest z tych najmniejszych – mówi właścicielka psa, która chce za niego 700 zł. – Kiedyś braliśmy więcej, ale jest konkurencja. Niektórzy oszukują i sprzedają kundle, a ten jest rasowy, tylko że bez rodowodu – dodaje. Według niej piesek jest odrobaczony, ale szczepień jeszcze nie miał.

Do niedawna sprzedający zwierzęta przed targowiskiem byli największym problemem Sielanki. – Osoby, które tam handlowały, były wprowadzone w błąd przez właściciela terenu, któremu odebrano potrzebne pozwolenia. Ostrzegliśmy sprzedawców, że będziemy wystawiać mandaty. W większości przypadków to wystarczyło – tłumaczy Wojciech Wyroząbski z poznańskiej straży miejskiej.

d42tab0

Niektórzy jednak nadal próbują swoich sił poza obrębem targowiska, sprzedając „z samochodu”. Strażnicy mogą wtedy nałożyć nawet 500 zł mandatu.

Wchodząc w głąb targowiska, widać, że więcej jest gapiów niż faktycznie zainteresowanych zakupem: – Kochanie, oddaj panu psa. Jeszcze się zastanowimy – mówi mama do córki, która trzyma włochatą kulkę, z której za kilka miesięcy ma wyrosnąć owczarek niemiecki.

– Dziś są takie brzydkie, bo pada, a tu akurat nie ma zadaszenia – przekonuje hodowca, podnosząc szczenię. – Zaraz panu pokażę sukę – dodaje. Za szczeniaka chce aż 500 zł.

Niektóre szczenięta są przemarznięte. Leżą kilka godzin w metalowych klatkach bez żadnego posłania. Na szczęście są to już odosobnione przypadki. – Staramy się systematycznie ulepszać targowisko, ale brakuje nam pieniędzy – mówi Godfryd Kuryło, prezes związku zarządzającego targowiskiem.

Na Sielance widać też hodowców, którzy darzą swoich podopiecznych miłością, a klientów rzetelnie informują o wadach i potrzebach danej rasy. Reputacja targowiska jednak się nie zmieni, dopóki będą się tam pojawiać oszuści.

d42tab0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42tab0
Więcej tematów