Siedzieli za niewinność
W amerykańskich więzieniach siedzą ponad dwa miliony ludzi. Wielu z nich bez najmniejszego powodu. Historie tych, którym udało się odzyskać wolność, pokazują, że system sprawiedliwości w USA wcale nie jest taki sprawiedliwy.
30.06.2008 | aktual.: 30.06.2008 12:40
Ława przysięgłych orzekła: przed północą 23 czerwca 1984 roku Alan Newton zaciągnął 25‑latkę do opuszczonego budynku, brutalnie ją zgwałcił, okaleczył twarz brzytwą, uszkadzając lewe oko, zabrał papierosy i 15 dolarów, które miała przy sobie, i na koniec zagroził, że jeśli zgłosi się na policję, to ją zabije. Alan jest dziś cichym 47‑latkiem. Mieszka sam w jednopokojowym mieszkanku na 22. piętrze betonowego wieżowca na nowojorskim Harlemie. Z balkonu widać Bronx – dzielnicę, w której się wychował i w której według przysięgłych popełnił zbrodnię.
– Wyszedłem dwa lata temu, ale ciągle się boję – wyznaje, opierając się o barierkę balkonu. – Najlepiej czuję się sam, tutaj, bo patrzę na wszystko z daleka.
Wieczór i noc 23 czerwca 1984 roku Alan Newton spędził ze swoją narzeczoną, jej ojcem i kuzynem na Queensie. Byli w kinie, a potem zjedli kolację w domu. Alanowi nie udało się udowodnić swojej niewinności w sądzie. Załatwił to dopiero test DNA. Tyle że 21 lat później.
Od 1992 roku, kiedy prywatna organizacja Innocence Project (Projekt Niewinność) zaczęła pomagać niesłusznie skazanym więźniom, dzięki testom DNA wolność odzyskało 217 z nich! Ale w amerykańskich więzieniach niewinnych jest o wiele więcej. Być może nawet kilkadziesiąt tysięcy obywateli państwa dumnego ze swojej wolności i demokracji wskutek pomyłek, oszustw i wad systemu sprawiedliwości straciło pracę, rodzinę, młodość, miłość, godność i zdrowie.
Wejście
Barry Gibbs ma 63 lata, smutne oczy i głos pełen złości. – Całą pierwszą noc leżałem na łóżku z szeroko otwartymi oczyma – opowiada. – Trząsłem się ze strachu i płakałem. Nigdy nie zapadła cisza. Wrzaski, jęki i gwizdy nie ustały. Przez długie lata byłem przekonany, że umrę w więzieniu. Nie miałem marzeń, nie miałem planów, nie miałem myśli. Jadłem, srałem i myłem prysznice, bo tak mi kazali. Byłem posłuszny. Byłem dobrym więźniem.
W 1986 roku, gdy do jego drzwi zapukał detektyw nowojorskiej policji Louis Eppolito, Barry próbował na nowo ułożyć sobie życie. Leczył się z narkomanii i zaczął widywać się ze swoją byłą żoną i 12‑letnim synem. Wrócił do pracy na poczcie. Eppolito, skazany w 2006 na dożywocie za osiem zabójstw wykonanych na zlecenie mafii, zastraszył świadka, który w obawie o życie swoich bliskich zeznał, że widział, jak Barry pozbywa się ciała zabitej prostytutki. Gibbs odsiedział 19 lat.
Scott Fappiano był zakochany po uszy, kiedy go skazano. Ława przysięgłych uwierzyła kobiecie, która zeznała, że to on wtargnął do jej mieszkania i grożąc bronią, nakazał jej związać męża kablem telefonicznym i się rozebrać. Potem kilkakrotnie ją zgwałcił i na koniec rozsiadł się w fotelu, wypił piwo i wypalił papierosa. Scott miał alibi – w czasie zdarzenia był z przyjaciółmi w barze, a wszystkie poszlaki, poza zeznaniem ofiary, sugerowały, że to nie mógł być on. Ale i tak poszedł siedzieć. Wyszedł w 2006 roku. Dziś ma 42 lata i mieszka z matką w tym samym mieszkaniu na Brooklynie, z którego 23 lata temu zabrała go policja.
– Na początku jest potworny strach – opowiada. – Nikt, kto nie był w więzieniu, szczególnie za gwałt, nigdy nie pojmie, co to naprawdę znaczy być samotnym. Bez ratunku znikąd. Nie ma Boga, nie ma rodziny, nie ma człowieczeństwa. Jesteś chodzącym przerażeniem. Potem się przyzwyczajasz i strach przechodzi w złość, włączasz tryb „przetrwanie”.
Alan Newton ma podobne wspomnienia: – Słyszysz trzask zamykanej bramy i nie jesteś już człowiekiem. Stajesz się numerem. Masz wrogów po obu stronach. Strażnicy cię nienawidzą służbowo, a współwięźniowie dlatego, że jesteś zboczeńcem. Gwałciciele to w pace najgorszy sort, zaraz po pedofilach. Jeśli zasztyletowałeś swoją własną babcię dla dwóch dolarów, które miała w torebce, to jest OK – jesteś mordercą i rabusiem, pełny szacunek. Ale gwałciciel to śmieć. 20 tysięcy niewinnych
W amerykańskich więzieniach kary odsiaduje 2,2 miliona skazanych. To 25 procent więziennej społeczności świata, choć w USA mieszka mniej niż 5 procent światowej populacji. Stany Zjednoczone przodują w zestawieniu krajów o największej liczbie więźniów na 100 tysięcy mieszkańców – według amerykańskiego Narodowego Instytutu Resocjalizacji wynosi on 738. W drugiej na liście Rosji – 611, a w większości z 214 przebadanych krajów ten wskaźnik wynosi poniżej 150.
– Otrzymujemy od 200 do 300 nowych zgłoszeń każdego miesiąca – mówi Huy Dao, dyrektor naboru w Innocence Project. – Przejmujemy niewiele ponad jeden procent z nich, bo zajmujemy się tylko przypadkami, w których jest możliwość dotarcia do materiału dowodowego zawierającego DNA prawdziwego sprawcy. Odrzucanie setek próśb o pomoc to bardzo przykry obowiązek, bo osobiście wierzę tym ludziom – gdyby byli winni, nie przechodziliby przez gehennę apelacji i szukania orga-nizacji, które mogą im pomóc.
Barry Gibbs wierzył współwięźniom, którzy- mówili, że są niewinni. – Kilku z nich poznałem blisko, dziś są moimi przyjaciółmi i nie mam krzty wątpliwości, że naprawdę siedzą za nic.
Dao, który od 15 lat zajmuje się tym problemem, przyznaje, że nie ma możliwości zbadania, ilu niesłusznie skazanych siedzi w więzieniach. Ale twierdzi, że założenie, iż jest to jeden procent wszystkich osadzonych, czyli ponad 20 tysięcy ludzi, jest ostrożnym szacunkiem. – Prawie sto procent spraw, które przyjmujemy, dotyczy morderstw i gwałtów, bo w tych przypadkach może pomóc badanie DNA. Ale czy to oznacza, że w więzieniach nie ma ludzi niesłusznie skazanych za włamania czy handel narkotykami?
Adaptacja
Przed strachem Alan uciekał do swojej celi. – Twoja klatka staje się twoim schronieniem – mówi – zaczynasz ją traktować jak dom. Tylko tam jesteś bezpieczny. W sekundzie, w której ją opuszczasz, uruchamiasz szósty, więzienny zmysł – oczy dookoła głowy, pełna, nieprzerwana koncentracja. Uważasz na każdy krok, na każde słowo. Nie chcesz zobaczyć ani usłyszeć czegoś, co może ci zaszkodzić. Unikałem dziedzińca. Gdy tam wybuchały bójki, gdy planowano bunty i ucieczki, ja siedziałem w celi i uczyłem się do egzaminów.
Scott: – Spałem. To był mój sposób na przetrwanie. Nigdy nie miałem problemu, żeby zasnąć. Kładłem się na plecach, zasypiałem w kilka sekund i spałem, ile tylko się dało. Pomógł mi też sport, do którego mam talent. Byłem jednym z najlepszych zawodników w drużynach wschodniego skrzydła w footballu i softballu. My, mordercy i gwałciciele, zawsze łoiliśmy tyłki rabusiom i oszustom ze skrzydła zachodniego. Dzięki temu udało mi się zdobyć odrobinę szacunku.
Barry’emu nie udało się uciec przed strachem: – Nigdy nie przestałem się bać. W końcu dostałem urojeń. Bałem się podsłuchu w walkmanie, trucizny w jedzeniu. Zrobili mi testy – kazali stawiać drobne kroczki, kucać, patrzyć w lampę. Nie wiem po co, nikt ze mną potem nie rozmawiał. Dziś cierpię na bezsenność, mam lęki, urojenia. Dwa razy w tygodniu chodzę do psychologa i raz do psychiatry.
Barry, Scott i Alan mieli pełne zaufanie do systemu sprawiedliwości, dopóki nie stali się jego ofiarami.
– Gdy usłyszałem „winny” – wspomina Scott – moja pierwsza myśl była taka: „To pomyłka, zaraz to zrozumieją i mnie przeproszą. Przecież jesteśmy w Ameryce, tu panuje wolność i sprawiedliwość”.
Nic z tego. Trzy apelacje i 22 lata później nadal nic nie zrozumieli. – System jest zepsuty do szpiku – stwierdza chłodno Scott. – Zaczyna się na gliniarzach, którzy jak już kogoś mają, to koniecznie chcą go wsadzić, bo trzeba zamknąć sprawę, a kończy na ławie przysięgłych, której się nie chce za długo zastanawiać, bo wygodniej stwierdzić winę i wrócić do domu pooglądać telewizję. – Oni chcą, żebyś zdechł w pace! – krzyczy Barry, a do oczu napływają mu łzy. – To jest biznes. Malone, Attica, Concorde – w tych zasranych dziurach więzienia to największe zakłady pracy. Muszą chodzić pełną parą, bo inaczej załamie się lokalna gospodarka!
Według Alana problemem jest amerykańska mania rywalizacji. – Wygrywamy olimpiadę, mamy największą armię, latamy w kosmos. Każdy tutaj od małego ma wpajaną chęć bycia najlepszym. System sprawiedliwości stał się częścią tego wyścigu. Policja musi się wykazać jak największą liczbą rozwikłanych spraw, prokurator jak największą liczbą skazanych, na wokandzie obrona z oskarżeniem walczą jak bokserzy w ringu. W tym wszystkim zapomina się o człowieku, o sprawiedliwości, o prawie. Liczy się tylko zwycięstwo, kolejny sukces, kariera.
Trzech świadków to za mało
Zdjęcie Alana Newtona znajdowało się w policyjnych kartotekach, bo jako 19‑latek dostał wyrok w zawieszeniu za bójkę. Kilkadziesiąt godzin po zdarzeniu zgwałconej dziewczynie, która w poważnym stanie przebywała w szpitalu, pokazano ponad 200 fotografii. Wskazała Alana jako sprawcę. Prokurator chciał dobić targu – gdyby Alan przyznał się do winy, dostałby tylko sześć lat. Wybrał proces. Ława przysięgłych uwierzyła ofierze, mimo że narzeczona Alana, jej ojciec i kuzyn potwierdzili jego alibi, zeznając w sądzie pod przysięgą.
Oprócz błędnego rozpoznania podejrzanego przez świadka lub ofiarę, które staje się jedynym dowodem oskarżenia, najczęstszymi przyczynami niesłusznych skazań są: przyznanie się do niepopełnionej zbrodni w wyniku zastraszenia przez policję, fałszywe zeznania informatorów i niekompetencja obrońcy z urzędu.
Huy Dao: Coraz częstsze uniewinnienia i działalność takich organizacji jak nasza unaoczniają potrzebę zmiany przepisów i procedur. Niektóre stany wprowadziły ich już całkiem sporo – nakaz rejestracji wideo policyjnych przesłuchań, nowe standardy identyfikacji podejrzanych przez świadków, ułatwiony dostęp do materiału dowodowego DNA w przypadku apelacji. Ale w wielu miejscach zmienia się niewiele bądź nic. System sprawiedliwości z oporami przyznaje się do błędów. W ośmiu stanach ciągle nie ma prawnej możliwości skorzystania z materiału DNA, żeby przekonać się o winie lub niewinności skazanego przed laty!
Wyjście
Barry nie wierzył, że będzie wolny, gdy dzień przed wyjściem dowiedział się od prawników z Innocence Project, że sprawa jest rozstrzygnięta. Nie wierzył, gdy następnego dnia na rozprawie usłyszał od sędziego, że może iść do domu. Nie wierzył, gdy w towarzystwie swojego przyjaciela jechał taksówką do jego domu i patrzył przez szybę na Nowy Jork, który po 19 latach wydał mu się obcy. Uwierzył dopiero, gdy dotknął.
– Stanęliśmy w drzwiach domu, a na środku salonu siedział pies. Przyglądał mi się z zainteresowaniem, a ja jemu. Podszedł, ja kucnąłem. Wpatrywał mi się prosto w oczy. Położyłem się na podłodze, a on zbliżył się i polizał mi nos. Wtedy się odblokowałem. Zacząłem płakać jak dziecko. Ten zasrany pies oddał mi moją wolność.
Alan uwierzył, że jest wolny, gdy wziął do ręki nóż: – Przez 22 lata jadłem tylko łyżką, a na posiłek miałem pięć minut.
Scott po telefonie z Innocence Project wpadł w przerażenie: – Nie ufałem już nikomu i bałem się panicznie, że następnego dnia na rozprawie ktoś znowu powie nieprawdę, ktoś mnie oszuka. Moja ostatnia noc w więzieniu była jedyną, której nie przespałem. Nie mogłem zasnąć ze strachu, że rano jednak nie wyjdę.
Z mydłem do sypialni
– Nie widziałem poza nią świata – wspomina Scott drżącym głosem i zapala papierosa. 23 lata temu chciał poślubić Joanne, dziewczynę z sąsiedztwa. – Wsadzili mnie i zabrali mi tę miłość, zabrali mi najpiękniejsze lata życia. Ale ból i złość staram się zamieniać w pozytywną energię. Przetrwałem, jeszcze nie umieram, jeszcze mogę być szczęśliwy.
Scott pracuje jako przedstawiciel handlowy. Jeśli wywalczy odszkodowanie, zainwestuje w nieruchomości. Chce mieć rodzinę. Znów spotyka się z Joanne, która trzy miesiące przed jego wyjściem rozwiodła się z mężem.
– Historia jak z filmu – cieszy się. – Przecież ona nie wiedziała, że wychodzę. Od lat nie miałem z nią kontaktu.
Scott chciał się spotkać z ofiarą gwałtu, za który go niesłusznie skazano. Żeby powiedzieć jej, że nie ma w nim nienawiści, że rozumie, że nie nosi urazy. Nie chciała go widzieć.
Alan Newton zrobił w więzieniu licencjat i teraz kontynuuje studia. Będzie prawnikiem. – Chcę pomagać ludziom, choć wiem, że porażki mogą być bardzo bolesne.
Inny uniewinniony, który został adwokatem, Christopher Ochoa, odszedł z zawodu po przegranej sprawie. Wyrok skazujący na długie lata więzienia człowieka, którego bronił, bo był przekonany o jego niewinności, pogrążył Ochoę w depresji.
Alan ostatni raz widział swoją narzeczoną 15 lat temu. Przestała przyjeżdżać na widzenia, znikła.
– Chcę mieć rodzinę, ale spotkania z kobietami są dla mnie trudne. Zdziczałem – przyznaje. – Boję się chodzić po ulicy, bo przez lata mój więzienny szósty zmysł kazał mi się trzymać z dala od tłoku. Śpię na skrawku tego wielkiego łóżka, bo moja prycza miała metr szerokości. Po prysznicu ciągle zdarza mi się zabierać mydło i ręcznik do sypialni, tak jakbym wracał do celi.
Chcę do mamy
Kara śmierci funkcjonuje dziś w 26 stanach. Od 1976 roku, kiedy sąd najwyższy przywrócił jej wykonywanie, w USA wykonano 1104 egzekucje. Ilu straconych nie popełniło zarzucanych im czynów?
– Nikt nie ma takich danych, bo tego nie sposób dokładnie ustalić – mówi Huy Dao. Ale liczby dają do myślenia. Innocence Project w ciągu 15 lat z cel śmierci wyciągnął 16 osób. Według innej organizacji pozarządowej – Centrum Informacji o Karze Śmierci – przez ostatnie 35 lat uniewinniono 129 osób, które cze-kały na egzekucję. Na swojej stronie internetowej Centrum dokumentuje osiem przypadków, co do których istnieją „mocne dowody” na to, że stracono niewinne osoby. W kilkunastu innych nie ma dowodów, ale są duże wątpliwości. Barry Gibbs czeka na śmierć w swojej celi – 15‑metrowej, przyznanej mu przez pomoc społeczną, ciemnej kawalerce na Manhattanie. – Jestem schorowanym paranoikiem. Gdy mnie wsadzili, zabrali mi prawo jazdy, rodzinę, godność. Zniszczyli mnie całkowicie. Rodzice zmarli, gdy siedziałem. Ostatni raz widziałem ich w 1995 roku. Chcę już iść do mamy. Na tym padole wystarczająco się wycierpiałem. Więcej mi nie trzeba, dziękuję bardzo.
Maciej Jarkowiec
Alan Newton: Wyszedłem dwa lata temu, ale ciągle się boję. Najlepiej czuję się tutaj, w domu, bo stąd na wszystko patrzę z daleka.
Imię i nazwisko: Alan Newton
Skazany za: gwałt i okaleczenie
Wyrok: 40 lat więzienia
Status: po 21 latach za kratami uznany za niewinnego
Barry Gibbs:Pies w moim domu patrzył mi prosto w oczy. Położyłem się na podłodze, a on polizał mi nos. Wtedy zacząłem płakać jak dziecko. Ten zasrany pies oddał mi wolność.
Imię i nazwisko: Barry Gibbs Skazany za: osiem zabójstw, zastraszanie świadków
Wyrok: dożywocie
Status: po 19 latach za kratami uznany za niewinnego
Scott Fappiano: Na początku jest potworny strach. Nikt, kto nie był w więzieniu, nie zrozumie tego uczucia samotności. Tam nie ma Boga, nie ma rodziny, nie ma człowieczeństwa.
Imię i nazwisko: Scott Fappiano
Skazany za: napaść z bronią w ręku oraz gwałt Wyrok: 50 lat więzienia
Status: uniewinniony po 23 latach odsiadki