Siedział za niewinność
Wpadli o szóstej rano. W kaskach, z długą bronią. Przebudziłem się dopiero, kiedy wrzucili mnie na tylne siedzenie samochodu. Sławomir Ważny, student piątego roku administracji cztery miesiące przesiedział za kratkami jako groźny bandyta.
25.03.2005 | aktual.: 09.10.2015 15:24
Jego problemy zaczęły się od tego, że zadzwonił do Ani. Rozmowa przebiegała mniej więcej tak: - Dzień dobry, mówi Sławek. Czy jest Ania? - Nie ma. Czy coś przekazać? - Nie, dziękuję. Do widzenia. Trwała 12 sekund. Jak się potem okazało, Sławomir nie dodzwonił się do swojej koleżanki. Zwykła sprawa - wykręcając numer pomylił jedną cyfrę. Połączył się z matką Anny B., prostytutki, która dwa dni wcześniej padła ofiarą napadu. Dwóch zamaskowanych sprawców włamało się do Biura Matrymonialnego AISZA. Dziewczyny straciły biżuterię, pieniądze i telefony komórkowe o łącznej wartości 1510 zł.
Areszt
Policja szybko namierzyła Ważnego. Według poszkodowanych dziewczyn, wyższy z pary bandytów miał ciemne, bujne włosy, ciemne oczy i zakrytą twarz. Policjanci zdobyli zdjęcie chłopaka sprzed kilku lat. Pasowało do rysopisu. Zgadzał się jeszcze jeden szczegół - zarówno poszukiwany rabuś, jak i Sławek Ważny to osoby grzeczne i delikatne.
Jednej z prostytutek policjanci pokazali kilka zdjęć. Wskazała Ważnego. To wystarczyło. Student trafił na cztery miesiące do aresztu. - Z początku siedziałem z grypsującymi i mordercami, takimi, co kilka razy nożem dźgali - wspomina. - Musiałem się przystosować do panujących tam reguł. Nie wdawałem się w konflikty. Dopiero po miesiącu miałem prawo zajrzeć w akta sprawy. Dostałem też pozwolenie na przyjmowanie paczek. Przez cały pobyt za kratkami adwokaci Ważnego starali się o zwolnienie z aresztu. Bezskutecznie.
Proces
Na pierwszej rozprawie Anna B. wycofała się z tego, że rozpoznaje Ważnego. - Ja po tym zdarzeniu chodząc ulicami spotykałam osoby podobne do sprawcy - mówiła przed sądem. - Z okazanych mi na zdjęciu osób oskarżony po prostu najbardziej mi go przypominał. Po tym oświadczeniu sędzia zadecydował o wypuszczeniu chłopaka na wolność.
Zaprotestowała pani prokurator Małgorzata Popadiuk. Sędzia Sądu Okręgowego Aleksandra Dziedzina przyznała jej rację i zawróciła chłopaka za kratki. - Załamałem się - mówi Ważny. - W nocy przed powrotem do aresztu połknąłem tabletki. Chciałem się zabić. Zabrali mnie do szpitala psychiatrycznego. Tymczasem dziewczyny wycofały się z rozpoznania. Sąd ustalił, że w chwili napadu Ważny miał włosy znacznie krótsze niż sprawca. Nie znaleziono też powodu, dla którego dobrze sytuowany, kończący studia i obracający się w grzecznym środowisku chłopak miałby chwytać za broń i rabować 1500 zł. Pod koniec grudnia sędzia Michał Sznura uznał Ważnego za niewinnego.
Piotr Kławsiuć