Siedem lat za zabójstwo 8‑letniej Oli
Na karę siedmiu lat pozbawienia wolności
skazał sieradzki sąd 26-letniego Roberta B. oskarżonego
o zabójstwo 8-letniej Oli i znieważenie jej zwłok. Według
prokuratury, mężczyzna udusił dziewczynkę, a później spalił jej
ciało. Prokurator domagał się dla B. dożywocia, obrońca wnosiła o
uniewinnienie swojego klienta.
Sąd uznał winę oskarżonego, ale zmienił kwalifikację czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka i za to skazał B. na pięć lat więzienia. Jednocześnie sąd uznał, że mężczyzna znieważył zwłoki dziewczynki paląc je w parniku. Za ten czyn Robert B. został skazany na dwa lata więzienia - łącznie na siedem lat pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczył skazanemu okres aresztu, w którym B. przebywa od kwietnia 2003 roku.
Zarówno prokurator, jak i obrońca, nie wykluczają wniesienia apelacji. Od wyroku odwoływać się natomiast będzie ojciec dziewczynki, który był w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym. Jego zdaniem, jeśli B. jest winny, to powinien dostać dożywocie.
Ola zaginęła w czerwcu 2002 roku w miejscowości Biadaszki w Łódzkiem. Po lekcjach w szkole dziewczynka zostawiła tornister u znajomych i poszła bawić się z dziećmi. Później miała wrócić po tornister i pojechać autobusem do domu. Nie dotarła jednak ani do znajomych, ani do domu. Poszukiwania Oli trwały kilka dni. Brało w nich udział kilkuset policjantów i strażaków z psami oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Niemal rok od zaginięcia dziewczynki policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie zbrodni mieszkańca Biadaszek Roberta B., znajomego rodziców dziecka. Do jego zatrzymania przyczyniło się badanie tzw. wykrywaczem kłamstw.
Podczas wizji lokalnej na terenie jego posesji mężczyzna wskazał miejsce, w którym początkowo zakopał ciało dziewczynki. Do tego miejsca doprowadził również policyjny pies. Znaleziono tam ludzkie włosy z fragmentem skóry i spinkę Oli. Specjalistyczne badania DNA potwierdziły, że były to włosy dziewczynki.
Według prokuratury, mężczyzna udusił dziewczynkę i zakopał ciało na polu. Po kilku dniach próbował spalić ciało dziecka. Gdy próba się nie powiodła, przewiózł ciało na taczce i spalił je w parowniku na terenie swojej posesji.
W trakcie śledztwa Robert B. kilkakrotnie zmieniał wyjaśnienia; to przyznawał się do uduszenia dziewczynki, to utrzymywał, że Ola zginęła przypadkowo, uderzona przez niego grabiami, lub że spadł na nią w stodole worek. Badający mężczyznę biegli psychiatrzy stwierdzili, że był on w pełni poczytalny w chwili popełniania zbrodni. Wskazali u niego zahamowania w sferze seksualnej i skłonności do pedofilii. Według prokuratury, do zbrodni jednak nie doszło na tle seksualnym.
Przed sądem Robert B. zaprzeczył, że zabił Olę. Jak twierdził został on w całą tę sprawę wrobiony przez policję. Obrońca B. wnioskowała o uniewinnienie, bo - jej zdaniem - żaden ze zgromadzonych materiałów dowodów nie wskazywał jej klienta na mordercę. Z kolei prokurator domagał się dla oskarżonego kary dożywotniego więzienia, bo - jego zdaniem - żaden normalny człowiek "nie wymyśliłby tak makabrycznej historii".