Siecioholicy
Codziennie setki tysięcy ludzi uciekają w wirtualne światy. Nie wiedzą, że są uzależnieni, podobnie jak narkomani czy alkoholicy.
28.05.2007 | aktual.: 28.05.2007 13:32
Nie było mowy, by pospał dłużej niż trzy, cztery godziny, obawa przed przegapieniem e-maila była zbyt duża. Jeszcze przed poranną toaletą włączał komputer i logował się na czat sadomaso. Tam już czekali na niego pozostali nałogowcy. Dzisiaj Michael B. określa ten stan jako „serfowanie w stanie śpiączki”. W tamtym okresie w sieci spędzał od dziesięciu do 14 godzin dziennie; był pochłonięty ciągłym pościgiem za usłużnymi kobietami. Nie był uzależniony od seksu, raczej od poszukiwania ku niemu okazji. Gdy jakaś kobieta była zainteresowana, najczęściej odwoływał spotkanie. Za partnerami seksualnymi zaczął się chorobliwie rozglądać niedługo po swoich 20 urodzinach. Początkowo umieszczał ogłoszenia w gazetach, po czym całymi nocami na nie odpisywał, przyklejał karteczki na przystankach autobusowych, później wydawał tysiące euro na flirty przez telefon.
Z pojawieniem się internetu jego sytuacja się pogorszyła. Zaczął jadać skromnie, coraz szybciej i coraz mniej. Pił natomiast więcej, przede wszystkim piwo i białe wino – oczywiście przed ekranem komputera. Zaniedbywał karierę prawnika, nie przyjmował zleceń, nie starał się o nowych klientów. Ze swoją ówczesną dziewczyną widywał się jedynie w weekendy. – Mógłbym zapaść się pod ziemię i nikt by tego nie zauważył. Zanurzył się w sieci.
Zniknął. Nikt dokładnie nie wie, ile osób spędza większość swojego życia przed komputerem. Chcąc określić ich dokładną liczbę, jesteśmy skazani na szacunki. Według nich od internetu uzależnionych jest od trzech do siedmiu procent Niemców. W przeliczeniu daje to 1,1–2,6 miliona nałogowców w niemieckiej sieci.
Christoph Manus
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".