Sexus footballisticus czyli niebezpieczne związki
Piłka nożna jest równie silnie powiązana z dużymi pieniędzmi, jak z seksem. W piłkarskim światku jest to raczej temat tabu, ale i tak niemało pikantnych sekretów wychodzi na jaw.
16.06.2008 | aktual.: 16.06.2008 14:20
Francuski dziennikarz Jérôme Jessel, autor plotkarskiej książki „Sexus footballisticus”, nie dziwi się, że wielcy piłkarze czasem łatwiej zdobywają nowe miłości niż bramki. „Zawodowi piłkarze to supersamce w pełni formy fizycznej, w wieku od 20 do 30 lat, którzy codziennie trenują, mają pieniądze i przeważnie są przystojni. Przejawiają wszystkie cechy typowego uwodziciela, a często nawet nie potrzebują uwodzić, bo to kobiety same zaczepiają ich po zakończeniu treningu”. Są przecież gwiazdorami, a więc „obiektami fantazji”. Piłkarze traktują swoje ciało przede wszystkim jako narzędzie pracy i chcą popisywać się sprawnością na każdym polu – podkreśla Jérôme Jessel. „Jest idiotyzmem sądzić, że doping nie występuje w futbolu” – przekonujeJean-Pierre de Mondenard, specjalista w dziedzinie medycyny sportowej. I wyjaśnia, że sterydy anaboliczne, które stosują futboliści, rozwijają hiperseksualizm. „Gdy uprawia się sport, w sposób naturalny wytwarza się więcej testosteronu. W połączeniu ze sterydami tworzy to
wybuchową mieszankę” – czytamy w „Sexus footballisticus”.
Czy romanse piłkarskich gwiazdorów występujących w wielkich europejskich klubach są warte poświęcenia im całej książki („Sexus Footballisticus”)?
Jérôme Jessel: We wrześniu 2003 roku pojechałem jako reporter do Madrytu, przy okazji 27 urodzin Ronalda. Przyjęcie wydane przez brazylijskiego napastnika w jego tysiącmetrowej willi pozostanie w mojej pamięci jako jeden z najbardziej rażących przejawów dekadencji ogarniającej królów futbolu. Byli tam wszyscy jego partnerzy z drużyny Realu, w tym słynni Galaktyczni – Zinedine Zidane, Raul, Roberto Carlos, David Beckham, Luis Figo… Właściwą atmosferę zapewniał najlepszy didżej z Ibizy oraz cały areopag ładnych dziewczyn, gwiazd hiszpańskiej telewizji, cenionych modelek i pięknych nieznajomych pań o nienagannej urodzie i raczej towarzyskim usposobieniu. Ogółem było czterystu wyselekcjonowanych gości, na jednego mężczyznę przypadało średnio dziesięć kobiet. Ogromne szaleństwo dorównujące rzymskim biesiadom. Wkroczyłem tam w zupełnie inny wymiar. Już wcześniej opisałem biznesowy aspekt futbolu, a seks wydał mi się równie trafnym polem interpretacji.
Rozm. Gérard Muteau
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".