PolskaSetki tysięcy dla "łowców skór"

Setki tysięcy dla "łowców skór"

Tylko w ciągu jednego roku działalności jedna
firma pogrzebowa wypłaciła ponad 400 tys. zł pracownikom łódzkiego
pogotowia za informacje o zgonach pacjentów - wynika z
zeznań właściciela firmy pogrzebowej, kolejnego świadka w procesie
"łowców skór".
Inny świadek zeznał, że handel informacjami o zgonach rozpoczął
się w Łodzi już na początku lat 90.

18.10.2005 | aktual.: 18.10.2005 18:29

W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiada dwóch b. sanitariuszy i dwóch b. lekarzy pogotowia.

Były współwłaściciel zakładu pogrzebowego Czarna Róża Olgierd B. jest podejrzany o wręczenie łącznie 800 tys. zł pracownikom pogotowia. Z jego wyjaśnień złożonych w prokuraturze wynika, że dopiero od momentu, kiedy zaczął przekazywać pieniądze pracownikom pogotowia, zaczął się "ruch w interesie". Opowiadał, że w pogotowiu rządzili dwaj dyspozytorzy Tomasz S. i Andrzej S. ps. Cukier i to od nich zależało, która firma pogrzebowa zostanie powiadomiona o zgonach. To było takich dwóch bogów, to całe zło brało się od tych dwóch dyspozytorów - wyjaśnił.

Świadek opowiadał także o przypadkach przekazywania pieniędzy. Wymieniał nazwiska sanitariuszy i lekarzy. Zeznał, że osobiście wręczał pieniądze dwóm oskarżonym w tym procesie - sanitariuszowi Andrzejowi N. i lekarzowi Pawłowi W. Potwierdził to przed sądem. Sanitariusz przyznał się do przyjmowania łapówek, lekarz zaprzecza i konsekwentnie nie przyznaje się do tego czynu.

Z zeznań kolejnego świadka - również działającego w branży pogrzebowej - wynika, że proceder handlu informacjami o zgonach pacjentów zaczął się na początku lat 90. Jacek T. został doprowadzony na salę rozpraw z zakładu karnego, gdzie odbywa karę 12 lat więzienia za zlecenie zabójstwa współwłaściciela największej łódzkiej firmy pogrzebowej, Witolda Skrzydlewskiego.

Świadek, który był kierownikiem prosektorium w jednym ze szpitali, zeznał, że proceder handlu informacjami rozpoczął były pracownik pogotowia, który prowadził firmę przewożącą zwłoki. Według niego, później na rynku pojawiła się firma Skrzydlewskiego. Obie te firmy płaciły za informacje o zgonach - mówił. Z jego relacji wynika, że najpierw płacono dyspozytorom pogotowia butelkami wódki, szybko jednak pojawiły się pieniądze, o które zaczęły dopominać się także załogi karetek. Najpierw było to 50 złotych, później kwoty urosły nawet do 1600 zł za informacje o zgonie.

Właściciele tych firm w pierwszej połowie lat 90. wzajemnie się przebijali i rywalizowali o informacje, a pracownicy pogotowia sztucznie podbijali cenę. Później zaczęły masowo pojawiać się w Łodzi firmy pogrzebowe; w sumie powstało ich około 40. Większość z nich też współpracowała z pogotowiem. Żyć na tym rynku mogła tylko firma, która współpracowała z pogotowiem - zeznał świadek, który był także szefem stowarzyszenia przedsiębiorców pogrzebowych.

Opowiadał, że dochodziło do rywalizacji między firmami; zdarzały się przypadki podpaleń samochodów; świadek sam otrzymywał telefoniczne pogróżki, spalono mu też samochód. Mówił, że jako kierownik prosektorium był namawiany do współpracy z największą firmą pogrzebową, ale nie zgodził się na to. Sąd pytał świadka, czy jego zeznania są wynikiem osobistego konfliktu z Witoldem Skrzydlewskim. Nie miałem żadnego konfliktu, chciałem powiedzieć prawdę - mówił świadek.

Jacek T. opowiadał też przed sądem, że słyszał, iż o jednym z lekarzy pogotowia układano piosenki, bo miał dużą śmiertelność wśród pacjentów - "na 10 wyjazdów miał 9 zgonów".

Odpowiadający przed sądem b. sanitariusze Andrzej N. i Karol B. są oskarżeni o zabójstwa w latach 2000-2001 pięciu pacjentów przez podanie im pavulonu. Przed sądem nie przyznali się do popełnienia zbrodni. N. przyznał się do nich w trakcie śledztwa. Obaj przyznali się jedynie do brania pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach oraz fałszowania recept na pavulon.

Do winy nie przyznają się również lekarze Janusz K. i Paweł W., których prokuratura oskarżyła o narażenie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. B. sanitariuszom grozi dożywocie; b. lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy, do 10 lat więzienia.

Dotąd sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków, m.in. byłych i obecnych pracowników pogotowia, lekarzy z łódzkich szpitali oraz członków rodzin zmarłych pacjentów. Natomiast prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w aferze "łowców skór".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)