"Porażająca" skala fałszywek. Dyplomy nawet bez egzaminów
Afera z oskarżeniami dotyczącymi handlu "lewymi" dyplomami w Collegium Humanum nabiera tempa. Jak przekonują służby, skala działalności jest "porażająca". - Weryfikujemy setki, jeśli nie tysiące dyplomów - mówią rozmówcy "Rzeczpospolitej".
27.02.2024 | aktual.: 27.02.2024 13:11
Siedem osób, w tym rektor Collegium Humanum Paweł Cz., zostało zatrzymanych w związku ze śledztwem dotyczącym handlu dyplomami uczelni. Ale to jednak początek.
- Skala fikcji, potwierdzonej lewymi dyplomami, jakie wystawiała uczelnia, jest porażająca - mówi źródło "Rzeczpospolitej" w służbach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, uczelnia handlowała nie tylko certyfikatami MBA, ale także dyplomami potwierdzającymi uzyskanie doktoratu czy nawet habilitacji. - Weryfikujemy setki, jeśli nie tysiące dyplomów - mówi rozmówca "Rz".
Dziennik wskazuje, że kształcenie niekiedy było zupełną fikcją. Jako przykład podaje np. Marka S., który za 9,5 tys. miał uzyskać poświadczenie ukończenia studiów, choć nie odbyły się żadne zajęcia czy egzaminy.
W przypadku innych osób testy były zdalne, ale nikt nie sprawdzał, czy wypełniał go sam student, czy ktoś robił to za kursanta.
2 tys. za "zwerbowanie"
Studia na Collegium Humanum były reklamowane jako szybkie i tanie. Zaufani ludzie rektora nagabywali znajomych i ludzi ze spółek. Jeden z pełnomocników Pawła Cz. miał dostawać 2 tys. zł za każdego zwerbowanego studenta.
Jak na razie żaden ze "studiujących" nie usłyszał zarzutu w związku z kupowaniem dyplomów. Jak podkreślają służby w rozmowie z "Rz": to jednak kwestia czasu. Przypominają, że istnieje przepis, który zapewnia niekaralność, jeśli osoba taka się sama zgłosi i opowie o korupcji.
Czytaj więcej:
Źródło: "Rzeczpospolita"