Sesje radnych lepsze niż serial komediowy
Odkąd miejskie sesje transmitują lokalne telewizje, radni oszaleli na punkcie własnych występów. W Koszalinie potrafią obradować nawet 12 godzin - opisuje "Metro".
25.04.2006 | aktual.: 25.04.2006 06:36
Według gazety transmisje na żywo prosto z sali posiedzeń stały się dla samorządowców sposobem na zdobywanie popularności. Na sesji mają jeden cel - dobrze wypaść. Niektórym wigoru dodaje myśl o tym, że relacje biją pod względem oglądalności niejeden program rozrywkowy. Na przykład w Bartoszycach w woj. warmińsko-mazurskim przyciągają przed telewizor prawie co piątego mieszkańca. A sesję rady z Goleniowa w woj. zachodniopomorskim ogląda prawie pół miasta.
To lepsze niż serial komediowy - ocenia Mariola, 37-letnia gospodyni domowa z Goleniowa. Bufoniasto się prezentują, nieraz wypowiadają się w dość komiczny sposób. Jest na co popatrzeć. - śmieje się Mariola.
Radni nie kryją, że próbują błysnąć w telewizji. To dobre narzędzie do wypromowania się i pokazania się swoim wyborcom - przyznaje Joanna Proniewicz ze Związku Miast Polskich. Wszystko_ idzie na żywo, a o gafę nie trudno. To tremuje_ - zaznacza Paweł Bromski, warszawski radny.
Sęk w tym, że zdobywanie popularności często pozostawia w cieniu konkretne działania dla wyborców. Gdy pojawiły się nasze kamery, okazało się, że radni, którzy nigdy wcześniej się nie odzywali, zaczęli składać kilka wniosków naraz, nie zawsze sensownych - opowiada Rafał Machol z telewizji kablowej w Wejherowie, która od ponad pół roku przeprowadza relacje z miejskiego ratusza. Jeszcze gorzej jest w Koszalinie. Tam, odkąd na sali pojawiły się kamery, każdy rajca chce dojść do głosu. Debaty ciągną się nawet 12 godzin. (PAP)
Więcej: Metro - Sesje próżności