Sesje psychologiczne dla uczestników w akcji ratowniczej
Policyjni specjaliści prowadzą terapeutyczne sesje psychologiczne dla funkcjonariuszy służb, którzy brali udział w akcji ratowniczej po katastrofie hali targowej w Katowicach. Spotkania te mają służyć zrozumieniu i odpowiedniemu pokierowaniu silnymi emocjami, które powstały podczas akcji.
31.01.2006 | aktual.: 31.01.2006 16:31
W zajęciach uczestniczą strażacy, policjanci, ratownicy górniczy i medyczni, straż miejska i energetycy - łącznie ponad tysiąc osób.
Sesje tzw. debriefingu (rekonstrukcji) są jedną z form pomocy psychologicznej, na którą mogą liczyć funkcjonariusze uczestniczący w zdarzeniach traumatycznych. Za takie uważa się sytuacje, w których narażone jest życie lub zdrowie ludzi - powiedziała organizująca zajęcia policyjna psycholog, podinsp. Małgorzata Chmielewska.
Dobieramy w grupy osoby współpracujące ze sobą podczas akcji ratunkowej. Najlepiej, gdy widziały zdarzenie z tej samej perspektywy. Prowadzimy takie zajęcia, ponieważ ci ludzie muszą iść do następnych akcji. Nieodreagowanie silnych emocji może być bazą do rozwinięcia się zespołu stresu pourazowego - wyjaśniła Chmielewska. Jak podała, zajęcia prowadzone są w maksymalnie piętnastoosobowych grupach, trwają przeważnie około trzech godzin.
Psychologowie porządkują obrazy faktów uczestników zdarzenia. Każda z tych osób była w nieco innym miejscu, może mieć inne spostrzeżenia. Jeśli ktoś ma luki w obrazie wydarzenia, uzupełnia je podczas sesji prawdziwymi informacjami, a nie domysłami, które mogą zdezorganizować jego postrzeganie.
Prowadzący pytają też o indywidualne wrażenia uczestników zdarzenia, o nasuwające się podczas jego trwania przemyślenia. Choć nie ma przymusu, by każdy się odzywał, dobrze, gdy wszyscy biorą czynny udział - omawiane wydarzenie nabiera wtedy ciągłości. Jak powiedziała Chmielewska - "to co nie jest ciągłe, wymyka się spod kontroli - budzi lęk, budzi emocje". Najtrudniejsza faza dotyczy właśnie emocji. Pytamy co te osoby czuły, jakie emocje pojawiły się u nich w związku z tym co robiły. Mówią, że czuli się wściekli, bezradni, złościło ich to. Ktoś, kto czuł się bezsilny, widzi, że nie tylko on był w takiej sytuacji, że inni czują to samo. Takie nazywanie tych emocji i dzielenie się nimi powoduje, że spada napięcie emocjonalne - wyjaśniła policyjna psycholog.
W ostatniej części sesji prowadzący mówią o określonych wcześniej przez uczestników zdarzenia uczuciach i reakcjach. Mówią, że wszystkie reakcje, często dla uczestników dziwne, zaskakujące, są normalne wobec nienormalnej sytuacji. Tłumaczą, kiedy emocje powinny wygasać, a co powinno niepokoić.
Sprawdza się też wtedy, czy uczestnicy zdarzenia mają odpowiednie oparcie w bliskich i rodzinie. Nie zawsze, według psychologów, jest to oczywiste.
Niedawno robiłam debriefing po napadzie w Kredyt Banku, gdzie dziewczyna popadła w konflikt z mężem, który w dobrej wierze żądał, by wzięła się w garść. Ona chciała o tym mówić, by kanalizować swój stres, on jednak w dobrej intencji odwracał jej uwagę. W konsekwencji czuła się odepchnięta i niezrozumiana - powiedziała Chmielewska.
Brak odpowiedniego odreagowania traumatycznego zdarzenia może spowodować pojawienie się dolegliwości: rozstrojów i bólów żołądka, bólów serca, trudności z oddychaniem, ale przede wszystkim nadwrażliwości emocjonalnej, skłonności do wybuchów albo zamykania się w sobie.
Ludzi niepokoi, że ich własne reakcje są dla nich dziwne. Kiedyś pewien policjant, który miał już szereg takich fizycznych i psychicznych objawów powiedział po debriefingu: "Dziękuję, bo myślałem, że idę samotną drogą ku wariactwu" - podsumowała Chmielewska.