Serdeczne pozdrowienia z Moskwy
Batalie Rosji z Zachodem o Ukrainę i Białoruś to bezpośrednia kontynuacja wojny ZSRR i Zachodu o Polskę, Węgry i Czechosłowację – pisze rosyjski publicysta Dmitrij Furman.
24.04.2006 15:30
Demokratyczny kamuflaż utrudnia Rosji sformułowanie prawdziwych celów polityki na obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw. Wiadomości z krajów WNP przypominają komunikaty z frontu. Gruzję, Ukrainę, Mołdawię, Kirgizję już utracono, Adżaria – padła, Naddniestrze jest w okrążeniu. Akcje dywersyjne przeciwnika paraliżują Uzbekistan i Kazachstan, wróg ruszył na Białoruś. Mińsk jeszcze się trzyma, ale jeśli padnie, droga na Moskwę zostanie otwarta. Strach pomyśleć! Cóż to za wojna toczy się na obszarze WNP? Kto z kim i o co walczy? Sławetna zimna wojna między Zachodem a ZSRR toczy się nadal – tyle że na okrojonym terenie. Inny jest układ sił, stosowane metody są mniej brutalne, co jednak nie zmienia faktu, że prowadzona obecnie wojna Rosji z Zachodem o Ukrainę i Białoruś jest bezpośrednią kontynuacją wojny ZSRR i Zachodu o Polskę, Węgry i Czechosłowację. Poparcie USA dla Juszczenki i Saakaszwilego to kontynuacja wsparcia dla Wałęsy i Dubczeka, zaś rosyjskie wsparcie dla Łukaszenki jest bezpośrednią kontynuacją
poparcia ZSRR dla reżimów komunistycznych w krajach Europy Środkowowschodniej. Dlaczego walka nie zakończyła się wraz z upadkiem komunizmu i proklamowaniem demokratycznej Rosji, kraju o gospodarce rynkowej? Rosja wyznaje przecież te same wartości co Zachód!
Wrogowie wrogów
Tak jak po stosunku człowieka do innych poznajemy jego charakter, tak na podstawie polityki zagranicznej możemy wnioskować o naturze państw. W polityce zagranicznej przejawia się także natura społeczeństwa.
ZSRR był „pierwszym na świecie krajem zwycięskiego socjalizmu”, co zdeterminowało jego politykę zagraniczną. Każde państwo próbuje tworzyć przyjazne otoczenie i własną strefę bezpieczeństwa. Zbudowanie takiej strefy oznaczało dla ZSRR zwycięstwo socjalizmu w innych krajach. Politykę ZSRR można rozpatrywać w dwóch aspektach – jako politykę bezgranicznie cyniczną, której cel uświęcał środki, a także jako bezgranicznie idealistyczną. Wyrzucano w błoto miliardy po to, by wesprzeć jakąś Angolę albo inne państwo w jego dążeniu do „wkroczenia na niekapitalistyczną drogę rozwoju”. Idealistyczny i egoistyczny składnik tej polityki były jednak nierozerwalne, uzupełniały się wzajemnie, chodziło bowiem o bezpieczeństwo, tj. fundament egzystencji państwa o ustroju opartym na ideologii komunistycznej.
Politykę USA i innych państw Zachodu również dyktowała ich natura. One także dążyły do stworzenia bezpiecznego otoczenia jako gwarancji swych interesów i egzystencji. Dla państw Zachodu, przede wszystkim dla Stanów Zjednoczonych – kraju, którego tożsamość wyznaczają wartości zapisane w Deklaracji Niepodległości i Konstytucji – walka o interesy narodowe jest synonimem walki „o ideały demokracji”. Walczące strony szły na różne kompromisy z realiami ówczesnego świata, popierając ideologicznie obcych im „wrogów swoich wrogów”. Groźba wojny jądrowej zmuszała je do ostrożności i deklaracji pokojowego współistnienia. Związek Radziecki, który roztrwonił swoje ideały i popadł w marazm, z czasem zapomniał, o co tak naprawdę walczy. Pod koniec istnienia całkowicie zaniechał walki o „zwycięstwo komunizmu na całym świecie” – dążył po prostu do odgrodzenia się płotem z rakiet w oczekiwaniu na starość i śmierć, której nieuchronne zbliżanie się uświadamiał sobie coraz częściej. Niemniej radziecka formuła o nieuchronnej
walce przeciwieństw, tj. przeciwnych systemów społecznych, dobrze oddawała ówczesną rzeczywistość. Sprzeczności między systemem radzieckim i zachodnim były rzeczywiste, więc pokojowe współistnienie mogło być tylko „kontynuacją walki klasowej, prowadzonej innymi środkami”. Walka była nieprzejednana i mogła się zakończyć jedynie wraz z pokonaniem jednej z walczących stron. I tak się właśnie stało. Obecnie politykę zagraniczną Rosji determinuje przede wszystkim natura postradzieckiego społeczeństwa rosyjskiego. Jakie jest to społeczeństwo? Zdefiniować, czyli zniszczyć
W wymiarze symbolicznym rosyjskie społeczeństwo zerwało z radziecką przeszłością i zaakceptowało wartości demokratyczne. Nie ma przecież żadnej poważnej alternatywy dla demokracji. Tymczasem społeczeństwo rosyjskie nie umie żyć zgodnie z wartościami demokratycznymi. Przywraca system władzy bez alternatywy, który coraz bardziej przypomina stary system radziecki, ale – w odróżnieniu od niego – nie ma żadnego uzasadnienia ideowego. Postradziecki system opiera się na głębokiej sprzeczności między formalnym i nieformalnym ustrojem społecznym. Sprzeczności, którą społeczeństwo musi ukrywać przed światem i przed samym sobą: wybory są niby demokratyczne i wolne, ale ich wynik jest z góry przesądzony. Sądy są niby niezależne, ale ferują takie wyroki, które są potrzebne władzom itd. Podobnie jak USA i ZSRR, zresztą jak każdy inny kraj na świecie, postradziecka Rosja dąży do stworzenia wokół siebie bezpiecznego, przyjaznego otoczenia. Ze skrajnych sprzeczności jej ustroju społecznego wynikają jednak wzajemnie
wykluczające się interesy bezpieczeństwa. I nie powinno to nikogo dziwić: skoro określamy ustrój terminem „demokracja sterowana”, to musimy zdawać sobie sprawę, że oba człony tego terminu dyktują odmienną politykę. Demokratyczny kamuflaż potrzebuje partnerstwa z Zachodem. Autorytaryzm i sterowalność, które stanowią istotę rosyjskiego systemu, podsuwają natomiast coś wręcz przeciwnego. Narzucają koncepcję, że otoczenie powinno się składać z podobnych do rosyjskiego systemów demokracji sterowanych. Aktywnie popierane są więc w WNP i – w miarę sił – wszędzie, gdzie się da: w Serbii, na Bliskim Wschodzie, nawet w Wenezueli.
Nie ma się czym chwalić
Polityka ZSRR dziś wydaje się donkiszoterią: czy warto było w imię „internacjonalizmu proletariackiego” tracić tyle pieniędzy? Okazuje się, że warto – bo skoro nie poszerzasz swego imperium, to je zawężasz. Odnosi się to również do polityki wobec reżimu Łukaszenki. System demokracji sterowanej w Rosji zginąłby, gdyby Rosji ze wszystkich stron nie otaczały kraje demokracji niesterowanej. W ostatecznym rozrachunku chodzi więc o przetrwanie systemu. Również Zachód musi wspierać podobne doń systemy, bo to oznacza poszerzenie jego strefy bezpieczeństwa. Przeciwdziałać temu Moskwa nie jest w stanie – dlatego walka wewnętrzna w krajach WNP nabiera charakteru konfrontacji między Rosją a Zachodem. Nie ułatwiają tej walki prezydenci poszczególnych krajów Wspólnoty, którzy dążą do poprawnych stosunków z Zachodem, ponieważ Zachód wydaje legitymacje prawomocności ich reżimów. Kiedy jednak pojawia się zagrożenie utraty władzy, to taki Kuczma czy Karimow natychmiast przypominają sobie o Rosji – jedynej wpływowej
przyjaciółce, która nigdy nie opuści w potrzebie.
Zmagania Rosji i Zachodu na obszarze WNP są więc taką samą walką dwóch antagonistycznych systemów jak konflikt kapitalizmu i socjalizmu. Z jedną różnicą: w odróżnieniu od komunizmu demokracja sterowana nie ma uzasadnienia ideowego. U jej podstaw leży sprzeczność między rzeczywistymi i deklarowanymi zasadami. W rezultacie Rosja może prowadzić tę walkę jedynie w sposób zakulisowy, nie deklarując jawnie swoich celów i nawet nie przyznając się do nich samej sobie. ZSRR miał retorykę adekwatną do polityki: „zwycięstwo socjalizmu na całym świecie”, „międzynarodowa solidarność”, „pokojowe współistnienie dwóch systemów”, „pokojowe współzawodnictwo dwóch systemów”. W dzisiejszych czasach to anachronizm. Czy można sobie wyobrazić hasło: „Niech żyje zwycięstwo demokracji sterowanej na całym świecie!”? Czy Rosja może głośno wszem wobec ogłosić, że jej celem jest niedopuszczenie do uczciwych kampanii wyborczych i niezafałszowanych wyborów w krajach WNP? Skoro nie mamy adekwatnej retoryki, to nie mamy także klarownych
koncepcji i strategii. Główną przyczyną niepowodzeń Rosji na forum międzynarodowym są zatem zasadnicze sprzeczności w polityce Federacji Rosyjskiej, niemożność sformułowania jej celów, a także wynikające z samej natury tego systemu dążenie do realizacji dwóch wykluczających się celów: integracji ze społeczeństwem zachodnim i przeciwdziałania Zachodowi wszędzie, gdzie to możliwe.
Ziemie zebrane
Są i głębsze przyczyny tych niepowodzeń. Prezydent Putin powiedział, że ZSRR upadł, ponieważ „był niezdolny do dalszej egzystencji”. I miał absolutną rację. Zachodnie systemy, demokratyczne i rynkowe, zahartowane w walce sił politycznych, która toczy się tam nieustannie, łatwiej przystosowują się do wyzwań współczesnego, szybko zmieniającego się świata. System komunistyczny był zdolny do egzystencji tylko na konkretnym etapie rozwoju. Obejmował zresztą tylko określone kraje – o stosunkowo niewysokim poziomie rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego, co stanowi zasadniczą barierę dla demokracji i wolnego rynku. Ponadto ten oparty na dogmatach system bardzo szybko stał się systemem represyjnym i zamkniętym, o słabej zdolności adaptacyjnej do zmieniającej się rzeczywistości. Początkowo dynamiczna ekspansja komunizmu zatrzymała się na granicy rozwiniętego świata, po czym nastąpiły stagnacja i rozkład systemu. Demokracje sterowane są łagodniejszymi wariantami systemu radzieckiego. Brak tu wprawdzie krępujących
społeczeństwo dogmatów, ale nie ma zarazem wolnej gry sił politycznych i demokratycznych mechanizmów rotacji władzy, umożliwiających społeczeństwu adaptację do nowych wyzwań.Demokracje sterowane są naturalnymi reżimami w społeczeństwach, które już „wyrosły” z komunizmu, ale nie są jeszcze zdolne do życia w warunkach demokratycznych. Są przejściowe – na drodze do rzeczywistej demokracji.
W latach 90., tuż po upadku ZSRR, notowaliśmy nieustające pasmo sukcesów w polityce wobec sąsiadów. Upadły nacjonalistyczne prozachodnie reżimy w Azerbejdżanie i Gruzji: kraje te weszły w skład WNP. Architekta niezależności ukraińskiej Leonida Krawczuka zastąpił pragmatyk Leonid Kuczma. Na Białorusi do władzy doszedł Łukaszenka. Rosja znowu zaczęła „zbierać” ziemie, tworząc wokół siebie sprzyjające środowisko dla własnego systemu politycznego, coś w rodzaju obozu socjalistycznego w skali mikro. Sukcesy te nie były jednak rezultatem zręcznej i dalekowzrocznej polityki. Były rezultatem fiaska prób demokratyzacji krajów do demokracji nieprzygotowanych, w których zapanowały reżimy, spoglądające w kierunku Moskwy. W tym okresie czas pracował dla niej.
Nieuchronne klęski
Obecne dziesięciolecie jest natomiast jednym wielkim pasmem klęsk. I znów klęski te są wynikiem nie błędów, lecz naturalnych procesów. Są rezultatem rozkładu reżimów demokracji sterowanych, tracących legitymację społeczną, pogrążających się w korupcji, oderwanych od społeczeństw, przechodzących do jawnych represji i zabójstw oponentów.
Podczas gdy reżimy ulegają degradacji, społeczeństwa się rozwijają. Społeczeństwa dzisiejszej Ukrainy, Białorusi czy Kazachstanu są obecnie w znacznie większym stopniu gotowe do demokracji niż na początku lat 90. Fala kolorowych rewolucji, która przetoczyła się przez kraje najbardziej rozwinięte i zmiotła najsłabsze reżimy demokracji sterowanej, została powstrzymana. Upadek pozostałych reżimów jest jednak tylko kwestią czasu.
Rosja jest skazana na niepowodzenia, próbuje bowiem powstrzymać procesy nieuchronne i nieodwracalne. Zimna wojna, która toczy się nadal w zakamuflowanej postaci, zakończy się dopiero wówczas, kiedy Rosja przejdzie od demokracji sterowanej do zwykłej demokracji, bez przymiotnika. Po zmianie ustroju zmieni się również katalog rosyjskich interesów narodowych, a stare problemy znikną. Podobnie jak w Europie, gdzie wraz ze zwycięstwem demokracji cała masa problemów, wydawałoby się wiecznych, zniknęła. Ale nie nastąpi to prędko. Do tego czasu czeka Rosję jeszcze wiele bitew i klęsk.
DMITRIJ FURMAN © Niezawisimaja Gazieta, 27.03.2006