Sensacyjny sondaż: ruch Kukiza zwyciężyłby w wyborach. Eksperci: za wcześnie, by otwierać szampana
Paweł Kukiz idzie po władzę? Najnowszy sondaż IBRiS przynosi sensacyjne wyniki: w jego świetle nieistniejące jeszcze grupowanie Kukiza mogłoby wygrać wybory parlamentarne. Jest za wcześnie, żeby muzyk otwierał szampana - studzą nastroje politolodzy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska.
08.06.2015 | aktual.: 08.06.2015 17:40
Ruch Pawła Kukiza zajął w badaniu przeprowadzonym na zlecenie "Rzeczpospolitej" pierwsze miejsce (24,2 proc.) nieznacznie wyprzedzając PiS (24 proc.). Na trzecim miejscu znalazła się Platforma (21 proc.), a do sejmu dostałoby się jeszcze tylko ugrupowanie Ryszarda Petru (ponad 8 proc.). W poniedziałek ukazał się też sondaż CBOS. Wynika z niego, że gdyby wybory parlamentarne odbywały się w najbliższą niedzielę, 33 proc. wyborców poparłoby PiS, a 31 proc. PO. Do sejmu weszłaby także partia Pawła Kukiza z poparciem 14-proc. Pozostałe partie znalazłyby się poza sejmem.
"No, to teraz mamy gwarantowany mega hejt :) ... Z każdej strony..." - tak sam Kukiz skomentował sondaż, który daje mu prowadzenie. Nowy, nieistniejący jeszcze, ruch Kukiza rośnie jak na drożdżach od momentu, gdy charyzmatyczny muzyk osiągnął ponad 20 proc. głosów w wyborach prezydenckich. Kukiz ma duże ambicje: wierzy w wygraną, a nawet w swe premierostwo. - Jako premier będę zmieniał ustrój państwa. Będę naprawiał państwo na ustrój proobywatelski. Nie mam obietnic, moim programem jest naprawa państwa, a nie realizacja obietnic składanych różnym grupom - stwierdził.
Eksperci przyznają, że w żagle Kukiza wieje wiatr zmian, ale w tej chwili jest on jeszcze wątły. - Ten sondaż to nie jest miara siły Kukiza, ale wyraz niechęci wobec dotychczasowego układu politycznego. Czuć głód zmiany, ale czy on wywróci dotychczasowy porządek, przekonamy się po wakacjach. W tej chwili obraz jest zaciemniony - uważa prof. Kazimierz Kik.
- Partia Kukiza w sensie formalnym jeszcze nie istnieje. Na razie to samotny strzelec, za którym stoi pospolite ruszenie wolontariuszy. To struktury chimeryczne, lotne piaski - zwraca uwagę politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. - To moment zawieszenia, dużej niepewności - zgadza się z nim dr Jarosław Flis i przypomina sytuację z przeszłości. - Skoki poparcia dla PO, PiS i LPR w 2001 r. opierały się na "obsłudze masy upadłościowej" AWS. Partie przejęły jej najlepsze aktywa, wzbogacając je o dopływ świeżej krwi. Natomiast Kukiz deklaruje, że chce budować coś zupełnie nowego. Pytanie, skąd weźmie ludzi? - zastanawia się politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zdaniem prof. Kika badanie IBRiS nie jest na razie miarodajne. - Potencjał zmiany rozlewa się na PiS i Kukiza. PiS był jednak częścią establishmentu, choć próbował ustawiać się w pozycji ruchu antysystemowego. Jeśli prawdziwą jest teza, że Polacy chcą nade wszystko zmiany, a nie retuszu, to tylko Kukiz będzie zyskiwał - mówi prof. Kik.
Rozmówcy WP zwracają uwagę, że ugrupowania nieistniejące bądź nowo powstałe są zwykle premiowane w sondażach, ale ten efekt nowości jest krótkotrwały. Trwa zwykle do pierwszej próby wyborczej. - Elektorat buntu i protestu w Polsce wynosi obecnie ok. 10 proc., dlatego gdyby na Kukiza w wyborach do sejmu zagłosowało 10-12 proc. Polaków i tak jak Ruch Pięciu Gwiazd we Włoszech udało mu się uzyskać trzeci wynik, to byłby niesamowity sukces - komentuje politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zdaniem rozmówców WP Kukiz ma zadatki na trybuna ludowego, ale ciężko będzie mu się przedzierzgnąć w szefa rządu. - Być może objawi nowe talenty, ale jest osobą publiczną już od wielu lat, więc wątpię by jakoś szczególnie zaskoczył - wskazuje. Zdaniem politologów, gdy Kukiz wejdzie już do polityki może stracić wiele z wcześniejszego uroku. Tak było z Januszem Palikotem, który był czarnym koniem wyborów z 2011 r., a potem z Januszem Korwin-Mikkem. - Ludzie szybko Zwłaszcza że - jak wskazuje Flis - wynik drugiej tury wyborów prezydenckich pokazał, że Polacy całkiem nieźle odnajdują się w "starym" układzie PO i PiS. - Pogłoski o śmierci tych partii okazały się mocno przedwczesne - mówi. I dodaje: - Panuje medialna gorączka, oczekiwanie na jakąś rozróbę, ale ludzie nie kochają awantur tak bardzo jak media i najchętniej głosują tak, jak zwykle - konkluduje.