Selekcja nienaturalna
Kilkunastoletnie dziewczęta mówią, że zmuszano je, by typowały psy do uśpienia. - Gdy został uśmiercony jeden z moich ulubieńców, przez kilka dni płakałam - wyznaje Gosia Szajtek. Dziewczyna dziś ma dwadzieścia lat, od kilku lat jest wolontariuszką w schronisku dla bezdomnych zwierząt. W schronisku, które okazuje się być cmentarzyskiem.
Dwieście, trzysta zagrzebanych pod ziemią zwierząt - takie są szacunki pracowników schroniska dla bezdomnych zwierząt Azyl w Dzierżoniowie. Marek Powązka, teraz pełniący obowiązki kierownika schroniska, bierze do rąk łopatę. Kopie dół. Kilka metrów dalej do budy uwiązany jest pies. Kilkanaście metrów dalej stoi budynek, w którym trzymane są koty, a na piętrze powstają izolatki dla psów. Pracownik Azylu wykopuje z ziemi kości. Pomaga mu Robert Bienias - też pracownik schroniska od kilku lat. Grudki ziemi, pomiędzy nimi łopatki, żebra. Sierść. Łopata trafia na worek. Taki zwykły - na śmieci. W nim jeszcze nie do końca rozłożone szczątki zwierzęcia. - Nie mogę - mówi Powązka i wychodzi z dołu. Wokół unosi się smród.
Mogiła obok mogiły - Zagrzebałem tu kilkadziesiąt psów - mówi Bienias. Podobne wspomnienia mają inni pracownicy schroniska. Wskazują gdzie jeszcze są zakopane zwłoki. Tych miejsc jest sporo. Dlaczego chowali tu - wbrew wszelkim normom sanitarnym - martwe zwierzęta? - Takie były polecenia - mówią. Mogiły zwierząt są na całym terenie schroniska. - Tędy przejechała koparka, wykopała rów, my go zapełniliśmy zwłokami - mówi Bienias. - Obok następny rów... Jak kartoflisko... Schronisko istnieje od 6 lat. Zarządza nim Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt Azyl. Do czerwca tego roku rządził nim od trzech kadencji jeden zarząd. Przewodniczący zrezygnował przed rokiem, mniej więcej w tym samym czasie odwołana była dotychczasowa kierowniczka. To pod adresem tych osób kierowane są teraz najcięższe oskarżenia. - Do tej pory pracownicy nie mówili głośno, co się tu dzieje, bo obawiali się utraty pracy - mówi Renata Kogut, dzierżoniowska nauczycielka, której uczennice opowiedziały o tym, co działo się w Azylu. Dziś Renata
Kogut jest szefową komisji rewizyjnej, która w schronisku ma zrobić porządek.
Wybuchła epidemia, wybuchły zadawnione sprawy O Azylu zrobiło się ostatnio głośno z powodu epidemii nosówki. To przy okazji tego kryzysu wyszły na jaw i inne ciemne sprawy. To schronisko nie wygląda tak, jak inne podobne placówki. Nie ma porządnych boksów dla zwierząt. Są trzy baraki, a wokół nich niezagospodarowany teren. Pozornie niezagospodarowany. To ogromny psi cmentarz... - Bywało, że uśmiercanych zostawało kilkadziesiąt zwierząt jednego dnia - mówią pracownicy Azylu. - Zdrowe psy. Mogły żyć... Usypiał je własnoręcznie prezes stowarzyszenia, weterynarz. - My je musieliśmy trzymać do uśpienia, to było straszne - mówi Robert Bienias. - To jakiś absurd - mówi weterynarz Leszek Tatomir, wtedy prezes, dziś wiceprzewodniczący rady miejskiej Dzierżoniowa. - Nie zakładałem tego schroniska przecież z chęci zabijania zwierząt!
Psy były usypiane, ale tylko, gdy był po temu powód. Były to albo chore zwierzęta, albo w depresji, albo agresywne. Na dowód pokazuje zestawienie uśpień i upadków: 1996/97 - 39 sztuk, 1998 - 92, 1999 - 74, 2000 - 91, 2001 - 69, 2002 - 55, 2003 - 62, do V 2004 - 37. Łącznie 519 psów. - To mało w porównaniu z innymi schroniskami - mówi. - Bo u nas zwierzęta były bardzo dobrze traktowane. Potwierdza jednak, że zakopano tu wiele martwych psów. - Nie mieliśmy innego wyjścia. Zakopywaliśmy je tu nielegalnie, bo nie chciały ich od nas odbierać zakłady utylizacyjne. Mieliśmy je gdzieś wyrzucać pod lasem? - mówi Tatomir. - O tym wiedział powiatowy lekarz weterynarii. Wynajęliśmy koparkę, ona wykopała dół. Przez kilka lat mogło się nazbierać około setki psich ciał. Czesław Barwicki, powiatowy lekarz weterynarii w Dzierżoniowie nie potwierdza, że wiedział o cmentarzysku. - Według wtedy obowiązujących przepisów wszystkie padłe zwierzęta powinny zostać poddane utylizacji, tylko pojedyncze sztuki można było zakopać - mówi
Barwicki. - Na grzebowisko dla zwierząt musiał wydać zgodę powiatowy lekarz weterynarii, nie wydawałem takiej zgody.
Lista uśmierceń Najbardziej wstrząsające w tej sprawie są opowieści wolontariuszek. - Kierowniczka dawała nam listę kilkudziesięciu psów, musiałyśmy wybrać dziesięć do uśpienia. Gdybyśmy my tego nie zrobiły, to ona by sama wybrała, tak nam mówiła - mówi dziewiętnastoletnia Justyna Kapuścińska. Wolontariuszką została mając piętnaście lat. - To się działo na spotkaniach wolontariuszek. Czasem wychodziłam, nie mogłam typować - mówi Małgosia Szajtek. - Ale wiedziałam, że jak się nie będę słuchać, to nie będę mogła przyjść do schroniska. Karą był zakaz przychodzenia na przykład na miesiąc. A my kochamy zwierzęta, chciałyśmy przychodzić codziennie. Roman Plichta, do zeszłego roku pracownik schroniska, nie może uwierzyć w to, że dziewczęta mówią takie rzeczy. To jego żona jest byłą kierowniczką schroniska, teraz przebywa w klinice w Zabrzu.
Odgrywają się! - To przez pracę tam żona straciła zdrowie, ciągłe były konflikty z pracownikami, z zarządem - mówi. - My kochamy zwierzęta. Nigdy byśmy nie dopuścili do uśmiercania zwierząt. Czemu takie rzeczy mówią pracownicy? Chcą się odgryźć, bo żona krótko ich trzymała. Czemu tak mogą mówić wolontariuszki? Czasem, kiedy dziewczyny nie chciały się opiekować zwierzęciem, to żona mówiła: to powiedzcie, którego mam uśpić? Tak chciała im pokazać, że powinny zajmować się psami. Bywało też, że z nimi konsultowała decyzję o uśpieniu. Czasem padało na pupila dziewcząt, wtedy one mocno płakały. Ale trzeba było skrócić jego cierpienie. On również potwierdza, że część zwłok została zakopana na terenie schroniska. Jak mówi, to była konieczność. Przez jakiś czas Azyl nie miał innej możliwości pozbywania się zwłok. - Ktoś chce odwrócić teraz uwagę od tej epidemii nosówki wyciągając stare sprawy i wymyślając niestworzone historie - mówi Tatomir. - Chce zniszczyć mnie i państwa Plichtów. A oni tak kochają zwierzęta...
Policja zabezpiecza teraz szczątki martwych zwierząt. Bada, czy w Azylu doszło do popełnienia przestępstwa.
Karolina Osińska