Trwa ładowanie...
11-12-2006 07:26

Seksafera

Samoobrona jest jak brudne gacie. I nie jest to brud, który można sprać, co najwyżej wypalić kwasem, ale wtedy znikną i gacie - tak jeden z polityków PiS ocenia koalicjanta. Nie tylko on zauważa, że nie trzeba było afery "praca za seks", by dostrzec, iż "cywilizowana twarz" partii Leppera skrywa fałszerstwa, złodziejstwo, przekupstwa, zastraszanie, korupcję i seksualne wykorzystywanie. Seksafery w Samoobronie nie da się, jak chciałby Andrzej Lepper, sprowadzić do "kłótni kochanków".

SeksaferaŹródło: AFP
d3enae8
d3enae8

Artykuł "Gazety Wyborczej" i lawina kolejnych publikacji przynoszą informacje o tym, że świadczenie przez różne kobiety seksualnych usług za posady to nie "wypadek przy pracy". Z opowieści byłych działaczy, pracowników i parlamentarzystów Samoobrony wyłania się obraz partii działającej w patologiczny sposób, gdzie seksualne wykorzystywanie nie budzi oburzenia i zgorszenia

Prawda kłamców

Zaprzeczenia Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego, ich przysięgi, że to wszystko kłamstwo, nie brzmią wiarygodnie. Aneta Krawczyk i inne kobiety mogą kłamać, ale trudno uwierzyć, że kłamią wszyscy. I to mimo że badanie DNA nie potwierdziło, że Stanisław Łyżwiński jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. I mimo że moment wywołania tej afery mógł nie być przypadkowy.

Bo czy kłamie na przykład Mariusz Strzępek, były radny Samoobrony z Tomaszowa Mazowieckiego, który potwierdza, że kobiety były molestowane przez Łyżwińskiego i że "Lepper jak najbardziej wiedział o całej sprawie". Czy kłamie Sławomir Izdebski, były senator partii Leppera, który publicznie twierdzi, że wie o innych wypadkach molestowania seksualnego w Samoobronie. Czy kłamie Wojciech Mojzesowicz, były bliski współpracownik Leppera (obecnie poseł PiS), kiedy mówi: "To jest prawda".

Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński jako wcielenia niewinności i prawości nie przekonują. Choćby dlatego, że tak duża liczba uczestniczących w antysamoobronowym spisku łgarzy wydaje się niewiarygodna. Lepper dzięki poselskiemu immunitetowi wyłgał się z kilkudziesięciu postępowań prokuratorskich i spraw sądowych. Z kolei Łyżwińskiego razem z żoną w marcu 2004 r. sąd w Radomiu skazał za niepłacenie podatków. Cztery lata wcześniej zadłużonych po uszy Łyżwińskich towarzystwo ubezpieczeniowe podejrzewało o podpalenie własnego domu, aby wyłudzić 800 tys. zł odszkodowania, ale ostatecznie sprawa została umorzona.

d3enae8

Liderzy Samoobrony z Lepperem na czele grają o wysoką stawkę. Śledztwo prowadzone przez łódzką prokuraturę dotyczy żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim. A za to grozi do 10 lat więzienia.

Wiarygodność kontra wiarygodność

W sprawach o molestowanie seksualne prokuratura i sąd najczęściej opierają się na dowodach z zeznań świadków. To naturalne, bo trudno przedstawić inne "materialne" dowody takiego czynu. Molestowanie, o ile nie wiąże się z przemocą, nie pozostawia śladów, zazwyczaj też nie odbywa się publicznie, ale w zaciszu gabinetów czy sypialni. Dlatego kiedy prokurator czy sędzia musi zadecydować, komu wierzyć - potencjalnej ofierze czy oprawcy - kluczowe znaczenie ma wiarygodność stron konfliktu. A większe szanse ma ten, kto w przeszłości lepiej się prowadził i dowiódł swoim życiem, że jest człowiekiem uczciwym i moralnym. Czy prokuratura i sąd da wiarę zeznaniom Anny Rutkowskiej, byłej ekspertki Samoobrony, która twierdzi, że rok temu otrzymała propozycję seksualną od szefa sejmowych ekspertów partii Kazimierza Zdunowskiego? Czy raczej uwierzy Zdunowskiemu, który wszystkiemu zaprzecza? Rutkowska nie miała dotychczas problemów z prawem. Kazimierza Zdunowskiego w kwietniu 2000 r. sąd w Otwocku skazał na dwa lata
więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 12,5 tys. zł grzywny oraz zakaz pełnienia stanowisk kierowniczych przez pięć lat. Jako prezes należącej do Kółek Rolniczych spółki ZPH Polkar wyłudził 3,6 mln zł kredytu na podstawie fałszywej dokumentacji. O poświadczenie nieprawdy w tej sprawie prokuratura oskarżyła też innego bliskiego współpracownika Leppera, Janusza Maksymiuka.

Krzysztof Filipek (obecnie sekretarz stanu w kancelarii premiera) miał już w przeszłości problemy z powodu zbytniej skłonności do jednej ze swoich podwładnych. W marcu 2005 r. prasa opisała romans 44-letniego wówczas polityka z młodszą o dwadzieścia lat, atrakcyjną działaczką Samoobrony z Bydgoszczy. Sprawa nabrała ogólnopolskiego rozgłosu, kiedy Filipek wyrzucił z bydgoskiego oddziału partii tych działaczy, którym nie podobało się, że w Samoobronie można zrobić karierę "przez łóżko". Sprawę wyciszono dzięki poparciu, jakiego Filipkowi udzielił Andrzej Lepper.

Zeznania Rutkowskiej wydają się spójne: twierdzi, że pisała posłom Samoobrony przemówienia sejmowe, za które jej nie zapłacono. Kiedy upomniała się o pieniądze, Zdunowski miał jej powiedzieć, że otrzyma wynagrodzenie, jeżeli "pójdzie do łóżka" z nim lub wiceszefem partii Krzysztofem Filipkiem. Jej wersję uprawdopodobnia to, że mimo publicznych oskarżeń Zdunowski i Filipek nie kwapią się do składania w prokuraturze doniesień na Rutkowską.

d3enae8

Chore stosunki

Jeden z bliskich byłych współpracowników Andrzeja Leppera powiedział "Wprost", że przewodniczący partii nie tylko wiedział o seksualnym wykorzystywaniu kobiet, ale na nie przyzwalał. Jako przykład podaje organizację na Podbeskidziu, gdzie "chore stosunki damsko-męskie całkowicie zdominowały poczynania partyjnych działaczy". Tę opinię potwierdza w rozmowie z "Wprost" Piotr Smolana, były poseł Samoobrony, który z jej ramienia zasiadał w sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina. Smolana, mieszkaniec Bielska-Białej, mówi, że tłumaczenia Andrzeja Leppera, jakoby nie decydował o obsadzie biur poselskich parlamentarzystów Samoobrony, nie są wiarygodne. Jemu samemu przewodniczący podesłał kandydata na dyrektora biura poselskiego. _ - W grudniu 2001 r., zaraz po wygranych przez SLD i Samoobronę wyborach samorządowych, do drzwi mojego mieszkania zapukał mężczyzna, który przedstawił się jako Jan Mucha. Powiedział, że przysłali go Lepper z Maksymiukiem i że muszę go zatrudnić jako dyrektora mojego biura
poselskiego. Po to, żebym udowodnił, iż nie zamierzam zdradzić Samoobrony, tak jak detektyw Krzysztof Rutkowski_ - opowiada Smolana.

Jan Mucha okazał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi Leppera na Podbeskidziu i człowiekiem, który ma na koncie defraudację pieniędzy i dwa wyroki sądowe - jeden za fałszowanie dokumentów, drugi za szantażowanie niepełnoletniej uczennicy szkoły średniej publikacją jej nagich zdjęć w Internecie.

31 sierpnia 2001 r., cztery miesiące przed tym, jak Mucha zapukał do drzwi Piotra Smolany, Sąd Rejonowy w Wadowicach skazał Muchę na karę grzywny (4 tys. zł) za to, że "groził bezprawnie Dorocie S. rozpowszechnieniem wiadomości uwłaczającej jej czci, poprzez opublikowanie zdjęć ukazujących ją nago w Internecie i w miejscu jej zamieszkania, i w ten sposób zmuszał pokrzywdzoną do dalszego pozowania nago i utrzymywania znajomości".

Eliza Michalik

d3enae8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3enae8
Więcej tematów