Sejm rozwiązany i co dalej?
Sejm obecnej V kadencji, choć podjął decyzję o samorozwiązaniu, może pracować aż do dnia poprzedzającego pierwsze posiedzenie nowej Izby. Prezydent zarządzi prawdopodobnie wcześniejsze wybory parlamentarne na 21 października, a to będzie oznaczać, że nowy Sejm musi zebrać się
najpóźniej do 5 listopada.
07.09.2007 | aktual.: 07.09.2007 22:58
Zgodnie z konstytucją, kadencje obu izb parlamentu - Sejmu i Senatu - rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji.
Po samorozwiązaniu Sejm funkcjonuje normalnie, zachowuje wszystkie uprawnienia, niczego nie traci, niczego nie zyskuje - wyjaśnia konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek.
W praktyce oznacza to, że już po decyzji o skróceniu kadencji parlamentu zbierze się jeszcze Senat (13-15 września). Jeśli senatorowie wprowadzą poprawki do rozpatrywanych ustaw, np. głośnej ustawy związanej z organizacją Euro 2012, należy spodziewać się jeszcze jednego posiedzenia Sejmu (19-21 września). Posłowie będą bowiem musieli ocenić propozycje Senatu, by ustawy mogły trafić do podpisu prezydenta.
Ponadto, zgodnie z konstytucją, do 30 września, czyli jeszcze do obecnego Sejmu rząd musi skierować projekt budżetu państwa na przyszły rok, choć nie oznacza to, że ten Sejm rozpocznie nad nim pracę. Prof. Winczorek przypomina, że koniec kadencji Sejmu oznacza wygaśnięcie tego projektu, a tym samym projekt budżetu będzie musiał zostać ponownie wniesiony do Sejmu kolejnej kadencji.
Po decyzji Sejmu o samorozwiązaniu, prezydent zarządza nowe wybory, które muszą się odbyć w ciągu 45 dni od dnia podjęcia przez Sejm uchwały w sprawie skrócenia kadencji parlamentu. W tej sytuacji 21 października jest ostatnim możliwym terminem.
W tym czasie biegnie kalendarz wyborczy, związany z rejestrowaniem komitetów i list wyborczych, określaniem spisów wyborców, ewentualną korektą obwodów głosowania itd. Trwa kampania wyborcza, która kończy się na 24 godziny przez dniem wyborów. Od tego momentu do czasu zakończenia głosowania w wyborach trwa cisza wyborcza. Pierwsze posiedzenie nowego Sejmu zwołuje prezydent nie później niż 15. dnia po dniu wyborów, czyli nie później niż 5 listopada.
Zgodnie z konstytucją, premier składa dymisję rządu na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu. Prezydent przyjmuje ją i powierza "starej" Radzie Ministrów dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowego rządu. Oznacza to, że w czasie gdy będą biegły konstytucyjne etapy tworzenia nowego gabinetu, rząd Jarosława Kaczyńskiego będzie pełnił obowiązki.
Według konstytucji, pierwszy etap trwa 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. W tym czasie prezydent powinien desygnować nowego premiera (zwyczajowo jest to kandydat wyłoniony przez większość parlamentarną, a zatem jest to czas negocjacji koalicyjnych), a nowy szef rząd powinien zaproponować skład Rady Ministrów; wówczas prezydent powołuje premiera i ministrów.
Następnie nowy szef rządu ma kolejne 14 dni na przedstawienie w Sejmie programu działania (expose), wraz z wnioskiem o wotum zaufania dla swojego rządu. Uzyskanie wotum zaufania jest warunkiem ukonstytuowania się rządu. Sejm uchwala je bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Jeśli nowy Sejm zbierze się na pierwszym posiedzeniu 5 listopada (w ostatnim możliwym terminie), a pierwszy etap powoływania rządu zakończy się sukcesem, to powinniśmy znać skład nowego gabinetu najpóźniej do 3 grudnia.
Jeśli jednak w tym etapie powołanie rządu się nie uda, wówczas Sejm - znów w ciągu dwóch tygodni - może wybrać premiera i proponowanych przez niego ministrów bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent powołuje tak wybraną Radę Ministrów.
Jeśli i Sejmowi nie uda się wybrać premiera, wówczas ruch znowu jest po stronie prezydenta, który może podjąć drugą próbę powołania premiera oraz pozostałych członków rządu (znów ma na to 14 dni). Jeśli ta próba się nie powiedzie, lub gdy tak powołany rząd nie uzyska wotum zaufania, to wówczas prezydent skraca kadencję Sejmu i zarządza wybory.