PolskaSędzia z Krakowa winny w sprawie dyscyplinarnej, ale kary nie ma

Sędzia z Krakowa winny w sprawie dyscyplinarnej, ale kary nie ma

Sąd Najwyższy uznał, że krakowski
sędzia Jarosław K. popełnił przewinienie dyscyplinarne, utrzymując
znajomość ze skazanym za działalność parabankową. Kary sędziemu
jednak nie mógł już wymierzyć, bo sprawa uległa przedawnieniu.

05.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 16:40

Sprawa dotyczy sędziego, który - jak sam mówi - zna się od dzieciństwa z Ryszardem P. - byłym policyjnym antyterrorystą, który kilka lat temu rozpoczął proceder nazwany działalnością parabankową - pożyczał pieniądze na procent. Ustalono, że gdy interes przestał prosperować, P. miał wymuszać na swych klientach korzystne dla siebie prolongaty itp.

Sędzia Jarosław K. w latach 2001 - 2003 także pożyczał Ryszardowi P. pieniądze - co najmniej 44 tys. zł, choć według niektórych wyliczeń mogło to być nawet ponad 140 tys. Sprawa wyszła na jaw w śledztwie i na procesie Ryszarda P., gdy zaczęto analizować jego notes z zapiskami o sumach pieniędzy, dłużnikach i wierzycielach. P. został skazany.

Odpryskiem karnej sprawy P. jest "dyscyplinarka" krakowskiego sędziego. Rzecznik dyscyplinarny zarzucił mu nadużycie urzędu sędziego poprzez nieprzywiązanie wagi do tego, z kim utrzymuje kontakt i niepodejmowanie prób zorientowania się na jaki cel pożycza pieniądze.

Sędzia przekonywał, że Ryszard P. był jego znajomym z dawnych lat i krakowskie środowisko znało go jako policyjnego antyterrorystę - członka elitarnej jednostki, o osobistych osiągnięciach w walce z przestępczością. Obrońca sędziego mówił też, że P. miał tendencje do przesady i popisywania się rozległymi znajomościami, co znalazło wyraz w zapiskach w kalendarzu, nie znajdujących pokrycia w rzeczywistości.

Krakowski Sąd Apelacyjny rozpatrujący sprawę w I instancji nakazał dyscyplinarne przeniesienie sędziego Jarosława K. na inne stanowisko służbowe. Od tego wyroku odwołał się zarówno obwiniony sędzia, jak i Krajowa Rada Sądownictwa oraz Minister Sprawiedliwości. Sędzia chciał uchylenia wyroku, zaś minister i KRS wnosili o zaostrzenie kary i wydalenie sędziego ze służby.

Rozprawa przed SN miała się odbyć na przełomie marca i kwietnia, jednak nie doszło do tego z przyczyn formalnych. Sędzia K. wysłał bowiem swoje odwołanie w ostatniej chwili, a na dodatek go nie podpisał. SN zwracał więc pismo procesowe obwinionego do uzupełnienia, ten zaś przez pewien czas go nie odbierał - to spowodowało, że sprawa spadła z wokandy SN aż do środy.

Tego dnia SN powtórnie zbadał terminy, w jakich sędzia K. pożyczał pieniądze swemu znajomemu i stwierdził, że ostatni taki czyn miał miejsce 5 kwietnia 2003 r., co oznacza, że właśnie od tej daty należy liczyć trzyletni termin do przedawnienia karalności.

To, kiedy pieniądze zostały oddane, nie ma znaczenia. Sprawę kary dyscyplinarnej należy umorzyć, sąd nie może już się na ten temat wypowiadać. Pozostaje stwierdzenie, że doszło do przewinienia dyscyplinarnego. Czy chodzi o 40 tysięcy złotych, czy o 140 tysięcy, to nie zmienia faktu, że sędzia nie interesował się, na co pożyczał swe pieniądze i utrzymywał kontakt z niewłaściwą osobą- podkreślił sędzia Tomasz Grzegorczyk.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)