Sędzia rzuca zawód i wchodzi do polityki. "Niedługo nie będzie czego odbierać”
- Jedna partia pisze prawo, wybiera władze mojego sądu i popiera człowieka, który rządzi w moim mieście. To chyba trochę za dużo – mówi w wywiadzie dla WP Jarosław Gwizdak, sędzia, który walczy o fotel prezydenta Katowic. - Odzyskajmy najbliższe otoczenie, bo niedługo już nie będzie czego odbierać – dodaje.
17.06.2018 | aktual.: 17.06.2018 19:33
Grzegorz Łakomski, Wirtualna Polska: Sędzia walczył z polityką, która okazała się za mocna i postanowił sam zostać politykiem?
*Jarosław Gwizdak, sędzia i były prezes sądu rejonowego Katowice-Zachód: *Spotkałem się z tym zarzutem. Zostałem nawet nazwany dezerterem z wymiaru sprawiedliwości. O zmiany apelowałem od kilku lat, zanim do władzy przyszło PiS i Zbigniew Ziobro. Jestem zmęczony sądem i orzekaniem, ale pełny siły, by się sprawdzić gdzie indziej. Trochę się wypaliłem i doszedłem do wniosku, że chcę zmieniać świat na większą skalę niż wydawanie wyroków dotyczących dwóch stron. Wybory samorządowe to dla mnie test, co wolno sędziemu.
Będzie pan idealnym antybohaterem dla „Wiadomości” TVP. Sędzia, który jeździł na „Przystanek Woodstock”, a potem został politykiem.
Przy okazji jeździł na wózku inwalidzkim po sądzie i polemizował w istotnej sprawie z Borysem Budką, gdy był ministrem sprawiedliwości. Jako sędzia próbowałem coś zmienić już za poprzednich rządów.
*W jednym z wywiadów mówił pan jednak, że wybory samorządowe to nowy front po tym, jak PiS poparło obecnego prezydenta Katowic Marcina Krupę. Rzuca pan PiS-owi rękawicę? *
Nie tylko PiS-owi. Jedna partia pisze prawo, wybiera władze mojego sądu i popiera człowieka, który rządzi w moim mieście. To chyba trochę za dużo. Chciałbym mieć wpływ na to, co się dzieje w moim mieście, a nie odpowiada mi ani Krupa, ani Jarosław Makowski jako kandydat niby zjednoczonej opozycji. Lokalną politykę trzeba obedrzeć z partyjniactwa.
To już było – „nie róbmy polityką, budujmy mosty”. Pana start jest jednak na rękę PiS-owi, bo odbierze głosy kandydatowi opozycji.
Może tak być, ale są też wyborcy, którzy nie chcą ani jednego, ani drugiego.
Jest pan symetrystą?
Nie, ale liczę na głosy ludzi, którym nie odpowiada ani PiS, ani PO.
Co sędzia może wnieść do polityki?
Miasto jest miejscem, gdzie ścierają się interesy i dochodzi do konfliktów. Jako sędzia rozwiązywałem spory i przeprowadzałem mediację. Jako prezydent chcę postawić na dialog. Jest mnóstwo narzędzi, których się nauczyłem i mogę wykorzystać w rządzeniu miastem. Z nowym podejściem mogę się przydać Katowicom. Byłym sędzią jest również prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, który zorganizował tamtejszy urząd miasta w fascynujący sposób.
Rozwiązywanie konfliktów brzmi pięknie, ale konflikt to esencja polityki. Będzie pan jak weganin, który wskoczy do basenu pełnego rekinów i będzie chciał je nauczyć jedzenia pietruszki.
Być może tak. Może jednak jakiś rekin jednak przekąsi pietruszkę (śmiech). Mam świadomość, że jestem trochę jak przybysz z kosmosu. Kilkoro sędziów już się odnalazło w polityce. Oprócz Szczurka również Barbara Dolniak. Łączy ich to, że są merytoryczni i starają się unikać naparzanek. Do tej pory sędziowie się nie pojawiali w debacie publicznej. Milczeli uporczywie w każdej sprawie. Chcę zabrać głos i powiedzieć „spróbujmy”. Może być to odbierane jako naiwność.
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski rok temu nazwał pan swoje próby wprowadzenia zmian w sądownictwie biciem głową w mur. Mur pozostał nienaruszony?
W zeszłym roku kończąc kadencję prezesa sądu rejonowego w Katowicach zastanawiałem się, co chcę robić w życiu. Niezależnie, kto by rządził, prawdopodobnie czegoś bym szukał. Jako sędzia dla ojczyzny odsłużyłem już niemal dwadzieścia lat, czyli tyle, ile w carskim wojsku. Mam naturę społecznika, który stara się rozwiązywać problemy. Być może będę mógł coś wnieść do samorządu. Jeśli będę tam ja, to nie będzie tam polityka. Chyba, że ktoś mnie za niego uważa.
Były punk, były harcerz, były sędzia już niedługo. I nie polityk. Czyli kto?
Społecznik, edukator, obywatel Katowic, który chce powiedzieć swojemu pokoleniu: „odzyskajmy swój głos, odzyskajmy swoje najbliższe otoczenie, bo niedługo już nie będzie czego odbierać”. Ludzi w moim wieku w polityce nie ma wielu.
W Sejmie się pan w przyszłości widzi?
Absolutnie nie. Zwalczam warszawocentryzm. Polska to nie Warszawa. Wyjazd do stolicy to byłaby dezercja. Chcę tu zostać do końca, bo to moje miejsce i chcę mieć na nie wpływ.
Jarosław Gwizdak był prezesem sądu rejonowego Katowice-Zachód, ale w 2017 roku – przed wymianą prezesów sądów na Śląsku przez ministra sprawiedliwości - postanowił nie ubiegać się o kolejną kadencję. W 2015 roku otrzymał nagrodę "Obywatelski Sędzia Roku". W zeszłym tygodniu Gwizdak ogłosił, że w jesiennych wyborach samorządowych będzie walczył o fotel prezydenta Katowic. Założył stowarzyszenie „Prawo do Katowic”.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl