Schetyna stał się potężniejszy, niż tego chciał Tusk
Grzegorz Schetyna jako nowy marszałek sejmu stał się potężniejszy, niż tego chciał i oczekiwał Donald Tusk - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Jak dotąd marszałek był drugą - po prezydencie - osobą w państwie wyłącznie według konstytucji. Początkowo Schetyna nie chciał zostać marszałkiem. Zdanie zmienił dopiero w trakcie kampanii prezydenckiej. Co przeważyło, że sekretarz generalny Platformy i szef jej klubu zaczął walczyć o marszałkowanie?
Gdy Donald Tusk zaproponował, by sekretarz generalny miał mniejszą władzę, a wiceprzewodniczących PO było kilkunastu, Schetyna już wiedział, o co chce walczyć. Ocenił, że bycie marszałkiem to dla niego nowa szansa. Tusk – premierem, Komorowski – prezydentem, a on – marszałkiem. Wszyscy z jednej partii - zauważa "Rzeczpospolita".
Wg dziennika, choć prowadzenie obrad może być zajęciem sprzecznym z usposobieniem Schetyny, to jednak polubienie go ułatwi mu z pewnością prestiż związany z zajmowaniem pozycji dominującej nad innymi posłami.
"Rzeczpospolita" podkreśla, że "polityk, który był tak naprawdę szarą eminencją PO i jej numerem dwa, dzięki marszałkowaniu przechodzi do ekstraligi". Schetyna stał się bowiem podstawą najważniejszego trójkąta w polskiej polityce. Donald Tusk bez niego nie będzie mógł forsować prawie niczego.