Schetyna o zarządzie PO: była twarda rozmowa
Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna przyznał, że podczas posiedzenia zarządu PO obyła się twarda rozmowa związana z jego krytyką pod adresem premiera Donalda Tuska. Podkreślił, że tłumaczył politykom PO kontekst swojej wypowiedzi o spóźnionej reakcji na raport MAK.
04.02.2011 | aktual.: 04.02.2011 09:49
Tygodnik "Wprost" na swojej stronie internetowej napisał, że podczas środowego posiedzenia zarządu Platformy Donald Tusk przypomniał, jaki los spotkał Artura Balazsa i Pawła Piskorskiego, którzy przed laty kwestionowali jego pozycję w Platformie. Piątkowa "Gazeta Wyborcza" przytacza opinie polityków PO, którzy uważają, że to aluzja do Schetyny, który krytykował ostatnio Tuska za spóźnioną reakcję na raport MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej.
- Była twarda rozmowa na twarde argumenty, pokazująca problemy i konieczność wspólnego ich rozwiązywania. Jeżeli nie będziemy razem, to będziemy mieli wspólny kłopot - relacjonował w Radiu ZET marszałek Schetyna.
Jak podkreślił, o swojej wypowiedzi nt. reakcji premiera na raport MAK rozmawiał z szefem rządu już wcześniej. - Tutaj nie było żadnych ekspiacji - oświadczył. Schetyna relacjonował, że w czasie środowego wieczornego posiedzenia zarządu mówił o kontekście swojej wypowiedzi i jej znaczeniu.
- Moja wypowiedź przede wszystkim uzyskała od razu kontekst podchwycony przez opozycję i zaczęła żyć własnym życiem. Tak czasami w polityce jest, że to nie słowa znaczą, a ich kontekst - tłumaczył polityk PO.
Zapewnił, że premier nie pytał go czy czuje skruchę w związku ze swoim wystąpieniem. Rozmowę w czasie zarządu Schetyna określił jako "pełną, twardą i wyczerpującą". Jak zaznaczył, personalnie nie były formułowane pretensje do niego. Przyznał, że minister zdrowia Ewa Kopacz i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz dystansowały się od jego wypowiedzi.
Podkreślił, że wszyscy politycy Platformy mówili, że albo będą razem i przejdą wspólnie przez okres przedwyborczy i same wybory, albo Platforma przegra.
Schetyna potwierdził, że Tusk przywoływał los Pawła Piskorskiego, Andrzeja Olechowskiego i Jana Rokity. Według niego, w czasie takiego dłuższego wystąpienia opisującego historię PO, padają nazwiska osób, które kiedyś były w Platformie, a teraz już ich nie ma.
Pytany, czy ktoś stanął w jego obronie marszałek odpowiedział: "Ale to nie był atak". Przekonywał, że PO nie jest taką partią, jaką - jego zdaniem - jest PiS, czy kiedyś była PZPR, że w takich przypadkach robi się "polowanie na czarownice".
- Jest twarda rozmowa, są argumenty, ale można się bronić z otwartą przyłbicą. Nikt za plecami niczego złego nie robi. Jest argument, ale jest możliwość odpowiedzi i taka twarda rozmowa właśnie się odbyła - oświadczył Schetyna.
We wcześniejszym wywiadzie dla Programu I Polskiego Radia marszałek zapewnił, że jest w PO, świetnie się w niej czuje i nie myśli o zakładaniu własnego ugrupowania.
Nie zgodził się z określeniem, jakiego użył "Wprost" opisując środowy zarząd PO, że był to pluton egzekucyjny wymierzony w niego. - Nie było tak źle. Rzeczywiście rozmawialiśmy, był dobra kilkugodzinna rozmowa na temat sytuacji, która jest w PO, ostatnich problemów, trochę gorszych sondaży, co zrobić na 10 miesięcy przed wyborami - wyjaśniał.