Sanepid i prokuratura badają przyczyny zakażeń w łódzkim szpitalu
Sanepid rozpoczął kontrolę w szpitalu
im. Sterlinga w Łodzi. Wszczęto ją po doniesieniach prasowych o
rzekomych zakażeniach pacjentów po operacjach
kardiochirurgicznych. Sprawę z urzędu bada też prokuratura Łódź-Śródmieście.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że w szpitalu na oddziale intensywnej opieki medycznej doszło do zakażenia osób po operacjach. Zdaniem dziennikarzy, kilka osób z tego powodu zmarło, a cztery jeszcze walczą z infekcją. U chorych miano wykryć groźne bakterie, m.in. klebsiella pneumoniae.
Pracownicy pojechali do szpitala, żeby prześledzić procedury oraz dokumentację. O sprawie dowiedzieliśmy się od dziennikarzy. Szpital, jeżeli jest podejrzenie ogniska, czyli jeżeli u kilku osób w krótkim czasie wystąpi taki czynnik epidemiologiczny, powinien nas powiadomić - powiedziała Powiatowy Inspektor Sanitarny Urszula Jędrzejczyk.
Zdaniem dyrektora szpitala, w placówce nie doszło do zakażenia pacjentów. Ci chorzy, którzy zmarli, byli operowani w klinice kardiochirurgii. To są bardzo poważne operacje, które różnie się kończą. Ich zgony nie miały nic wspólnego z zakażeniami bakteryjnymi. W ich organizmach nie stwierdzono bakterii - powiedział dyrektor szpitala dr Wojciech Antoniewski.
Dodał, że czterech pacjentów, o których napisała "Gazeta Wyborcza", przebywa w szpitalu od kilku tygodni. Są podłączeni do respiratorów, dzięki którym oddychają.
W drogach oddechowych pacjentów tkwią rurki intubacyjne. Jeżeli takie rurki są w drogach oddechowych nawet tylko kilka dni, to zawsze wyhoduje się w nich florę bakteryjną. Każdy, nawet zdrowy człowiek nosi w sobie całą gamę różnych bakterii i jeżeli rurka tkwi długo, to te bakterie w niej się osadzają. Natomiast kontrola krwi i ran pooperacyjnych nie wykazała obecności bakterii w organizmie - wyjaśnił Antoniewski.
Dyrektor przyznał, że w ostatnim czasie oddział intensywnej opieki medycznej był sprzątany, ale nie z powodu infekcji bakteryjnych u pacjentów. Wyjaśnił, że szpital musiał zmniejszyć liczbę zabiegów operacyjnych, ponieważ wyczerpały się limity operacji na otwartym sercu, które są finansowane przez Ministerstwo Zdrowia.
Przesunęliśmy więc terminy operacji na styczeń i wykorzystaliśmy tę sytuację do sprzątania oddziału. Co jakiś czas trzeba przecież to robić - powiedział Antoniewski.