PolskaSamotni na wspólnej wigilii

Samotni na wspólnej wigilii

Wrocław dofinansuje świąteczne spotkania na czternastu osiedlach.

17.12.2009 | aktual.: 18.12.2009 10:35

Kilka tysięcy wrocławian weźmie udział w różnych wigilijnych spotkaniach, organizowanych w najbliższych dniach przez rady osiedli , kluby seniora czy organizacje charytatywne.
We wrocławskim Rynku nie będzie dużej imprezy wigilijnej jak przed rokiem.

Zamiast niej mieszkańcy uczestniczyć będą w kilkunastu kameralnych spotkaniach świątecznych. Miasto postanowiło - podobnie jak rok temu - wesprzeć ich finansowo. Na organizację wspólnych wieczerzy przeznaczyło prawie 30 tys. zł.

- W tym roku 14 rad osiedli wystąpiło z wnioskami o dotacje na zrobienie wigilii i paczek. Są one przeznaczone głównie dla osób samotnych i potrzebujących - opowiada Beata Pierzchała, dyrektor Centrum Informacji i Rozwoju Społecznego, które współorganizuje akcję.

Pierwszą wigilijną kolację zorganizował wczoraj po południu w Szkole Podstawowej nr 26 przy ul. Suwalskiej - wspólnie z radą osiedla - klub seniora z Maślic. Do stołu zasiadło ponad 30 osób.
- Zrobiliśmy wigilię po raz pierwszy, dzięki m.in. paniom z klubu seniora, które bardzo prężnie tu działają - opowiada Bożena Woźniak, przewodnicząca rady osiedla Maślice. Nie była to jednak kolacja dla ubogich, lecz dla osób zaproszonych przez seniorki.

Pieniądze na organizację wigilijnych wieczerzy przekazał też Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej we Wrocławiu. Dotację w wysokości 50 tys. zł dostały cztery organizacje charytatywne: Caritas Archidiecezji Wrocławskiej, Prowincja św. Jadwigi Zakonu Braci Mniejszych, parafia pw. św. Elżbiety i fundacja Sancta Familia. Za te pieniądze organizacje te mają przygotować wigilijne kolacje dla najuboższych mieszkańców miasta. Największą kwotę, bo 25 tysięcy zł, dostał Caritas.

Organizatorzy przyznają, że takie wigilie są szczególnie ważne dla osób starszych i samotnych. Tym ostatnim jest poświęcona tegoroczna kampania miejska "Pogadaj z sąsiadem". W telewizyjnych spotach i radiowych zajawkach jesteśmy zachęcani, by zwrócić uwagę na samotnego sąsiada mieszkającego za ścianą i po prostu poroz-mawiać z nim życzliwie.

- Święta to czas szczególny i dobry pretekst do pojednania, do rozmów przy stole, ale też na schodach czy w windzie - podkreśla Beata Pierzchała.

Tam mieszkańcy zasiądą do stołu wigilijnego

- 17 grudnia Muchobór Mały, Zespół Szkół nr 3,
ul. Szkocka 17 grudnia Ołtaszyn, Biblioteka Miejska, ul. Gałczyńskiego 19 grudnia Pracze Odrzańskie, Siedziba RO, ul. Stabłowicka 141
- 19 grudnia Osobowice-Rędzin, Aula Jana Pawła II w parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ul. Osobowicka
- 20 grudnia Pilczyce-Kozanów-Popowice, Ośrodek Działań Społeczno-Kulturalnych Piast, ul. Rękodzielnicza
- 21 grudnia, Nowy Dwór, stołówka SP nr 113, ul. Zemska
- 21 grudnia Oporów, Gimnazjum nr 40, ul. Morelowskiego
- 21-24 grudnia Szczepin, RO Szczepin, kościół Chrystusa Króla, ul. Młodych Techników
- 22 grudnia Nadodrze, Szkoła Podstawowa nr 108, ul. Chrobrego W drugiej połowie grudnia: Stare Miasto, hotel Sofitel, ul. św. Mikołaja 67 i hotel Tumski, Wyspa Słodowa; Powstańców Śląskich, Budynek RO, ul. Gajowicka 96a lub świetlica przy kościele św. Karola Boromeusza, ul. Krucza.

Ogólnie o transferach

Wszyscy wyciągają, że Śląsk nie robił transferów i można w końcu dojść do wniosku, że to wina Ryszarda Tarasiewicza, który szuka i nie może znaleźć. A może tak zobaczymy, jakie do tej pory transfery zostały zrobione. Jak się tak przeanalizuje, to się okaże, że z piłkarzy, których ściągnąłem do Śląska, to na dziesięciu, dziewięciu było trafnymi strzałami. Byli niedrodzy, a dobrzy. Zgoda, co do Patryka Klofika można na razie mieć zastrzeżenia. Ale może akurat przechodzi jakiś zły okres. Przecież wiemy, jaki ma potencjał i co potrafi. Może akurat potrzebuje więcej czasu, aby dojść do formy, jaką prezentował, kiedy był w Śląsku za pierwszym razem. Proszę mi pokazać, gdzie Śląsk dokonał transferu za duże pieniądze i okazało się, że te pieniądze są wyrzucone w błoto. Nie ma takiego.

Teraz się ode mnie wymaga, aby koniecznie dokonać transferu. Ale kogo miałem brać? Jak mi tutaj przyjeżdża Brazylijczyk, który jest już od tygodnia w Europie, a więc już wypoczął po podróży, i snuje się po boisku, to co ja mam o nim myśleć? To ja mam mimo wszystko go wziąć, płacić 12 tysięcy euro na miesiąc, tylko po to, aby pokazać, że robimy transfery? Przysyłają mi zbitki akcji różnych piłkarzy. Ja później oglądam ich w całym meczu, a on poza dwiema akcjami przez 90 minut "rzuca kotwicę" i stoi. To ja ma za niego zapłacić 300 tysięcy euro?

Jeżeli ktoś chce, to ja mogę dać te wszystkie płyty, kasety, dać nazwiska i proszę sobie zobaczyć. Kogo ja mam wziąć? Przerzuciłem tonę tych piłkarzy i nie ma. Po prostu nie ma. O, teraz mam ofertę podobno niezłego napastnika za 500 tysięcy euro. Ale jak ja go mam teraz sprawdzić? W Zieleńcu? Albo przysyłają mi kasety z meczami danego zawodnika z 2005 roku. Niech mi przyślą kasetę z meczu z października.
Będę szukał dopóty, dopóki nie znajdę. Jak nie znajdę, to nie będę brał na siłę. Muszę być przekonany do wartości piłkarza. Nie będę brał zawodników, którzy nie są lepsi od tych, których teraz mam i w dodatku chcą zarabiać więcej od nich. Bo do tego to na razie zmierza, ale ja się nie poddam.

O pieniądzach na transfery

Nigdy nie miałem podanej konkretnej kwoty. Poszczególne przypadki są omawiane i rozpatrywane. Po spotkaniach z działaczami widzę, że mam duże poparcie i zarząd mi ufa. I sądzę, że jeżeli będzie potrzebna większa pula na jakiegoś piłkarza, to pieniądze się znajdą. Oczywiście nie mówię o kwotach rzędu miliona euro. Włodarze klubu są świadomi, że trzeba poczynić ruchy transferowe. Teraz może dwóch, latem jednego i tak progresywnie. Do końca 2012 roku trzeba pozyskać ośmiu, dziewięciu zawodników.

Powiem raz i do końca: to jest Śląsk Wrocław, niech sobie ludzie myślą o mnie, co chcą. To mnie nie interesuje. Ja będę robił tak, jak uważam, i jeżeli będą możliwości, to zrobimy transfery, ale takie, jak chcę, a jeżeli nie będzie możliwości, to będę grał tymi zawodnikami, co mam i wcale mnie to nie przeraża.

O frekwencji na meczach Śląska na Oporowskiej

Kibice muszą sobie sami zadać pytanie, dlaczego tak jest, że stadion się nie zapełnia. Jak ja byłem kibicem, to przychodziłem na Śląsk zawsze, niezależnie, jaki był przeciwnik. Bo ja chciałem oglądać swój zespół. Gdyby zespół się nie angażował, to byłby problem. Ale mamy drużynę, która walczy na ile może, i nie rozumiem, dlaczego kibice nie przychodzą.
A może jest też tak, że kibice, którzy by chcieli przyjść, czytają na co dzień gazety, które piszą, że Śląsk się męczy. Oglądają telewizję, w której ciągle słychać, że polska piłka jest za przeproszeniem do dupy. To ktoś taki bierze gazetę i myśli sobie, że chciałby pójść na Śląsk, ale oni grają taką "padlinę", że szkoda czasu. To też wina dziennikarzy. Weźmy artykuły w gazetach francuskich. Tam nawet po porażce szuka się pozytywów, że walczyli, że mieli szanse, ale brakowało szczęścia. Ale to nie w naszym, polskim stylu. U nas szuka się tylko tego, co złe i jak tu komuś dowalić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)