Samoobrona: potępić użycie przemocy wobec rolników
Samoobrona chce, żeby Sejm potępił użycie przemocy wobec rolników uczestniczących w protestach. Złożenie projektu uchwały w tej sprawie zapowiedział poseł Stanisław Łyżwiński. Policja twierdzi, że interweniowała zdecydowanie, ale zgodnie z prawem.
09.02.2003 13:46
Podczas usuwania blokady w Bedlnie koło Kutna doszło we wtorek do starć ok. 200 rolników i policji. Zatrzymano ponad 20 najbardziej agresywnych uczestników zajść. Podczas usuwania blokady policjanci użyli pałek i armatek wodnych. Część z protestujących obrzuciła interweniujących policjantów kamieniami; w odpowiedzi funkcjonariusze strzelali w powietrze gumowymi kulami. Lekkie obrażenia odniosło czterech funkcjonariuszy.
"Ze względu na to, że policja użyła broni, w środę wniesiemy do Sejmu projekt uchwały, aby Sejm potępił takie postępowanie policji. Użycie broni gładkolufowej nie powinno mieć miejsca tam, gdzie ludzie walczą o swoje prawa" - powiedział w niedzielę w Krakowie poseł Łyżwiński.
Według niego, po protestach w Łódzkiem "policjanci wieczorem jeździli po wiejskich barach, wyciągali z nich ludzi, badali krew i zabierali na izbę wytrzeźwień, a potem podano informację, że pijani rolnicy blokowali drogi".
Łyżwiński dodał, że na posiedzenie Sejmu posłowie Samoobrony zaprosili rolników z Bedlna, aby przysłuchiwali się debacie nad tą uchwałą. Poseł zapowiedział też kontynuowanie rolniczych protestów.
Rzecznik łódzkiej policji oświadczył, że wszystkie działania podjęte przez oddziały prewencji w Bedlnie były zgodne z prawem i ustawą o policji.
"Środki i metody, jakich użyła policja przy usuwaniu blokady, były adekwatne do sytuacji. Interwencja była zdecydowana, ale zgodna z prawem. Sporządzona jest pełna dokumentacja z akcji, włącznie z dokumentacją filmową" - powiedział w niedzielę podinspektor Witold Kozicki.
Przyznał, że były dwa przypadki, kiedy funkcjonariusze "wyciągnęli z domu dwóch" - wcześniej protestujących - rolników.
"Mężczyźni zaczęli obrzucać kamieniami radiowozy policyjne i policjantów, sytuacja stawała się niebezpieczna. Kiedy funkcjonariusze chcieli zatrzymać agresywnych mężczyzn, ci uciekli i schowali się w najbliższym domu, skąd - po kilku minutach - zostali wyciągnięci przez policję" - wyjaśnił Kozicki.(aka)