Samolot zatrzymany na lotnisku. Pacjent z podejrzeniem Eboli
Służby medyczne oraz straż pożarna w Los Angeles zostały postawione w stan najwyższej gotowości, gdy zaistniało podejrzenie, że jeden z pasażerów samolotu lecącego z Nowego Jorku może być chory na ebolę. Mężczyzna wymiotował i miał objawy grypy. Pojawiła się także informacja, że wcześniej był w zachodniej Afryce.
13.10.2014 | aktual.: 13.10.2014 09:19
Samolot został skierowany na oddzielny pas, z dala od innych maszyn. Służby medyczne w specjalistycznych kombinezonach wyniosły chorego z samolotu. Okazało się jednak, że alarm był fałszywy. - Doszło do nieporozumienia. Pacjent był wcześniej w Afryce południowej, a nie w zachodniej - tak jak przypuszczano. Chorował już wcześniej, a na pokładzie samolotu po prostu poczuł się gorzej. Sytuację cały czas kontrolowała straż pożarna z Los Angeles oraz służby medyczne. Nie ma podstaw do podejrzeń, że pacjent miał styczność z wirusem ebola - mówi kpt. Jaime Moore ze straży pożarnej w LA.
"Nasze lotniska przygotowane"
- Największe porty lotnicze w kraju są dobrze przygotowane na przyjęcie osób z podejrzeniem zakażenia ebolą - zapewnili przedstawiciele lotnisk. Gotowe na ewentualne przyjęcie pacjentów są również szpitale zakaźne w różnych miastach Polski.
Zgodnie z polskim prawem, osoba, u której podejrzewa się zachorowanie, bo np. miała kontakt z osobami chorymi lub zmarłymi na ebolę, zobowiązana jest do leczenia w warunkach izolacji. Wszystkie osoby, które miały z nią kontakt, również muszą być poddane kwarantannie. Kwarantanna, podobnie jak leczenie, jest obowiązkowa. Trwa trzy tygodnie.
Jeśli objawy choroby wystąpią u osoby znajdującej się na pokładzie samolotu, kapitan powinien zgłosić do portu lotniczego, że ma chorego, który może być zakażony wirusem gorączki krwotocznej. Najlepiej, żeby taki samolot dotarł na jedno z polskich lotnisk posiadających certyfikat WHO, ale i na innym lotnisku procedury będą wyglądały podobnie.
Samolot odstawiany jest na tzw. boczny pas, chory transportowany jest przez personel medyczny w warunkach izolacji do szpitala, gdzie będzie diagnozowany i leczony, również w warunkach izolacji. Osoby z personelu samolotu oraz personelu lotniskowego, a także te, które siedziały obok, przed i za chorym, muszą być poddane trzytygodniowej kwarantannie w miejscu wskazanym przez wojewodę w pobliżu miejsca lądowania.
Podczas kontaktu z osobami podejrzanymi o zakażenie, u których wystąpiły objawy, wymagane jest stosowanie środków ochrony osobistej, które zabezpieczają personel medyczny przed bezpośrednim kontaktem z płynami ustrojowymi, wydzielinami i wydalinami chorego, w tym także stosowanie środków ochrony dróg oddechowych i oczu. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny zaleca również ograniczenie kontaktu z chorymi do niezbędnego minimum.
Osoby poddane kwarantannie można zwolnić przed upływem trzech tygodni, jeśli wcześniej u osoby podejrzanej o zachorowanie wcześniej wykluczymy gorączkę krwotoczną. Gdy wystąpią pierwsze objawy choroby, można przeprowadzić badanie; na jego wynik czeka się ok. dwóch dni.
W Porcie Lotniczym Wrocław dla samolotu, na pokładzie którego może znajdować się osoba z podejrzeniem wysoce zakaźnej choroby, wyznaczony jest specjalny pas do lądowania.
- Pasażerowie takiego lotu zostają podzieleni na kategorie, w zależności od tego czy są zakażeni, pozostawali w kontakcie z osobami zakażonymi lub są zdrowi. Na tej podstawie zostają odizolowani od pozostałych pasażerów i odtransportowani w odpowiednie miejsce - do starego terminalu. Następnie będą przekazywani służbom medycznym - powiedział Andrzej Marzęda, pełniący obowiązki pełnomocnika ds. systemu zarządzania bezpieczeństwem w Porcie Lotniczym Wrocław.
We Wrocławiu pacjenci z podejrzeniem chorób wysoce zakaźnych są przewożeni do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego. Rzeczniczka tego szpitala, Urszula Małecka powiedziała, że placówka jako szpital zakaźny jest od początku jej powołania przygotowana na wypadek przyjęcia pacjentów z chorobami wysoce zakaźnymi. "Po wybuchu epidemii eboli w Afryce przypomniane zostały wszystkie procedury związane z przyjęciem i leczeniem pacjentów z poważnymi chorobami zakaźnymi" - powiedziała Małecka.
W szpitalu są wydzielone tzw. boksy melcerowskie, czyli pomieszczenia o wysokim stopniu izolacji. To fragment szpitala z osobnym wejściem i osobną wentylacją. "Są tam przygotowane cztery łóżka, ale jest też możliwość przyjęcia większej liczby pacjentów" - dodała Małecka. Podkreśliła, że szpital w zeszłym miesiącu przeszedł test na wypadek przyjęcia zarażonego ebolą, kiedy trafił tam pacjent z podejrzeniem zakażenia tym wirusem.
Według rzeczniczki Portu Lotniczego Kraków-Balice Urszuli Podrazy, lotnisko jest przygotowane na wypadek przyjęcia lotu z pacjentem z podejrzeniem zakażenia wirusem ebola. - Po sygnale od pilota zapada decyzja, że samolot po zakończeniu lądowania ma zaparkować z daleka od terminalu i innych maszyn. Oczywiście wzywamy pogotowie ratunkowe i sanepid. Pasażer, u którego są objawy choroby, przekazywany jest prosto z samolotu do karetki - powiedziała rzeczniczka.
Również warszawskie lotnisko Chopina - jak zapewnił wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski - jest przygotowane na przyjęcie pasażera lub pasażerów z objawami zakażenia tym wirusem. Są też opracowane procedury związane z transportem do szpitala zakaźnego przy ul. Wolskiej. Lotnisko ma odpowiedni sprzęt transportowy, dwie karetki z noszami zapewniającymi pełną izolację pacjenta i odpowiednie pomieszczenia izolacyjne.
Zdaniem rzecznika podrzeszowskiego lotniska w Jasionce (Podkarpackie) Łukasza Sikory, port jest dobrze przygotowany na ewentualne przyjęcie pasażera zarażonego ebolą. - Pod koniec września br. odbyły się na lotnisku ćwiczenia wszystkich służb, w czasie których m.in. symulowano zakażenie wirusem osób na pokładzie samolotu - dodał. Na lotnisku wydzielone jest specjalne pomieszczenie, do którego ewakuowany jest przez ratowników (służących w lotniskowej straży pożarnej) zarażony pacjent. W przypadku większej grupy chorych, są oni izolowani w starym budynku terminala.
Zgodnie z przyjętymi przez służby kryzysowe wojewody podkarpackiego procedurami, które zostały ostatnio zaktualizowane pod kątem wirusa eboli, chory z lotniska w Jasionce transportowany jest do oddziału zakaźnego szpitala w Łańcucie. Placówka może przyjąć maksymalnie 26 pacjentów; oddział zakaźny mieści się w oddzielnym budynku, dzięki temu możliwa jest całkowita izolacja chorych.
Jak powiedziała rzeczniczka wojewody podkarpackiego Małgorzata Oczoś-Błądzińska, w regionie nie ma jeszcze specjalistycznej karetki, która może przewozić takich pacjentów. - Zamówione zostały dwie kapsuły Biovak, które powinny trafić do nas do końca października - dodała. Biovak to specjalna kapsuła, służąca do bezpiecznego transportu osób zakaźnie chorych, na przykład z wirusem ebola czy AH1N1.
Według zapewnień rzecznik Portu Lotniczego Gdańsk Rębiechowo Michała Dargacza, również to lotnisko spełnia procedury dotyczące przyjęcia pacjentów z chorobami wysoko zakaźnymi. Na lotnisku jest kilka pomieszczeń spełniających rolę izolatek; port ma też swoją karetkę. - Nawet cały samolot z pasażerami i obsługą możemy wstawić do hangaru w celu odizolowania - dodał rzecznik.
Międzynarodowy Port Lotniczy Katowice w Pyrzowicach dysponuje izolatką, do której chory może być przetransportowany bezpośrednio z płyty lotniska. Przez całą dobę w porcie jest lekarz. Są też dwa indywidualne zestawy do transportu chorych na zakaźną chorobę, kombinezony, namioty do dekontaminacji czy termometry elektroniczne, pozwalające szybko zbadać temperaturę u dużej liczby osób. Port, jak zapewnił rzecznik Cezary Orzech, jest w pełni przygotowany na ewentualność pojawienia się chorego na groźną zakaźną chorobę.