Samolot wczesnego ostrzegania AWACS w Polsce
Najpóźniej pod koniec roku polskie niebo będą patrolowały samoloty z systemem wczesnego ostrzegania AWACS. Zapowiedziało to Ministerstwo Obrony Narodowej. Maszyny wykrywają wszystko, co lata po niebie, ale także okręty. Mogą też naprowadzać na cel.
Dwa latające radary na próbę przyleciały na lotnisko w Powidzu koło Poznania. Przerobione Boeingi 707 na dachu mają olbrzymi radar w kształcie dysku. Wewnątrz, zamiast miejsc do siedzenia zainstalowano rzędy monitorów i komputerów. Kilkunastoosobowa załoga przez cały czas lotu obserwuje, co dzieje się na radarze. Jest też osobny przedział do odpoczynku.
Jedna taka maszyna wystarczy, by widzieć niebo nad całą Polską. W przeciwieństwie do urządzeń stacjonarnych, samolot zauważa także to, co lata nisko nad ziemią. Sytuacja, kiedy awionetka wylądowała na Placu Czerwonym przy użyciu tego sprzętu, nie mogłaby się już powtórzyć - wyjaśnia pilot AWACS-a kpt Sławomir Marcinkowski.
Boeing 707 działający w systemie AWACS może tankować paliwo w powietrzu. Kpt Marcinkowski przyznaje, że jest to bardzo trudny manewr. Oba samoloty w trakcie manewru - ten z paliwem oraz ten tankujący muszą lecieć równo, jeden pod drugim.
Naszpikowaną elektroniką maszynę testował minister obrony Radosław Sikorski. Zapowiedział, że do końca roku Polska podpisze odpowiednie umowy. Wtedy stacjonujące na co dzień w Niemczech samoloty będą patrolować nasze niebo kilkanaście razy w miesiącu. W sytuacji kryzysowej taka maszyna może być w Polsce w ciągu kilku godzin - zapewnia gen. Lech Majewski.
Za dysponowanie AWACS-em Polska będzie płacić składkę 70 milionów złotych rocznie.