Samolot uratowany, pasażerowie skody nie żyją

Do wypadku doszło ok. północy na 34 kilometrze autostrady D 1, licząc od Pragi. W czteromiejscowym samolocie Z-43, w którym obok pilota było dwóch pasażerów, doszło do awarii silnika. 37-letni pilot z 20-letnim stażem zdecydował się na lot ślizgowy i lądowanie w jedynym możliwym w tym rejonie miejscu, czyli na jednym z pasów autostrady.

Manewr, chociaż ryzykowny, bo maszyna musiała m.in. przelecieć pod jednym z mostów, był udany. Samolot wylądował bezpiecznie. Przy niewielkim nocnym ruchu pilotowi i pasażerom udało się maszynę odstawić na pobocze autostrady.

"Zrobili wszystko, żeby było widać odstawiony samolot. Maszyna była oświetlona, pasażerowie i pilot latarkami sygnalizowali miejsce, gdzie została odstawiona" - powiedział zastępca dyrektora Instytutu ds. Ustalania Technicznych Przyczyn Wypadków Lotniczych Karel Marzik. Jego zdaniem samo lądowanie samolotu nie było przyczyną wypadku, w którym zginęły dwie osoby podróżujące skodą.

Szef policji drogowej środkowych Czech Stanislav Huml powiedział, że do wypadku doszło pięć minut po lądowaniu samolotu. Kierowca skody - dodał przedstawiciel policji - ostrożnie objeżdżał maszynę jadąc lewym pasem autostrady. Prowadzący niemiecki autokar nie zdążył jednak zahamować i przy pełnej prędkości uderzył w jadący przed nim samochód osobowy, który po uderzeniu zaczął płonąć.

Wypadek spowodował zablokowanie autostrady D 1 w kierunku z Pragi do Brna na cztery godziny. Jego przyczyny bada obecnie policja.

Samolot Zlin Z-43 to jednomotorowy dolnopłatowiec przeznaczony przede wszystkim do szkolenia podstawowego oraz do szkoleń w nocnych lotach z wykorzystaniem przyrządów nawigacyjnych.