Samobójstwa i zaginięcia we włoskich "obozach pracy"
Policja polska, współpracując z włoskimi karabinierami w sprawie "obozów pracy", w jakich przebywali sezonowi robotnicy w okolicach Bari, dotychczas przesłuchała blisko 400 świadków, którzy wskazali m.in. cztery przypadki tajemniczych zaginięć osób - wynika z informacji przekazanej w PAP przez Komendanta Głównego Policji Marka Bieńkowskiego.
19.08.2006 | aktual.: 19.08.2006 16:49
Były to osoby przeciwstawiające się obozowym dozorcom, pobite i wywiezione w nieznanym kierunku. Informacje te zostały przekazane policji włoskiej.
Lista zaginionych za dwa tygodnie
Policja zbiera też informacje o Polakach zaginionych z różnych powodów na terenie Włoch, poczynając od 2004 roku. Do tej pory z danych nadesłanych z kilku województw wynika, że w grę może wchodzić około 70 takich przypadków. Lista jest jednak cały czas uzupełniana o informacje z kolejnych garnizonów.
Po ostatecznej weryfikacji, za około dwa tygodnie lista zostanie przesłana do Włoch i zamieszczona na stronie internetowej polskiej policji. Szczególnie cenne dla policji są zgłoszenia od rodzin, które wiedzą, że zaginięcie nastąpiło w związku z pracą sezonową w rejonie Bari.
Jak podał Bieńkowski, polska policja zatrzymała w tej sprawie 21 osób; wszystkie zostały tymczasowo aresztowane. 13 osób ma przedstawione zarzuty dotyczące organizacji wyjazdów do Włoch w różnych rolach - między innymi przewoźników. Ośmiu osobom przedstawiono natomiast zarzut handlu ludźmi. W Polsce są jeszcze poszukiwane trzy osoby do tej sprawy.
Kilka zabójstw
Włoscy karabinierzy zatrzymali kilkanaście osób: właściciela obozu pracy, dozorców oraz osoby wspierające. Przedstawiono im zarzuty dotyczące wprowadzania w stan niewolnictwa.
O Polakach, pracujących we Włoszech zrobiło się głośno przed kilkoma tygodniami, gdy w Apulii na południu kraju uwolniono ponad stu naszych obywateli, przetrzymywanych w bardzo ciężkich warunkach przez przestępców, którzy ściągnęli ich do pracy w rolnictwie. Polacy pracowali na włoskich plantacjach po 15 godzin na dobę, zarabiając od 2 do 5 euro za godzinę, ale dużą część musieli oddawać jako haracz. Dostawali tylko chleb i wodę, spali na gołej ziemi lub przegnitych materacach w ruinach budynków gospodarczych lub namiotach. Nie mieli dostępu do bieżącej wody. W "obozach pracy" doszło do kilku zabójstw i także prawdopodobnie samobójstw.
Według szacunków policji i prokuratury, ofiarami niewolniczej pracy może być nawet ponad 1000 rodaków.