Sąd: "Zjawa" sfałszowana w trosce o dobro społeczne
Sąd w Warszawie oddalił apelację w procesie o naruszenie dóbr osobistych, który ekspert domu aukcyjnego wytoczył dziennikarzowi. Chodzi o obraz "Zjawa", rzekomo odnaleziony obraz Franciszka Starowieyskiego, a w rzeczywistości - namalowany (za zgodą Starowieyskiego) na zlecenie telewizji. Chodziło o dziennikarską prowokację.
05.07.2012 | aktual.: 05.07.2012 18:54
W wyniku prowokacji dziennikarzy telewizji TVN oraz gazety "Rzeczpospolita", powstał obraz, namalowany przez Bogdana Achimescu i reklamowany jako "nowy" obraz Franciszka Starowieyskiego. Prowokację przeprowadzono za zgodą artysty. Sprawę opisała "Rzeczpospolita", a reportaż z tworzenia pastelu wyemitowały programy "Uwaga" i "Superwizjer".
Falsyfikatowi nadano tytuł "Zjawa" i datowano na 1959 rok. Po ekspertyzie dokonanej w 2005 roku przez Łukasza Kossowskiego obraz został dopuszczony do sprzedaży jako autentyczny. Podstawiony kupiec nabył obraz za kwotę 9,5 tys. zł w Domu Aukcyjnym Polswiss Art, którego właścicielką jest Iwona Buechner.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, Kossowski poddawał w wątpliwość dobre intencje dziennikarza. Sugerował zaplanowanie przez dziennikarza Janusza Miliszkiewicza intrygi, mającej na celu zniszczenie dobrej marki Domu Aukcyjnego Polswiss Art oraz jego dobrej opinii w środowisku.
Nie zgodził się z tym sąd. "Zasadność tych opinii nie została wykazana" - uznał. "Nie stwierdzono selektywnego dobierania faktów w celu udowodnienia wcześniej ustalonej tezy. Wolność prasy i swoboda wypowiedzi są fundamentalnym dobrem społecznym. Pluralizm i otwartość to wartości, bez których niemożliwe jest funkcjonowanie społeczeństwa demokratycznego" - podkreślił sąd w ustnym uzasadnieniu orzeczenia.
Sąd uznał również, że wypowiedzi o faktach, sądy wartościujące i opinie wyrażone przez Miliszkiewicza były "usprawiedliwione i legalne", natomiast forma felietonu dopuszcza przedstawianie "poglądów szyderczych i nieprzyjemnych, nie tylko pochlebnych i przyjemnych".
"W ocenie sądu, apelacja nie okazała się zasadna. Działanie pozwanego nie było bezprawne, a miało na celu dobro społeczne i wywołanie dyskusji publicznej na temat patologii związanych z wprowadzaniem falsyfikatów w obieg rynku sztuki" - brzmiało orzeczenie sądu oznajmiające oddalenie apelacji i koniec siedmioletniego procesu, który ekspert domu aukcyjnego Łukasz Kossowski wytoczył dziennikarzowi Januszowi Miliszkiewiczowi oskarżając go o naruszenie dóbr osobistych.