PolskaSąd wznowił proces pilota rządowego śmigłowca

Sąd wznowił proces pilota rządowego śmigłowca

Krótko przed wypadkiem śmigłowca, którym
leciał premier Leszek Miller, nie było sygnałów o oblodzeniu -
mówili meteorolog i pilot samolotu, zeznający jako
świadkowie w procesie ppłk. Marka Miłosza.

18.01.2008 | aktual.: 18.01.2008 16:18

Warunki były trudne, ale według analiz meteorologicznych nie było ryzyka oblodzenia, dane wskazujące na możliwość oblodzenia na pewnej wysokości pojawiły się później - zeznał wojskowy meteorolog.

Także pilot rządowego Jaka-40, który tego dnia lądował na Okęciu, nie stwierdził oblodzenia swojej maszyny. Pierwszą informację o oblodzeniu przekazała stacji meteorologicznej załoga samolotu, który lądował o 18.15. Śmigłowiec pilotowany przez Miłosza rozbił się ok. 18.30 kilkanaście kilometrów od lotniska.

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie formalnie rozpoczął od nowa proces Miłosza, oskarżonego o sprowadzenie katastrofy. Powodem tej decyzji była wadliwa delegacja jednego z sędziów, co - zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego - jest wystarczającym powodem uchylenia wyroku przez sąd wyższej instancji. To kolejny proces, który z tego powodu rozpoczyna się od nowa lub wraca do pierwszej instancji.

Skład sądu się nie zmienił, usunięty został błąd w delegacji. Strony zgodziły się uznać zeznania złożone dotychczas przez świadków bez ponownego wzywania ich i pytana, czy podtrzymują to, co powiedzieli.

Lecący z Wrocławia do Warszawy rządowy śmigłowiec Mi-8 rozbił się 4 grudnia 2003 pod Warszawą, gdy wyłączyły się obydwa silniki. Miłosz zdołał wylądować, stosując manewr autorotacji - doświadczeni piloci podkreślali potem jego opanowanie i umiejętności.

W wypadku ucierpieli ówczesny premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa. Dwanaście osób przeszło długotrwałe leczenie.

Za najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii komisja badająca wypadek uznała oblodzenie wlotów silników. Komisja podkreśliła zarazem, że załoga nie miała danych wskazujących na ryzyko oblodzenia. Ta niewiedza co do warunków meteorologicznych - zdaniem komisji - usprawiedliwia pilota, który miał fałszywy obraz pogody.

Prokuratura oskarżyła Miłosza o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy - przez to, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, choć wiedział, że temperatura na pewnych odcinkach lotu spada poniżej wartości określonej w instrukcji - i o nieumyślne spowodowanie wypadku. Grozi mu do 8 lat więzienia. (mg)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)