PolskaSąd wypuścił na wolność czterech gimnazjalistów

Sąd wypuścił na wolność czterech gimnazjalistów

Schroniska dla nieletnich opuściło wczoraj czterech z pięciu gimnazjalistów, zamieszanych w sprawę molestowania 14-letniej Ani.

27.01.2007 08:36

Wpływ na decyzję o wypuszczeniu chłopców do domu miały opinie na ich temat, wystawione przez placówki w Gdańsku i w Chojnicach. Ich szczegóły nie są znane. Obrońcy nie chcieli zdradzić, co zawierają. - Wynika z nich, że stopień demoralizacji chłopców jest zróżnicowany, więcej nie mogę powiedzieć - usłyszeliśmy od sędziego Rafała Terleckiego, rzecznika gdańskiego Sądu Okręgowego. W schronisku w Chojnicach pozostał 14-letni Łukasz P. Sąd nie zajmował się w piątek jego sprawą. Z nieoficjalnych informacji wynika, że spośród wszystkich chłopców właśnie on uzyskał najgorszą opinię. - Jesteśmy bardzo pokrzywdzeni na tle innych - mówiła wczoraj jego zapłakana matka. Inni rodzice nie ukrywali radości z powodu zwolnienia swoich dzieci. 1 lutego ma się odbyć kolejna, niejawna rozprawa przed Sądem Rodzinnym, rozpatrującego odpowiedzialność chłopców za zdarzenia w klasie Gimnazjum nr 2

W schronisku dla nieletnich pozostaje już tylko jeden gimnazjalista, Łukasz P. Sąd nie zajmował się w piątek jego przypadkiem, ale podobno opinia, jaką wystawiono mu w schronisku w Chojnicach, jest dla niego niekorzystna. Ojciec Łukasza był wstrząśnięty tym, że syn nie wróci do domu. Podobno w opinii o chłopcu, jaką wystawiło mu schronisko jest sugestia by trafił do zakładu poprawczego na 2 lata. - Niech mnie ukarają - mówił, płacząc. - Odsiedzę za niego. Może jestem winny... Obrońca Łukasza zauważył, że sąd nie zajmował się merytorycznie jego przypadkiem, a jedynie z urzędu podtrzymał swą poniedziałkową decyzję o pozostawieniu chłopca w odosobnieniu.

Obrońca chłopaka złożył zażalenie na tę decyzję. Właśnie w miniony poniedziałek zapadła decyzja, że o przedłużeniu wszystkim chłopcom obwinionym o śmierć Ani pobytu w schroniskach o następne 12 tygodni. Wtedy jednak sędzia Hanna Ostaszewska nie dysponowała opiniami o chłopcach, sporządzonymi przez ośrodki w Gdańsku i w Chojnicach. Dotarły one na jej biurko w ostatnich dniach. Po ich analizie sędzia zwolniła ze schronisk: w Chojnicach - Mateusza W., Michała Sz., oraz w Gdańsku - Dawida M. i Arkadiusza P. Opinie dotyczą m.in. charakterystyki osobowości uczniów oraz zawierają ocenę tego, czy nadal wymagają oni odosobnienia. Wystawili im je psychologowie, psychiatrzy, pedagogowie, wychowawcy z internatów oraz tamtejsi nauczyciele. Adwokat Dawida M., mecenas Justyna Koska-Janusz jest zadowolona z opinii o nim: - Jest pozytywna - powiedziała. - Jest w niej sugestia, że Dawid może opuścić schronisko i zalecenie, żeby trafił pod dozór kuratora. I tak też się stanie. Wszyscy trafią pod skrzydła kuratora, który co 2
tygodnie będzie składał sądowi raporty o nich. - Jeśli na wolności będą sprawiać kłopoty, decyzja o ich wypuszczeniu ze schronisk może być w każdej chwili zmieniona - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" sędzia Rafał Terlecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. Mec. Wojciech Cieślak, obrońca zwolnionego Arkadiusza, też jest zadowolony z decyzji sądu. - To pozwoli ochłonąć wielu ludziom - podsumował. - Ostudzi emocje, przyda sprawie spokoju, co jest teraz najważniejsze. Kilka dni temu sąd odtworzył zapis obrazu z incydentu w klasie, który zarejestrował jeden z chłopców.

Zapis trwa kilkadziesiąt sekund. Adwokaci uczniów twierdzą, że nie ma na nim scen molestowania, a jedynie przepychanki, zaloty, szkolne wygłupy. Sąd dysponuje również wyjaśnieniami chłopców i zeznaniami reszty uczniów, złożonymi tuż po tragedii w policji. Dotychczas przed sądem przesłuchano około 20 osób. Sprawa molestowania i samobójstwa Ani wstrząsnęła opinią publiczną. Do incydentu w klasie doszło 20 października ubiegłego roku. Na drugi dzień dziewczyna popełniła samobójstwo. Po tragedii, do dymisji podał się dyrektor szkoły.

Polonistkę, która opuściła podopiecznych na lekcji, komisja dyscyplinarna przy wojewodzie pomorskim, ukarała naganą z ostrzeżeniem.

Rodzice wyszli z ośrodka uśmiechnięci Rodzice Dawida M. pojawili się w schronisku dla nieletnich w Gdańsku Oliwie niemal od razu po ogłoszeniu decyzji sądu. W ciągu godziny chłopiec się spakował, a oni załatwili formalności. Chwilę po godzinie 14 wyszli z ośrodka uśmiechnięci. Jedynie Dawid sprawiał wrażenie przestraszonego. Zajął miejsce z tyłu samochodu obok mamy. Do domu trafił też jego kolega z klasy, Arek. W piątek wypuszczeni zostali również Michał i Mateusz, którzy przebywali w schronisku dla nieletnich w Chojnicach. Pozostał tam Łukasz. - Jest nam przykro, że Łukasz zostaje. Będziemy wspierać jego rodzinę i nie spoczniemy, dopóki nie zostanie zwolniony. To porządna rodzina - powiedział Andrzej Sz., ojciec Michała.

- Chciałbym także złożyć szczere kondolencje rodzicom Ani i podziękować sędziemu, że pozwolił naszym dzieciom odpowiadać z wolnej stopy. Syn pana Andrzeja nie chciał rozmawiać z mediami, usiadł w samochodzie między rodzeństwem. Twarz ukrył pod kurtką. - Proszę zrozumieć, syn jest zestresowany - mówił jego ojciec. - Ci chłopcy nie sprawiają żadnych problemów wychowawczych - zapewnił Jacek Łupaczewski, dyrektor chojnickiego schroniska. Dawid skakał pod sufit

Z Mieczysławem M., tatą Dawida, który w piątek opuścił schronisko dla nieletnich w Gdańsku, rozmawia Katarzyna Gruszczyńska

Co zrobił Dawid, gdy wszedł do domu?

- Skakał ze szczęścia aż pod sam sufit! Pobiegł do swojego pokoju i sprawdził, jak się ma jego iguana i rybki w akwarium. Sprawdził, czy zmieniliśmy wodę, czy wszystko jest w porządku. Bardzo się cieszy, że jest już w domu. My też, może teraz wszystko się uspokoi.

Czy Dawid wróci w poniedziałek do szkoły?

- Nie. Najpierw chcę porozmawiać z dyrektorem, jak to wszystko miałoby wyglądać.

Czy obawia się pan reakcji kolegów i koleżanek z klasy Dawida?

- Z tego, co wiem, to wszyscy czekają, aż chłopcy wrócą do klasy, chcą się z nimi zobaczyć, porozmawiać, stęsknili się za kolegami.

Gdy ujawniliśmy sprawę Ani, mowa była o czterech chłopcach, którzy byli w nią zamieszani. W tym gronie nie było Dawida. Do grona podejrzanych dołączył później...

- To, że mój syn spędził trzy miesiące w zamknięciu, nie było sprawiedliwe, ale postępowanie jeszcze się toczy, więc nie mogę o tym rozmawiać.

A czy Dawid chce rozmawiać o tym, co zaszło w klasie i o pobycie w ośrodku?

- Nie.

Jak zamierzacie państwo odreagować?

- Najbliższe dni spędzimy razem w domu, nacieszymy się sobą. W ferie chcemy gdzieś wyjechać, żeby odpocząć od tego wszystkiego, od sali sądowej, od kamer i mikrofonów.

Oni od początku żałują

Krzysztof Sarzała, kierownik Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku

__- Chłopcy za długo przebywali w schronisku. Uważam, że powinni zostać zatrzymani, ale tylko do momentu złożenia wyjaśnień. Obawiam się, że teraz mogą przestać wierzyć w sprawiedliwość. W ich odczuciu został naruszony porządek świata. To, co się stało, sprawi, że będą uważać, iż światem rządzi chaos. Oni od początku żałują tego, co zrobili. Zresztą tak samo, jak ich rodzice. Po wyemitowaniu filmu z "komórki" zorganizowaliśmy z nimi spotkanie. Rodzice poruszali kwestie odpowiedzialności ich synów za to, co się stało, mieli sporo wątpliwości. A bronią swoich dzieci, bo są zdesperowani. Przygotowaliśmy program związany z powrotem chłopców do szkoły. Zapewnimy im oraz nauczycielom i pozostałym uczniom pomoc psychologiczną.

Czy zrozumieli swój czyn?

Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog

- Problemy pojawią się w sytuacji, gdy rodzice chłopców nadal będą uważać, że nic się nie stało i przytulą ich do piersi, a szkoła przyjmie ich niczym bohaterów. Oni są ofiarami własnego zachowania i złego wychowania i muszą mieć tę świadomość. Jeśli nie usłyszą, że postąpili źle, będzie to nasza wspólna klęska. Nie wiem, czy gimnazjaliści wykazali akt skruchy, czy zrozumieli swój czyn.

Darek Janowski (MS), (KGK)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)