PolskaSąd: to nie sędzia wolno pracowała, a wymiar sprawiedliwości

Sąd: to nie sędzia wolno pracowała, a wymiar sprawiedliwości

Okoliczności tej sprawy obciążają nie tyle
panią sędzię, co polski wymiar sprawiedliwości - tak Sąd Najwyższy
zakończył dyscyplinarną sprawę sędzi Marzeny D. z sądu
we Wschowie, której zarzucono przewlekłość postępowania w kilkuset
sprawach.

09.11.2006 15:50

Sąd Rejonowy we Wschowie (woj. lubuskie) powstał w lutym 2004 r. i już na początku swej działalności musiał się zmierzyć z przekazanymi mu z innych sądów sprawami z lat 1997-98. Prezesem tego sądu został sędzia z niewielkim stażem, a poza nim we Wschowie orzekali sami asesorzy. Ówczesna asesor Marzena D. została przewodniczącą wydziału karnego - funkcję przewodniczącego pozostałych wydziałów sprawował prezes sądu.

Sędzia D. jako przewodnicząca wydziału nadzorowała prace sekretariatu - notabene także samych urzędników nigdy wcześniej nie pracujących w sądzie, a ponadto wykonywanie zapadłych orzeczeń. Oprócz tego wyznaczała sobie sprawy do osądzenia - często nawet po 5 dni w tygodniu, robiąc to kosztem czasu potrzebnego na pisanie uzasadnień wyroków oraz wypisywanie klauzul wykonawczych do orzeczeń, grzywien, czy kosztów sądowych.

Jak sędzia sama mówiła w czwartek przed Sądem Najwyższym, oznaczało to dla niej pracę od 7.00 do 21.00 czy nawet 22.00.

Stanął przede mną wybór - zlikwidować zaległości orzecznicze rozstrzygając "stare" sprawy, albo wykonywać wyroki na bieżąco. Postawiłam sobie za punkt honoru wyprowadzić ten wydział na prostą- dodała łamiącym się głosem.

Rzecznik dyscyplinarny sędzia Mieczysław Wicijewski podsumował, że taka praktyka doprowadziła do tego, że w 2004 r. nie skierowano do wykonania kilkuset wyroków, w tym grzywien i kosztów sądowych, a w 2005 r. - wręcz żadnego tytułu wykonawczego w sprawach, w których pani sędzia orzekała.

Gdyby chodziło o doświadczonego sędziego ze "starego" sądu istniejącego od lat, wnosiłbym co najmniej o przeniesienie sędziego na inne stanowisko. A w tym przypadku wnoszę o karę nagany- powiedział sędzia Wicijewski. W I instancji Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał, że czyn sędzi D. jest przewinieniem dyscyplinarnym, ale zakwalifikował go jako sprawę mniejszej wagi i odstąpił od wymierzenia kary. Sąd Najwyższy rozpatrując w czwartek odwołanie utrzymał to orzeczenie w mocy. Jest ono więc prawomocne.

Popełniono wiele błędów, ale wszystkimi próbuje się teraz obciążyć panią sędzię. A są tu inne osoby, które należałoby spytać, czemu utrzymują taki stan rzeczy i nie dają pomocy- podkreślił sędzia SN Krzysztof Pietrzykowski w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Przypomniał, że o zaległościach informowano na bieżąco prezesów sądu we Wschowie i nadzorujących jego działanie sądów w Zielonej Górze i w Poznaniu. Gdyby pani sędzia brała po połowie sprawy stare i nowe, miałaby zaległości i tu i tam. Tymczasem udało się jej zaległości zlikwidować- dodał.

Zorganizowano we Wschowie nowy sąd, nie stwarzając mu w istocie możliwości działania. Obciążenia orzecznicze były niewiarygodnie duże. Każdy sędzia wie, że mając do dyspozycji doświadczony sekretariat, praca przewodniczącego wydziału jest nieporównanie łatwiejsza, wszystko bowiem ma przygotowane do podpisu. A tutaj tylko jedna z kilku osoba pracowała w sądzie - tylko że 10 lat wcześniej- powiedział sędzia podsumowując, że można mówić o winie polskiego wymiaru sprawiedliwości, a nie jednej sędzi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)