Sąd musi być aktywny
Jeśli rozstrzygnięcie sprawy wymaga udziału biegłego, a strona go nie powoła, to sąd powinien wyjść z własną inicjatywą, a nie oddalać pozew z powodu braku dowodów.
15.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:57
Wyrok Sądu Najwyższego rozprawia się ze zbyt formalnym rozumieniem kontradyktoryjności.
Wnuki Stanisława S., który wydziedziczył córki, a gospodarstwo rolne na Kujawach zapisał sąsiadowi, upomniały się o zachowek. Sąd rejonowy oddalił żądanie, bo wskazanej szacunkowej wartości gospodarstwa nie poparli dowodami. W szczególności ich adwokat nie wystąpił o powołanie biegłego, tymczasem pozwany zanegował tę wartość.
Zgodnie z art. 232 kodeksu postępowania cywilnego to strony są obowiązane wskazywać dowody na stwierdzenie faktów, z których wywodzą skutki prawne. Sąd może jednak dopuścić dowód niewskazany przez stronę. Co więcej, rozbudowany w maju 2012 r. art. 212 k.p.c. nakazuje mu poprzez zadawanie pytań na rozprawie dążyć do tego, by strony przytoczyły lub uzupełniły twierdzenia lub dowody na ich poparcie oraz udzieliły wyjaśnień koniecznych do ustalenia podstawy faktycznej dochodzonych roszczeń.
Niemała część sędziów uważa, że z zasady kontradyktoryjności procesu (co znaczy, że sąd wydaje wyrok na podstawie tego, co same strony wyłożą) wynika zakaz aktywności dowodowej sądu.
Rozpatrując apelację, Sąd Okręgowy we Włocławku postanowił zapytać SN, jak w takiej sytuacji sąd ma się zachować, czy musi dopuścić z urzędu niezbędny do rozstrzygnięcia dowód z opinii biegłego, nawet gdy strony były reprezentowane przez fachowych pełnomocników.
Pełnomocnik powodów adwokat Ryszard Tomaszewski mówił przed SN, że był zaskoczony przebiegiem rozprawy, która nie trwała nawet pięć minut.
- Nie było drugiej strony, liczyłem na kolejną rozprawę, że będzie przesłuchanie informacyjne stron, że sąd nie ma zastrzeżeń do podanej wartości gospodarstwa.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok SR, nakazując powtórzenie postępowania.
- Niedopuszczenie dowodu na ustalenie wartości spadku, gdy było jasne, że zachowek przysługuje, mogło naruszać podstawowe zasady wymierzania sprawiedliwości. Ścisłe rozumienie kontradyktoryjności nie służy ustaleniu prawdy, a prawda materialna ciągle obowiązuje w sądowym postępowaniu - wskazał sędzia SN Hubert Wrzeszcz. - Nie ma zaś niebezpieczeństwa, że sąd naruszy zasadę równości stron czy osłabi dyscyplinującą rolę kontradyktoryjności wobec adwokatów, bo powinna ona ustąpić potrzebie wydania sprawiedliwego wyroku.
Zdaniem sędziego Marcina Łochowskiego z SO Warszawa-Praga ów brak aktywności dowodowej sędziów bierze się z tego, że nie chcą być posądzeni o stronniczość.
- SN najpierw inicjował formalistyczne rygory w procedurze, a kiedy okazuje się, że sądzenie to zmaganie się ze skomplikowanym życiem, a nie teoria, musi namawiać sędziów do poszukiwania prawdy. Lepiej późno niż wcale - mówi adw. Andrzej Michałowski. - Sprawiedliwy wyrok jest ważniejszy niż teoretyczna bezstronność, a sędziowie nie powinni odgrywać sfinksa, przed którym strony prezentują argumenty. Tylko czy konieczne były lata eksperymentowania na sędziach, pełnomocnikach i stronach?
sygnatura akt III CZP 88/14