Sąd, cmentarz i trumna, czyli osobliwy spot PJN
PJN postuluje, by decyzje administracyjne zapadały w ciągu 30 dni, a decyzje sądu gospodarczego - w ciągu 90 dni. - W Polsce dziś średnia długość oczekiwania na wyrok sądu gospodarczego to 900 dni - mówił Marek Migalski, prezentując internetowy spot PJN.
Filmik pt. "Sąd" można obejrzeć na stronie www.pjnmovie.pl. Widzimy na nim sędziego, który mówi: "Proszę dostarczyć wyrok sądu powodowi Janowi Kowalskiemu". W następnej scenie pokazany jest goniec z wyrokiem, który chodzi po cmentarzu, poszukując Jana Kowalskiego. Kolejna scena ma miejsce prawdopodobnie w domu pogrzebowym, gdzie stoi trumna, na której mężczyzna kładzie wyrok.
Później widzimy napis: "Głosując na PJN zwiększasz szansę doczekania decyzji", a lektor mówi: "PJN - 30 dni na decyzje urzędnika i 90 dni na decyzje sądu gospodarczego".
Wiceprezes PJN Marek Migalski (koordynujący kampanię internetową partii), komentując internetowy spot wyborczy, tłumaczył: - To jeden z naszych postulatów: by decyzje urzędnicze zapadały w ciągu 30 dni. (...) Natomiast - jeśli chodzi o sprawy sądownicze, to rzeczywiście tu ten trzymiesięczny okres oczekiwania wydaje się maksymalny.
Według niego, obecnie "średnia długość oczekiwania na wyrok sądu gospodarczego to prawie 900 dni". - Biznesmeni oczekują prawie trzy lata na to, czasami więcej, bo to jest średnia, żeby doczekać sprawiedliwego bądź niesprawiedliwego wyroku. To powoduje, że wiele firm upada, nim doczeka wyroku, nawet dla nich korzystnego - powiedział europoseł PJN.
Migalski mówił także o "naciskach" na osoby mające kandydować z list PJN w wyborach. Pod koniec sierpnia prezes PJN Paweł Kowal informował, że PJN przygotowuje "rejestr nacisków" na kandydatów jego ugrupowania, "którzy chcieli brać udział w kampanii wyborczej i wyraźnie im z przyczyn politycznych tego odmawiano". - Wiem, że płyną już nieformalne sygnały do ośrodków radiowych i telewizyjnych, by naszej partii nie pokazywać, by uznać, że nie bierzemy w tej dyskusji o przyszłości Polski w czasie kampanii równomiernego udziału - mówił wówczas Kowal.
- Dochodziły do nas informacje, że ludzie boją się występować publicznie pod naszym sztandarem. Nie dlatego, żebyśmy tu mieli Białoruś, ale dlatego, że mamy państwo po prostu sprywatyzowane, czy "spartyjnione" - powiedział w czwartek Migalski. Według niego wszystkie stanowiska na poziomie samorządu czy administracji państwowej są "po prostu we władaniu partii i tam liczą się nie kompetencje, tylko przynależność partyjna".
Wiceprezes PJN ocenił, że "jeśli ludzie boją się występować w barwach partii opozycyjnej, to znaczy, że nie jest dobrze". Jednocześnie zaznaczył, że to "nie dotyka tylko PJN-owców". - To po prostu dotyka ludzi, którzy mają nie takie poglądy jak ich szefowie czy władze miasta - powiedział. Zdaniem Migalskiego bez zgody osób, które spotkały się z taką sytuacją, PJN nie może ujawnić żadnych konkretów.
Na pytanie, czy na razie żadna z osób, na które naciskano, nie zgodziła się, by pokazać twarz, odparł: - Z tego co wiem, nie. Natomiast my też nie mamy moralnego prawa do namawiania tych ludzi, bo to nie my będziemy ryzykować, tylko oni. Więc to jest ich decyzja. Ja bym bardzo chciał, ale też rozumiem tych ludzi, którzy mówią: "zostawmy to, mam pracę, dwójkę dzieci".
Migalski poinformował też w sejmie o planach jego partii na najbliższy weekend. Na sobotę politycy PJN zaplanowali happening w Katowicach, natomiast w niedzielę w Gdańsku odbędzie się konwencja ugrupowania.
- W niedzielę mamy taką w miarę wielką konwencję w Gdańsku, na której będziemy prezentować nasz program i pokażemy też naszych kandydatów z tamtego okręgu - powiedział europoseł PJN. Migalski dodał, że w konwencji wezmą udział m.in. liderzy PJN. - To oznacza, że w weekend kraj jest opanowany przez PJN - żartował polityk.