Sąd chce od IPN‑u materiałów na temat Marka Króla
Sąd Okręgowy w Warszawie zwróci się do IPN o
przekazanie wszystkich materiałów archiwalnych służb specjalnych
PRL o Marku Królu, szefie spółki wydającej tygodnik "Wprost". W
zeszłym roku sam "Wprost" przyznał, że Król był zarejestrowany
przez SB jako TW "Adam".
07.05.2008 | aktual.: 07.05.2008 19:01
Kilka lat temu Król pozwał tygodnik "Nie" i jego naczelnego Jerzego Urbana, żądając przeprosin oraz sprostowania twierdzeń, że był on agentem SB. Pozwani chcą oddalenia powództwa.
Przed sądem zeznawała Katarzyna Ostrowska - naczelnik wydziału ewidencji IPN. Tłumaczyła znaczenie specjalistycznych pojęć "ewidencja odtworzeniowa" czy "ewidencja ogólnoinformacyjna", opisywała też funkcje poszczególnych kart ewidencyjnych, jakie mogą się znajdować w czyjejś "teczce".
Według niej, karta archiwalna dotycząca Króla, ma na niej być informacja, że ówczesny naczelny "Wprost", a wcześniej sekretarz KC PZPR ds. propagandy był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, pochodzi z 1989 r. W grudniu tego roku miała być wybrakowana.
Gdy pełnomocnik pozwanych, mec. Eugeniusz Baworowski dopytywał o znaczenie poszczególnych fragmentów sygnatur ewidencji operacyjnej, zwrócił uwagę na rzymski numer I w ciągu cyfr. Co to oznacza? - spytał. To jest określenie, że karta ewidencyjna dotyczy osoby zarejestrowanej jako tajny współpracownik - odpowiedziała Ostrowska, która rozszerzyła potem swą wypowiedź wskazując, że mogła to być także inna forma współpracy - np. osoby udostępniającej lokal kontaktowy. Ostrowska przyznała, że w ewidencji dotyczącej Króla są też zapisy z teczki obiektowej o kryptonimie "prasa". Szczegółów nie ujawniono.
Sąd na wniosek pełnomocnika Króla wystąpi do IPN o przesłanie całej dokumentacji sprawy.
W 1996 r. tygodnik Jerzego Urbana po raz pierwszy napisał, że Król - przez 18 lat redaktor naczelny "Wprost" - był agentem SB o kryptonimie "Rycerz". Powtórzono to w 2005 r., powołując się na oficera SB. Wtedy Król wystąpił przeciw Jerzemu Urbanowi, naczelnemu "Nie", z pozwem o ochronę dóbr osobistych.
Jeszcze w 1996 r., w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" na pytanie, czy był agentem, Król odpowiadał: Niczego w życiu nie podpisywałem. (...) Gdy w 1985 r. zostałem zastępcą naczelnego 'Wprost', to raz na miesiąc, raz na dwa miesiące przychodził do redakcji jakiś facet z SB, meldował się w sekretariacie i pytał o nastroje.
W 2006 r. "Rzeczpospolita" podała, że b. oficer SB Witold N., zeznając przy zamkniętych drzwiach jako świadek w tym procesie, potwierdził informacje "Nie".
W grudniu zeszłego roku redakcja "Wprost" przyznała, że Marek Król był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o ps. Adam. Tygodnik zamieścił wtedy wypowiedź Króla, który napisał, że zawsze opowiadał się za pełną jawnością akt IPN, nigdy nie ukrywał swej przynależności do PZPR ani kontaktu z funkcjonariuszami SB. "Stanowczo jednak zaprzeczam, aby moje relacje ze Służbą Bezpieczeństwa miały charakter tajnej współpracy. Spotkania odbywały się w siedzibie 'Wprost', a ja - będąc wówczas zastępcą redaktora naczelnego - zostałem do nich oddelegowany" - napisał Król.
Trwa proces wytoczony przez "Wprost" Aleksandrowi Kwaśniewskiemu za nazwanie w 2005 r. przez ówczesnego prezydenta tego tygodnika "ubecką gazetą". Niech żadna mutacja Urzędu Bezpieczeństwa nie stara się kierować losami Polski - mówił wówczas prezydent. Przypomniał, że w 1989 r., kiedy PZPR "kończyła swój żywot", ówczesny I sekretarz partii Mieczysław Rakowski zaproponował mu stanowisko sekretarza Komitetu Centralnego - on odmówił, a sekretarzem został Marek Król.
Król złożył rezygnację z kierowania tygodnikiem "Wprost" w 2006 r. Zaprzeczał wtedy, że powodem dymisji były niewyjaśnione epizody z jego przeszłości. Dziś jest prezesem zarządu Agencji Wydawniczo- Reklamowej "Wprost" - wydawcy tygodnika.
Nowa ustawa lustracyjna, która weszła w życie w marcu zeszłego roku stanowi, że z mocy prawa jawne dla wszystkich obywateli są w IPN teczki osób pełniących ważne funkcje w państwie. Trybunał Konstytucyjny wykreślił z katalogu osób, których teczki są jawne dla wszystkich, m.in. członków władz spółek będących wydawcami mediów, a także redaktorów naczelnych. Za zgodną z konstytucją TK uznał zaś dostępność dla każdego akt członków kierownictwa PZPR.